Epilog

6.5K 303 52
                                    

2 tygodnie później

- Jutro jest impreza - chłopak doskoczył do mnie i złapał mnie za ramię. - Idziemy? - zapytał, a ja zrobiłam kwaśną minę.

- Nie, zostanę u siebie - zaczęłam marudzić, bo ostatnio nie miałam ochoty na wychodzenie i imprezowanie.

- Wiesz, że to nie było pytanie? - ruszyliśmy przed siebie, a Sam szła obok nas.

- Will - wywróciłam oczami.

- Zapomniesz o Aaronie, wyluzujesz się - próbował mnie namówić, ale jakoś nie podobał mi się ten pomysł.

- Już zapomniałam - powiedziałam twardo, a ten spojrzał na mnie z wymalowanym na twarzy "Serio?".

- O 20 przyjdę po ciebie - wskazał na mnie i złapał Sam za rękę, idąc w całkiem innym kierunku.

Wiem, że chcieli mi pomóc, ale sama muszę się z tym uporać. Są naprawdę super przyjaciilmi, ale nikt nie wie, co ja właśnie przeżywam i jak ciężko zapomnieć o kimś kogo się kocha.

Wróciłam do akademika i od razu położyłam się na łóżku. Znowu moje myśli krążyły wokół jednej osoby. Myślałam, co się z nim tak naprawdę dzieje. Jeśli nie żyłby to na pewno jego mama, zadzwoniła by do mnie. Istnieje druga wersja, która jest bardziej realna. Znudziłam się mu i postanowił wyjechać i mnie zostawić. Mogłam chociaż sprawdzić, czy zabrał ze sobą jakieś rzeczy, ale na pewno nie, bo zrobiłby za dużo hałasu i bym się obudziła.

Czas się pogodzić, że jestem taka naiwna i go kocham, a on ma mnie w dupie.

Podniosłam się z łóżka i podreptałam do lodówki, z zamiarem zjedzenia czegoś. Mój brzuch odzywał się i potrzebował dużej ilości pożywienia, które właśnie zamierzałam mu dostarczyć. Teraz pozostało mi tylko jedzenie. Tak, lepiej być grubą świnią, ale szczęśliwą świnią.
W tym czasie usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i nawet nie musiałam się oglądać, żeby wywnioskować, że to Dean.
Nasze relacje pozostały na tym samym miejscu, co poprzednio. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i chłopak bardzo mnie wspiera. Wiem, że to nie to i między nami nigdy nie będzie coś więcej.

- Masz coś do żarcia? - usłyszałam, jak materac wydaje dźwięk pod jego ciężarem, a blondyn wypuszcza głośno powietrze.

- Sałatka? - uniosłam brwi do góry i spojrzałam na niego.

- Dawaj - pokazał ręką, abym podeszła z pudełkiem. Wzięłam po drodze dwa widelce i usiadłam obok niego.

- Co ci się stało? - zapytałam, dotykając jego obitego policzka. Zmarszczyłam brwi, widząc, że to świeża rana i musiał zrobić to niedawno.

- Mam dziś tak chujowy dzień, że gorzej być nie może - zaczął zajadać sałatkę i uniósł kciuka do góry, żeby wyrazić, że mu smakuje.

- U mnie też bez rewelacji - westchnęłam. - Idziesz na imprezę?

- Ja bym nie szedł? - prychnął, a ja zorientowałam się, że glupio pytam. - A ty?

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami, zaczynając poważnie zastanawiać się nad tą propozycją. - Jednak idę - zdecydowałam. Nie będę siedzieć tutaj jak kołek, skoro mogę się fajnie bawić.

*******

Włożyłam na siebie czarną sukienkę, która sięgała mi do połowy uda i do tego koturny. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że nie wyglądam najgorzej. Pokręciłam lekko włosy i kiedy byłam w trakcie robienia makijażu usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek, ale przecież dopiero za pół godziny Will ma tutaj być. Zapewne Dean czegoś zapomniał i teraz dobija się, bo oczywiście kluczy nie zabrał.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz