Rozdział 24

5K 327 22
                                    

- Dobry wieczór Naomi - powiedziała kobieta po drugiej stronie, a ja zmarszczyłam automatycznie brwi.
- Dobry wieczór? - powiedziałam niepewnie.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
- Nie, nie. A mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
- Ach..tak. Nie przedstawiłam się. Jestem mamą Aarona.
- Um.. A dlaczego pani dzwoni z jego telefonu?
- Wiesz.. Był u mnie dzisiaj w szpitalu, bo pewnie ci mówił, że mam pojutrze operację.
- Tak, mówił - potwierdziłam.
- I był jakiś taki dzisiaj nieobecny. Nie wnikam czy się między wami coś wydarzyło, ale cieszę się, że jesteście razem. Miał pojechać do ciebie i tak się śpieszył, że zostawił na łóżku komórkę. Aaron strasznie się zmienił przy tobie. Dziękuję ci za to. Mam nadzieję, że się poznamy, o ile przeżyje - słychać było w jej głosie, że jest słaba.
- Też mam taką nadzieję i niech pani tak nie mówi.
- Powiedziałabyś Aaronowi, że zostawił telefon? - zapytała, a ja nie wiedziałam, czy powiedzieć jej o tym wypadku. Ona chyba nie powinna sie teraz denerwować.
- Tak jasne, jak przyjdzie do szpitala, to mu powiem.
- Do szpitala? - w tej chwili zdałam sobie sprawę, że Aaron nie powiedział jej o mojej chorobie.
- Powiedziałam szpital?? Nie, pokręciłam coś.
- Powiedz mi prawdę, coś sie stało?
- Znaczy ja jestem chora - stwierdziłam, że nie ma sensu jej okłamywać.
- Właśnie teraz dużo tych wirusów...
- Mam białaczkę - przerwałam jej, a ona jeszcze chwilę nic nie mówiła.
- O Boże dziecko - widać, że była zaskoczona. - I jak się czujesz?
- Za niecały tydzień mam przeszczep szpiku. To dopiero wczesna faza, więc są duże szanse, że wrócę do pełnego zdrowia. Niech się pani nie martwi.
- Nie rozumiem, dlaczego to spotyka tak cudowne osoby. Zmieniłaś mojego syna i jeszcze zamiast nagrody musisz cierpieć.
- Jesteśmy w tym razem - zaśmiałam się.
- I razem pokonamy chorobę - dopowiedziała. - Ucałuj ode mnie Aarona i idź spać, dobranoc.
- Dobranoc.

Ulżyło mi po tej rozmowie. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że chłopak ma kogoś innego. To też moja wina z tym wypadkiem. On jechał do mnie. Gdyby nie nasza sprzeczka, to teraz nie leżałby poobijany piętro pode mną.

Uchyliłam kawałek pościeli, założyłam kapcie i ruszyłam w kierunku drzwi. Otorzyłam je delikatnie, tak żeby nie skrzypiały i żebym nie zwróciła na siebie uwagi. Myślą, że powstrzymają mnie od pójścia do bruneta?
Rozejrzałam się dookoła i widząc, że korytarz jest pusty, a mgnieniu oka na palcach dobiegłam do schodów. Usłyszałam jakieś odgłosy. Prawdopodobnie lekarz rozmawiał z pielęgniarką i o czymś dyskutowali. Szli do góry po schodach, na pewno. Wróciłam na korytarz i zobaczyłam kantorek na miotły. Schowałam się w nim i czekałam, aż lekarz przejdzie. Po chwili nikogo już nie było i mogłam zbiec po schodach. Jeden problem był w tym, że nie wiedziałam, w której sali znajduje się Aaron. Są dwie opcje, albo będę szukać po salach, albo w recepcji nikogo nie ma i spróbuję znaleźć tą całą rozpiskę. Wybrałam opcję pierwszą, bo stwierdziłam, że jest mniej ryzykowna.
Zaczęłam zagładać do wszystkich sal po koleji, od czasu do czasu ktoś przechodził przez korytarz, więc musiałam ukryć się w pierwszej lepszej sali.
W końcu zobaczyłam na łóżku mojego chłopaka. Lampka była zaświecona, więc widziałam, że jeszcze obok leży jakiś chłopak i mężczyzna. Podeszłam do jego łóżka i przy okazji uderzyłam się w nogę, przeklinając cicho przy tym. Aaron spał. Miał założony gips na prawej ręce i przyklejone plastry na twarzy. Na ręce zobaczyłam wenflon, był podłączony do kroplówki. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam w skronie. Aaron żył i to było najważniejsze. Usiadłam ostrożnie na materacu, który ugiął się pod moim ciężarem. Pogładziłam jego włosy, które mile łaskotały mnie w dłoń.

- Kocham cie, wiesz... - położyłam się obok niego, chociaż wiedziałam, że nie wolno.

Wtuliłam się w bok ciepłego ciała bruneta. Położyłam głowę na torsie Aarona, a dłoń zaplotłam z jego.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Aaron POV:

Pamiętam tylko, jak jechałem do Nao. Chciałem ją przeprosić za swoje zachowanie. Wiem, że zareagowałem za nerwowo i żałuje tych słów. Miałem sprawdzić godzinę, upewnić się czy jeszcze wpuszczą mnie do Naomi. Sięgnąłem do kieszeni, ale nie wyczułem telefonu. Zacząłem błądzić rękami po spodniach. Stwierdziłem, że musiałem, zostawić u mamy. W chwili kiedy wzrokiem wróciłem do jezdni, zauważyłem samochód, który wyprzedzał z naprzeciwka.

Śniło mi się o nas. O mnie i dziewczynie, którą tak kocham. Spotkałem się z nią. Była przerażona, krzyczała coś w moim kierunku, ale nie słyszałem nic. Na końcu kiedy uświadomiłem sobie, że ona znika z mojego pola widzenia, powiedziałem jej, że musimy walczyć. Później już jej nie było.

Pomimo bólu, który mi towarzyszył, starałem się nie myśleć o nie czym złym. Odzyskałem przytomność dopiero na sali. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem dwa łóżka obok siebie, na jednym z nich leżał młody chłopak, a na drugim średniego wieku mężczyzna. Chciałem poruszać ręką, ale nie mogłem, więc spojrzałem na nią i okazało się, że miałem założony gips. Do tego bolała mnie głowa i czułem dziwne szczypanie w okolicy brody.

Lekarz był u mnie dwa razy i rozmawiał ze mną na temat obrażeń jakie poniosłem. Później pobrali mi jeszcze krew do badań i założyli kroplówkę. Nie miałem telefonu, żeby zadzowonić do mamy, ani Nao. W ostateczności poszedłem spać.



Przebudziłem się w nocy. W sali panował półmrok, a mnie coś gniotło w bok. Spojrzałem w dół i zauważyłem brunetkę, przyklejoną do mojego ciała. Jej włosy zaczęły łaskotać moją brodę. Nie wiem skąd ona się tutaj znalazła i kto jej o tym wszystkim powiedział, ale cieszyłem się jak dziecko, kiedy ją zobaczyłem. Miała takie zimne rączki i nawet nie przykryła się pościelą. Próbowałem jedną ręką jakoś ją przykryć, ale nie szło mi to za dobrze. W końcu po kilku minutowych zmaganiach z kołdrą, otuliłem ją. Przysunąłem bliżej siebie i pocałowałem we włosy. Moja księżniczka leżała obok mnie i to było najważniejsze. Rany się zagoją, samochód można kupić nowy, ale takiej Nao już drugiej nie znajdę.
Wciągałem zapach jej włosów, który naprawdę mi się podobał. Musiała umyć dzisiaj włosy, bo jeszcze u nasady były lekko wilgotne. Pogładziłem kciukiem jej ciepły policzek, a ta cichutko zamruczała. Widziałem, że spała dość mocno, więc nie miałem zamiaru jej budzić i też sam postanowiłem ponownie zasnąć.





__________

Aaron przecież nie mógł być takim dupkiem!
Cieszycie się, że wszystko z nim okey?
A może jeszcze coś się wydarzy? I nie będzie tak dobrze.

Mam nadzieję, że podobał się dzisiejszy rozdział.

Do zobaczenia 😘😘

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz