17. Wszystko się posypało

3.8K 221 42
                                    

Wyciągnęłam z torby klucze i przekręciłam je w zamku. Byłam tak szczęśliwa, że wracam tutaj. Potrzebowałam Deana, który powie mi, że wszystko się ułoży. Jestem w stanie, powiedzieć mu o mojej "zdradzie". Nie chcę ukrywać przed nim tego. Może mi wybaczy, a może nie. Już i tak straciłam dużo, więc co to za różnica. Nic nie mówiłam chłopakowi, że dzisiaj przyjeżdżam. Po pierwsze nie miałam siły, ani ochoty dzwonić do niego. Po drugie będzie mieć niespodziankę.
Pchnęłam drzwi do środka, łapiąc walizkę i weszłam do środka. Zatrzymałam się po dwóch krokach, otwierając szeroko buzię.
Pokręciłam parę razy głową, widząc blondynka z jakąś dziewczyną w łóżku. Moje serce zaczęło bić jak szalone, a ręce trzęsły się i nie byłam w stanie, zapanować nad nimi. W oczach zaczęły zbierać się łzy. Chciałam szybko opuścić ten pokój, czułam się tutaj okropnie. Oboje patrzyli na mnie zaskoczeni i ja jakbym wrosła w ziemię.

- Naomi - usłyszałam głos Deana, który był spanikowany.

Upuściłam klucze i wybiegłam z mieszkania.
Zaczęłam szlochać. Potrąciłam po drodze wiele osób, jedni zaczęli klnąć, a drudzy pytali, czy wszystko okey. Nie zatrzymywałam się, pragnęłam tylko być jak najdalej od tych wszystkich problemów. To było takie dołujące. Wszyscy odwrócili się ode mnie. Nie mogę ufać teraz nikomu, zostałam zupełnie sama i muszę sobie poradzić z tymi problemami.

Zatrzymałam się dopiero przy wyjściu, kiedy chłodne powietrze dotarło do mojego ciała. Nie wiedziałam, gdzie iść, bo przecież nie miałam tutaj nikogo. Otarłam zły z policzka, które leciały z oczu strumieniami. Czułam się zdradzona, ale przecież nie mogę mieć do niego żalu, bo przecież zrobiłam to samo, prawda?
Zauważyłam ławkę, na której siedział jakiś chłopak, ale stwierdziłam, że usiąde na drugim końcu i nie będziemy sobie przeszkadzać. Powoli podeszłam do ławeczki i usiadłam na niej, biorąc głęboki wdech. Moje myśli znowu się skumulowały wokół Aarona, ale nie mogę myśleć o nim cały czas. Pora aby zapomnieć o przystojnym bruneciw, który wypełnił moje serce i zacząć żyć dalej w tej szarej rzeczywistości.

- Któremu przypierdolić? - odezwał się męski głos, więc odwróciłam głowę w jego stronę i zaśmiałam się.

- Musiałbyś poświęcić sporo swojego czasu - odpowiedziałam, podkulając nogi.

- Mam czas - zaciągnął się. Sama miałam ochotę na papierosa.

- Życie jest do dupy - westchnęłam. ścierając rękawem ostatnie krople, które spływały aż po brodę.

- Chujowe - stwierdził. - Wiesz - zaczął. - Przeważnie, to nie obchodzi mnie czyjeś życie, ale obok ciebie nie da się przejść obojętnie - zmarszczyłam brwi. - Więc, pierwszy i ostatni raz pytam. Co się stało?

- Myślisz, że będę ci się żalić? - spojrzałam na niego, ale ten cały czas patrzył przed siebie. - Nie znam cię.

- Niekiedy łatwiej powiedzieć coś obcemu - nie widziałam jego twarzy, bo miał założony kaptur na głowie. - Sorry, jestem niemiły - przechylił się w jedną stronę i wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę. - Chcesz? - podłożył mi pod nos, tym samym zachęcając.

- Dzięki - wzięłam jednego. - Wiesz, jak to jest kiedy dwie osoby prawie w tym samym czasie zdradzą cię?

- Nie - rzucił.

- Jeden cię wypieprzy i zostawi, a drugiego przyłapiesz, jak bzyka się z inną - zaciągnęłam się. - To takie chore.

- No - podsumował. - Miałem rok temu dziewczynę - zaczął, a ja poprawiłam się. - Z początku było rewelacyjnie. Nie była typem dziewczyny, która codziennie imprezuje, ale umiała się bawić. Lubiłem w niej wszystko, była cudowna. Rozumiesz? - widziałam, jak się uśmiecha. - Potem było gorzej. Jej ojciec strasznie ją dołował. Mówił jej, że nie jest niczego warta i żałuję, że ma taką córkę. Próbowałem ją przekonać, że jest inaczej, ale ona miała zakodowane w psychice, że jest nikim. Kochałem ją, a ona nie wytrzymała tej presji - wypuścił głośno powietrze. Kilka łez spłynęło po policzkach, kiedy zrozumiałam, jak skończyła się jej historia. - Musiałem się pozbierać po jej śmierci, chociaż miałem ochotę zajebać jej ojcu. Nie dałem ponieść się emocjom i żyje dalej. Dlatego radzę tobie to samo. Nie możesz skupiać się na tym co było, musisz wziąć się w garść i żyć dalej. Ci  kolesie, to skończeni kretyni i szkoda marnować na nich czas.

- Dziękuję - byłam mu wdzięczna z to, co mi powiedział. Poczułam przypływ energii od niego.

- Jak coś to pokój 36, zawsze mile widziana - uśmiechnął się w moją stronę i dopiero teraz mogłam zobaczyć jego błękitne tęczówki. - Nie siedz tutaj długo, bo zachorujesz - podniósł się i włożył ręce do kieszeni, po czym odszedł.

To dziwne, że jedna rozmowa może zmienić tak nastawienie do świata. Od dzisiaj chciałam być twarda i nie rozpamiętywać co było. Skupiam się na teraźniejszości, ale najpierw muszę zobaczyć, czy Aaron nie dzwonił. Znowu się zawiodłam, ale już tak bardzo nie bolało.

- Naomi? - usłyszałam znajomy glos, ale nie miałam zamiaru się odwracać. - Nie wiem, co powiedzieć - usiadł obok mnie.

- Prawdę?

- Wiesz dobrze, że bardzo cię lubię - przejechał dłońmi do twarzy. - Ale to nie to - westchnął, a ja poczułam jakieś dziwne ukłócie w sercu. - Nie kocham cię, nie potrafię - nie umiał pozbierać tego wszystkiego.

- Też tego nie czuję - patrzyłam, jak liście wirują na wietrze i swoją drogą było to bardzo ciekawe.

- Nie?

- Nie.

- Trochę mi ulżyło - złapał się za serce, a ja zaśmiałam się. - Ale nie chcę Nao, by między nami coś się popsuło.

- Chodzi ci o to, żebyśmy byli przyjaciółmi? - zapytałam, ale wiedziałam dokładnie, że o to mu chodzi. - Tak, zostańmy przyjaciółmi, potrzebuję tego - położyłam głowę na jego ramieniu.

- Nie jesteś zła, za to zdradę? - zapytał zaskoczony moją reakcją.

- Nie, bo zrobiłam dokładnie to samo - wzruszyłam ramionami. - Aaron przyjechał i stało się, a teraz uciekł i nie chcę mieć ze mną kontaktu.

- Dupek - stwierdził. - Jesteśmy kwita - zaśmiał się, a ja potwierdziłam głową.

- Ta dziewczyna - zaczęłam.

- Koleżanka, nic poważnego - machnął niedbale ręką, a ja nie ciągnęłam dalej tematu, bo widziałam, że to jednorazowe.

- Um.. Okey.

- Dlaczego masz kawę na kurtce? -spojrzeliśmy oboje na materiał, który przesiąknięty był napojem.

- Koleś na stacji - wywróciłam oczami, teraz trochę się śmiejąc z mojego złego humoru i że ci biedni faceci dostali ode mnie opieprz. - Nie widział mnie, a ja miałam kawę w ręce i stało się.

- Chodź bo zimno - poklepał mnie po ramieniu i zaczął wstawać z miejsca.

- Marilyn już nie ma w pokoju? - uniosłam brwi, a ten miał wielkie pytajniki w oczach.

- No co?! - oburzyłam się. - Nic nie poradzę, że twoja paniusia przypomina mi Marilyn Monroe - prychnęłam.

- No może jakby tak się bliżej przyjrzeć - zastanawiając się, wydął dolną wargę.

Po powrocie do akademika od razu wzięłam prysznic i rozpakowałam wszystkie rzeczy. Po dziewczynie nie było śladu, a fakt, że kolegi Deana już nie będzie, uszczęśliwił mnie jeszcze bardziej. Przed pójściem spać, sprawdziłam jeszcze telefon, ale żadnej wiadomości od Aarona nie było. Traciłam powoli resztę nadzieji na to, że otrzymam od niego jakieś wyjaśnienia.



______________

Tak teraz myślę, czy nie zmienić zakończenia.
Mam dwie wersje i coraz bardziej się zastanawiam.

Udało mi się napisać dzisiaj jeszcze jeden, więc myślę, że jutro epilog i planuję, że będzie on długi i właśnie nie wiem, czy zdążę.

Nie będzie 3 części, ponieważ mam już pomysł na kolejną książkę i nie chcę, aby przepadł.

Do epilogu! 💙❤

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz