16. To koniec!

3.6K 214 20
                                    

Dotarły do mnie promienie słoneczne, więc zostałam zmuszona do tego, aby się obudzić. Zasnęłam w ramionach Aarona i z miłą chęcią budziłam się, przytulając do chlopaka. Kiedy nie wyczułam jego obecności, zaczęłam ręką szukać go na łóżku. Zmarszczyłam brwi, gdy nie udało mi się go znaleźć. Niechętnie otworzyłam oczy i ku mojemu zdziwieniu, nie było go. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po sypialni, mając nadzieję, że tam będzie.

Odgarnęłam włosy do tyłu i postanowiłam poszukać go. Marzyło mi się śniadanie z Aaronem, ale nic nie wskazywało na to. Zajrzałam do wszystkich pomieszczeń i nigdzie go nie znalazłam. Opadłam w kuchni na krzesło i ukryłam twarz w dłoniach. Znowu mnie zostawił? Przeleciał mnie i tak po prostu wyszedł? Może ja wyciągam pochopnie wnioski i za chwilę wróci. Nie mogę przecież go tak oceniać i nie mieć do niego zaufania.

Nie chciałam panikować i z zamiarem zrobienia porannej toalety, ruszyłam do łazienki. Tam przebrałam się w świeże ubrania, umyłam i uczesałam włosy. Minęło może dziesięć minut, a jego wciąż nie było. Odłożyłam koszulkę na bok i wzięłam telefon do ręki, aby spróbować dodzwonić się do bruneta.
Po piątym sygnale straciłam nadzieję. Chciałam być spokojna i optymistycznie myśleć, ale nie dało się. Jeszcze kilka razy próbowałam się skontaktować, ale nie dało się.

Postanowiłam, że nie dam ponieść się emocją i będę robić, to co codziennie. Na początku chciałam zjeść sniadanie, więc przygotowałam sobie składniki i zaczęłam robić naleśniki.

Po dwóch kęsach odłożyłam talerz, bo jakoś nie miałam ochoty na jedzenie. Martwiłam się o Aarona, nic mi nie powiedział, że gdzieś się wybiera. Pozmywałam naczynia, których nie było dużo, ale przynajmniej upłynęło chociaż trochę czasu.

Zabrałam z szafki klucze i zauważyłam, że Aaron zabrał też swoje. Czyli nie wychodził w pośpiechu. Ja pierdolę, zaczynam świrować. Wzięłam jeszcze torebkę i wyszłam w mieszkania. Całe szczęście, że tata tym razem pozwolił zabrać mi samochód. Oczywiście musiałam długo go przekonywać, że będzie mi się lepiej poruszać i nie będę musiała włóczyć się autobusami. On też miał argumenty, którymi usiłował mnie przekonać, że lepiej by było gdyby został w garażu.

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do domu. Po drodze próbowałam dodzwonić się do Aarona, ale włączała się poczta głosowa. A co jeśli mu się coś stało? Muszę trochę się uspokoić, bo zapewne Aaron miał jakieś ważne sprawy do załatwienia i rozładował się mu telefon. Moje serce znalazło odpowiedni rytm i ręce tak nie drżały. Wysiadłam z pojazdu i weszłam do domu. Nikogo nie zastałam, bo rodzice o tej godzinie są w pracy. Nawet lepiej, bo nie będzie zbędnych pytań. Mogę w spokoju spakować trochę rzeczy.

Wciągnęłam więcej powietrza do płuc, kiedy do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach. Mój zapach. W każdym pokoju pachnie inaczej, ale w mojej sypialni jest to zapach, którego nie jestem w stanie opisać. Opadłam plecami na miękki materac, wdychając zapach świeżo wypranej pościeli. Na półkach walało się jeszcze sporo drobiazgów, na których powoli widać było kurz. Patrzyłam w sufit i myślałam znowu o Aaronie. Nie jestem w stanie zapomnieć o nim. Pojawił się tutaj tak niespodziewanie i w upływie nie długiego czasu, znowu mu zaufałam i nie chcę, aby mnie opuszczał. Teraz martwię się o niego, kiedy nie wiem, co tak naprawdę się z nim dzieje.

Wzięłam głęboki wdech i wydech, podnosząc się z miejsca. Wyciągnęłam spod łóżka plecak, do którego zamierzałam spakować parę ubrań. Siadłam przed szafą i zastanawiałam się, co zabrać ze sobą. W końcu wzięłam pierwsze lepsze i zamknęłam plecak, kierując się na dół. Sprawidziłam jeszcze telefon, ale Aaron nie dał żadnego znaku życia. On tak nie robi!





Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz