Rozdział 14

6.8K 339 56
                                    

- Hej - uśmiechnęłam się, podchodząc powoli do chłopaka.

- Cześć - powiedział jakiś taki przybity i dał mi buziaka w policzek.

- Co jest? - chwyciłam go za ramię i spojrzałam w jego piękne oczy.

- Nic, nic - pokiwał tylko głową i zaczął iść przed siebie, nawet nie patrząc czy pójdę za nim.

- Widzę przecież - szliśmy już teraz ramię w ramię piaszczystą plażą. - No powiedz mi - naciskałam, mając nadzieję, że mi wszystko wyzna.

- Nie chcę cię tutaj zanudzać swoimi problemami - szliśmy bardzo blisko wody, ale zachowywaliśmy bezpieczną odległość, tak żeby nie sięgnęła naszych stóp.

- Aaron.. - powiedziałam stanowczo, a brunet spojrzał na mnie kątem oka. - Zrozum jedno - wypuściłam głośno powietrze z płuc. - Nie możesz tego wszystkiego dusić w sobie.

- Ale Nao.. - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.

- Nie Aaron! - stanęłam naprzeciwko niego, zmuszając go tym samym, aby przystanął. - Albo mówisz, albo ja wracam do domu. Mam dość tego, że ciągle coś ukrywasz i nie chcesz mi nic powiedzieć. Kim ja do cholery dla ciebie jestem? - podniosłam głos, ale nie krzyczałam. - Najpierw mówisz, że ci na mnie zależy, a później nic mi nie mówisz.

- Co chcesz wiedzieć, że mojej matce się pogorszyło i natychmiast musi mieć operację? - zacisnął szczękę i kopnął w piasek.

- Przepraszam - powiedziałam ciszej, spuszczając głowę.

- To ja przepraszam - podszedł bliżej i przytulił mnie do swojej klatki piersiowej, całując czubek głowy. - Wiesz.. To wszystko mnie już przytłacza.

- Mów mi na drugi raz o swoich problemach, proszę - odchyliłam lekko głowę, aby spojrzeć w jego piękne czekoladowe tęczówki.

- Jesteś dla mnie za dobra - poczułam jego dotyk na mojej skórze dłoni.

- To chyba dobrze, nie chciałbyś poznać mojego drugiego oblicza - spojrzałam na nasze splecione dłonie, a następnie sporzałam porozumiewawczo na Aarona i zaraz ruszyliśmy wzdłuż plaży.

- Za dobrze - sięgnął do kieszeni, a po chwili miał już w dłoni telefon i papierosy.

- Rzuć to - zabrałam mu paczkę fajek.

- Ej, one pomagają - oburzył się, próbując wyrwać mi zabraną wcześniej rzecz.

- Przy mnie nie będziesz tego palić - założyłam za siebie ręce i ruszyłam w kierunku najbliższego kosza. Brunet tylko ze zdziwioną miną patrzył, jak oddalam się od niego.

- Nao! - rozszerzył oczy, kiedy moja ręką znalazła się centralnie nad koszem. - Nie zrobisz tego!? - zaczął biec w moim kierunku.

- To patrz - wypuściłam z dłoni paczkę, a ona znalazła się w momencie pośród innych śmieci.

- Muszę?

- Nic nie musisz - wzruszyłam ramionami. - Będę może w tym momencie podła... Ale musisz wybrać albo ja albo papierosy.

- To nie fair - zrobił smutną minę.

- Cóż... chyba wszystko jasne - wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść tyłem, patrząc cały czas na chłopaka.

- Stop, stop, stop - podbiegł szybko do mnie, zatrzymując w miejscu. Uśmiechnęłam się, wiedząc od samego początku, że nie da mi tak odejść. - Chyba nie myślałaś, że dam ci tak odejść - cmoknął mnie w czubek nosa.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz