Rozdział 25

5.2K 297 42
                                    

- Naomi! - usłyszałam swoje imię, ale było mi tak dobrze, że nie zamierzałam wstawać. - Naomi - poczułam, że ktoś mną potrząsa. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam nagi tors. Spojrzałam w górę, aby ujrzeć twarz. Aaron, a jednak to nie sen. Odwróciłam się w drugą stronę i rozpoznałam panią Elizę.

- Dzień dobry - powiedziałam, uśmechając się.

- Dzień dobry Nao - odwzajemniła gest. - Co ty w ogóle tutaj robisz?

- Hmm.. - próbowałam przypomnieć sobie, w jaki sposób się tutaj dostałam. - Spałam - powiedziałam dumnie. - Ale mi pani przerwała - zobaczyłam, że Aaron się niespokojne porusza.

- Miałam ci leki dać - pokręciła głową. - W pokoju cię nie było, więc pierwsze o czym pomyślałam, to właśnie o tym miejscu.

- Przepraszam, ale nikt nie chciał mnie tutaj puścić - powiedziałam szeptem i wydostałam się z objęç bruneta.

- Wiesz co by się działo, gdyby to inna pielegniarka miała zmianę i dawała ci lekarstwa, albo któraś przyszłaby do Aarona?

- No wiem - spuściłam głowę i zaczęłam ubierać buty. - Która jest godzina? - zapytałam, kiedy wychodziłyśmy już z sali.

- 5:30 - rzuciła, idąc obok mnie.

- Która? - zdziwiłam się i powiedziałam głośniej.

- 5:30 - powtórzyła.

- Nie ma pani serca - zaśmiałam się. - O tej godzine nikt normalny nie wstaje.

- Gdybyś nie uciekła, nie musiałabyn cię budzić - wyruszyła ramionami i otworzyła drzwi do mojej sali. - Zawsze to robię, ale ty słodko śpisz wtedy.

- To musi nie boleć, bo nigdy się nie przebudziłam - stwierdziłam.

- Tak, wygląda jak zaszczyk, ale jeśli wstrzykuje go o tutaj - pokazała na wenflon na mojej dłoni. - To nawet tego nie czuć.

- Czy mam jeszcze coś zażyć? - zapytałam, kiedy cała substancja znalazła się w moich żyłach.

- Nie, możesz iść spać - okryła mnie pościelą. - Tylko nie uciekaj - zaśmiała się i zaśmiała się.

- Dobrze - zaplotłam swoje dłonie. - Ale rano mogę do niego iść?

- Po śniadaniu, jak najbardziej - uśmiechnęła się o wyszła. 

Nie chciało mi się spać, a po mojej głowie cały czas chodził Aaron. Myślałam o jego zdrowiu, mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało i szybko wyjdzie ze szpitala. Jego mama jest bardzo miłą osobą. Widać, że martwi się o siebie, tylko chce jak najlepiej dla swojego syna. Głęboko wierzę w to, że nasze operacje powiodą się i spotkamy się.

Jeszcze jedna osoba zaprząta mi głowę, a jest nią Matt. Wczoraj zachowywał się dziwnie. Nie dociekałam co takiego chciał mi powiedzieć, bo jeśli było by to coś ważnego, to na pewno już bym o tym wiedziała. Nie wiem co chodzi mu po tej jego główce, ale porozmawiam z nim po operacji. No chyba, że wcześniej sam mi to powie. Matt jest dla mnie bardzo ważny. To dzięki niemu poznałam Aarona i to on mi pokazał, że jest inne życie niż nauka. A tę misję kontynuował brunet. Matt jest dla mnie jak starszy brat, któremu mogę powiedzieć wszystko i on zawsze mnie wysłucha i pocieszy. Kiedy dowiedziałam się o chorobie to on był przy mnie. Nie żebym miała za złe o to Aaronowi, ale to jednak mój przyjaciel był obok. Do blondyna nie czuję nic więcej niż przyjacielską miłość. Był pranien okres czasu, w którym myślałam, że coś pomiędzy nami jest. Wtedy też strasznie się do siebie zbliżyliśmy, ale to brunet zajął całe moje serce.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz