Rozdział 21

6.4K 324 44
                                    

Rozejrzałam się dookoła, ale w pomieszczeniu nikogo nie było. Znowu ta sama smierdząca sala i łóżko. Miałam ogromną nadzieję, że to tylko mój sen, ale to dzieje się w realnym świecie.
Żałuję tych lat, w których siedziałam cały czas w domu. To były stracone lata. Zdałam sobie właśnie sprawę, że życie jest strasznie kruche, a ja w tym momencie stąpam po cienkim lodzie, który w każdej chwili może się załamać.
Chwyciłam za telefon, w celu sprawdzenia godziny. 10:00. Długo musiałam spać. Wczoraj z Aaronem jeszcze długo rozmawialiśmy i doszłam do wniosku, że jest on najlepszym stworzeniem, jakie w życiu spotkałam. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam, a brunet wymknął się w sali.

Aaron nie wyjechał i chyba to jest najważniejsze. Mam obok siebie, kogoś kto mnie wspiera i znajduje się przy mnie. Kamień spadł mi z serca, kiedy już rodzice wiedzieli o chłopaku. Nie przyjęli jeszcze tego tak najgorzej, myślałam, że urządza mi dziką awanturę. Mama jak zwykle histeryzowała i z pewnością miała najgorsze myśli dotyczące Aarona.

- Hej kocjanie - odezwała się moja ulubiona pielęgniarka, wchodząc do środka.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku.

- Mam dla siebie małe co nie co - wyciągnęła zza siebie małe opakowanie. - Na osłodzenie - podała mi czerwone pudełko.

- Dziękuję pani - wyciagnęłam do niej ręce i uściskałam. - A co dzisiaj na śniadanko? - trochę się skrzywiłam, na myśl o tym okropnym jedzeniu.

- Kanapki z dżemem - rzuciła, poprawiając mi poduszkę. - Ale wiesz co.. - wysunęła krzesło, siadając na nim. - Mogę ci kupić jakąś bułkę - powiedziała szeptem, tak żeby nikt nie słyszał.

- Nie, nie - pokiwałam głową. - Niech sobie pani nie robi problemu.

- Tak, tak - powiedziała szybko, wstając z miejsca. - Tylko nikomu nie mów, że ci nie dałam tego śniadania ze stołówki.

- Oczywiście - zapewniłam. - Jest pani cudowna! - powiedziałam głośniej, posyłając jej buziaka w powietrzu, kiedy wychodziła.

Westchnęłam, opadając na białą pościel. Patrzyłam w sufit i myślałam nad tym co wydarzyło się w ostatnim czasie. Aaron wrócił, rodzice dowiedzieli się o chłopaku, ja zachorowałam na białaczkę, będę mieć operację, po roku Luis przyjeżdża, Diego i Kelly są razem. Tego wszystkiego jest za dużo. To tak zwaliło się nagle i jeszcze nie ogarniam wszystkiego. Znowu zaczęłam się zastanawiać, jak to będzie za tydzień po operacji. Czy ja się w ogóle obudzę?
Najbardziej cieszę się z tego, że moje włosy pozostaną na swoim miejscu, bo tego najbardziej się obawiałam. A co za tym idzie Aaron, mógłby się mną brzydzić. Wiem, wiem, że to tylko włosy i szybko odrosną, ale każdy na moim miejscu, by panikował.

- Wróciłam - do sali weszła szczupła kobieta, która od progu machała w ręce bułkami. Była taka radosna, chociaż było widać, że jest już zmęczona po całym tygodniu.

- Nie wiem jak ja się pani odwdzięczę - pokiwałam głową, nie wierząc w tę cudowną kobietę.

- Najbardziej będę się cieszyć, kiedy wyzdrowiejesz - usiadła obok mnie i pogłaskała mnie po głowie.

- To jedyna rzecz, o której teraz marzę - spuściłam wzrok i zaczęłam powoli jeść bułkę.

- Skarbie - zjechała dłonią z włosów aż po samą brodę. - Jesteś dzielną dziewczyną i wierzę, że za jakieś dwa tygodnie ciebie już tutaj nie będzie.

- Będę w trumnie - zaśmiałam się.

- Naomi - skarciła mnie.

- A pani - pokazałam na nią palcem. - Łamie regulaminy - zmrużyłam oczy.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz