Rozdział 7

8K 391 49
                                    

Film skończył się jak zwykle happy endem, którego nie lubię. Zawsze podobają mi się filmy ze smutnym zakończeniem. To już jest przereklamowane. Jeszcze w romansach zwłaszcza, księżniczki znajdują swoje księcia.. Koniec.

- Jak się podobało? - zapytał Aaron, kiedy wychodziliśmy z sali.

- Było ok - stwierdziłam, aby nie robić mu przykrości.

- Widzę przecież, że się nie podobało - cały czas dotrzymywał mi kroku. - Mało co nie zasnęłaś - włożył ręce do kieszeni.

- Nie lubię happy endów - westchnęłam, zakładając na ramiona sweterek. - To takie przereklamowane.

- Czyli spaliłem?

- Nie, coś ty - powiedziałam szybko. - Masz u mnie dużego plusa za to, że nie wziąłeś mnie na jakieś romansidło - zaśmiałam się.

- Oo plusuje - uśmiechnął się zachwycony.

- No tak troszkę - pokazałam na palcach, prawie je łącząc.

- Nao? - zatrzymał się. - Znaczy Naomi - poprawił się natychmiast.

- Tak? - odróciłam się do niego, także stając w miejscu.

- Chcę żebyś wiedziała, że te wszystkie walki, to ja nie robię tego dla siebie - spuścił głowę. - Nie chcę żebyś uważała mnie za aroganckiego dupka, który nie ma zadnyvh uczuć. Kiedyś na pewno wyjaśnię ci wszystko, jeżeli będziesz oczywiście chciała mnie znać.

- Nie wiem co mam powiedzieć - zmarszczyłam brwi, robiąc dwa kroki do przodu.

- Po prostu przytul mnie - powiedział niepewnie, jakby bał się odtrącenia. Podeszłam powoli i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, czując od niego ciepło i słysząc bijące serce.

- Aaron? - oderwałam głowę od jego torsu. - Chcę przyjść na twoją walkę - rzuciłam.

- Nie, nie chcę abyś patrzyła na moją poobijaną mordę, a po za tym tam jest niebezpieczne - próbował odwieść mnie od moich zamiarów.

- Pójdę z Mattem - wzruszyłam ramionami. - A po za tym lubię patrze.. - w porę zorientowałam się co mówię i przerwałam w pół zdania.

- Na co lubisz patrzeć? - na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. - Na mnie, takiego bez koszulki? Lubisz patrzeć na tego seksownego Aarona?

- Och.. - warknęłam, uderzając go w tors i ruszyłam do samochodu. - Otwieraj! - krzyknęłam, szarpiąc za klamkę.

- Spokojnie - stanął za mną, a ja czułam, że moje policzki rumienią się. - Otworzę, jeśli przyznasz, że lubisz widok pół nagiego mnie.

- Mogę pójść pieszo - wzruszyłam ramionami, wiedząc, że ten gnojek nigdy by mi na to nie pozwolił. - Idę, do zobaczenia na walce, powodzenia - pomachałam i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie.

- Jesteś uparta i zbyt pewna siebie - złapał mnie za nadgarstek, prowadząc do samochodu. - Musimy nad tym popracowć - mówił raczej sam do siebie, otwierając mi drzwi.

- Ja nie żartowałam, przyjdę na tę walkę - zapięłam pasy, przyglądając się brunetowi.

- Nie ma mowy - mówił stanowczo, robiąc długie przerwę między wyrazami.

- Nie zabronisz mi - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - Mówisz jakbyśmy byli starym dobrym małżeństwem.

- Do tego jeszcze dojdziemy - widziałam z jaką swobodą prowadzi samochód, jakby robił to zawodowo.

Po prostu walcz! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz