Rozdział 26

5K 315 25
                                    

- Pytam się, gdzie on jest? - podniosłam głos, budząc tym samym pacjenta obok.

- Złość piękności szkodzi, księżniczko - na jego twarzy pojawił się uśmiech, który mnie obrzydzał.

- A spierdalaj gościu - fuknęłam, byłam na niego wkurzona do granic, chociaż znam go pół minuty. - Powiesz mi gdzie jest?

- Może umarł - zakpił, a ja miałam ochotę, uderzyć go w ten pusty łeb. - Spoko lasia, nie wiem gdzie on jest. Przecież nie chodzę za nim.

- Japierdole jaki chuj - warknęłam i odwróciłam się w drugą stronę, wychodząc na korytarz.

Rozejrzałam się w dwie strony, aby znaleźć jakieś pielęgniarki, lekarza. Cokolwiek. Może oni wiedzą. Łóżko Aarona było zaścielone, on nie mógł nigdzie wyjść.
Zobaczyłam dwie pielęgniarki, które ochoczo rozmawiają ze sobą i się śmieją. Podbiegłam szybko do nich i w miły kulturalny sposób chciałam się zapytać.

- Przepraszam - stanęłam obok nich. - Wiedzą może panie, gdzie jest pacjent z sali 22? - nie reagowały.

- Wiesz, bo wczoraj idę sobie z galerii, patrzę a tam on - zaczęły piszczeć i wymachiwać rękami. Jedna prawie mnie uderzyła, ale stwierdziłam, że zachowam spokój.

- Halo?! - podniosłam głos, mając nadzieję, że któraś z nich mnie nie oleje.

- Dziecko - odezwała się jedna. - Wracaj grzecznie do łóżka, a nie nam tutaj będziesz przeszkadzać - fuknęła i odepchnąła mnie.

Pizda.

Eliza. Od razu mogłam o niej pomyśleć. Pędem pobiegłam na górę, aby ją znaleźć i żeby ona coś się dowiedziała, bo mnie tutaj nikt nie słucha. Przeszłam przez cały korytarz, ale jej nie spoykałam. Stanęłam przed pokojem pielęgniarskim i zapukałam kilka razy. Otworzyła mi jakaś stara ropucha, która ledwo utrzymywała się na swoich nogach. Jak ona w ogóle opiekuje się ludźmi? Sama tego potrzebuje.

- Jest może pani Eliza? - zapytałam, próbując jakoś zajrzeć do środka.

- Nie mamy cukru, idź na stołówkę - powiedziała, zakładając na nos okulary.

- Nie cukier, tylko pani Eliza - westchnęłam.

Tutaj chyba się nic nie dowiem.

- Jeszcze raz, dziecko - poprosiła, abym powiedziała jeszcze raz, a ona nastwiła swoje ucho.

- Gdzie jest pani Eliza?! - krzyknęłam prawie na cały korytarz, ale chyba poskutkowało.

- Właśnie wyszła, może ją jeszcze dogonisz... - nie miałam zamiaru słuchać jej dalej, tylko szybko pobiegłam do wyjścia.

Po drodze traciłam jedną osobę, ale nie ona w tym momencie była najważniejsza. Byłam już przy drzwiach, ale nigdzie nie spotkałam mojej pielęgniarki. Wybiegłam na zewnątrz i rozejrzałam się w dwie strony. Zauważyłam ją prawie na parkingu, rozmawiała z jakimś mężczyzną. W sekundzie byłam już przy nich i chciałam złapać jak najwięcej powietrza.

- Naomi, co ty tutaj robisz? - odwróciła się w moim kierunku i zaprzestała rozmawiać.

- Aaron.. Nie wiem gdzie on jest - powiedziałam zdenerwowana. - Nie ma go w sali.

- Pytałaś kogoś? - mężczyzna pożegnał się gestem ręki z kobietą i ruszył w kierunku budynku.

- Pytałam, ale jakieś dwie pindzie nie chciały mi powiedzieć - pani Eliza złapała mnie za ramię i skierowałyśmy się do szpitala.

- Chodź, dowiem się - posłała mi pocieszający uśmiech.

- A co jeśli umarł? - zaczęłam od nowa panikować.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz