Sandcastles.

2.3K 119 4
                                    

Wzdycham i odwracam się na brzuch, otaczając dłońmi poduszkę, a także wdychając jej zapach. Zapach Jade... Moja ręka sięga na drugą stronę łóżka, a brwi marszczą się kiedy okazuje się, że nikogo tam nie ma. Otwieram spanikowana oczy i siadam szybko, rozglądając się po pokoju. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, a drzwi od łazienki są lekko uchylone, jednak nie ma tutaj osoby, której szukam. Zegar wskazuje godzinę 11:24, a ja decyduje się wstać, by poszukać Jade i przy okazji zmusić ją do jedzenia. Kiedy wstaję, zakładam na nogi papcie brunetki w kształcie jednorożca, które sprawiają, że choć na chwilę się uśmiecham, po czym udaję się w stronę salonu oraz kuchni. Z głębi domu dobiegają stłumione głosy, a także muzyka, która leci w tle. Kieruje się do kuchni, a kiedy do niej wchodzę, zatrzymuje się w niewielkim szoku. Dziewczyna siedzi przy stole ze swoim bratem i jego narzeczoną, jedząc śniadanie i śmiejąc się.

- Yyy hej - szepczę z chrypą.

- O hej Mary - mówi z błyskiem w oku Ann - siadaj - wskazuje zachęcająco na stół, a ja czynię to co każe.

- Jak minęła noc? - pyta Karl, a ja czuje jak na moje policzki wpływa czerwień.

- Dużo nie wypiłyśmy, więc było dobrze - odpowiada za mnie Jade, a ja zasłuchuje się w jej głos.

Po nocnym incydencie czuję się inaczej, dziwnie, ale nawet przyjemnie, choć nie daje mi spokoju to co widziałam.

- Zjesz coś dzisiaj? - pyta śmiejąc się chłopak, a ja czerwienie jeszcze bardziej i zabieram się za posiłek.

***
Po śniadaniu Ann i Karl wracają do swojego pokoju, a brunetka bierze się za sprzątanie ze stołu. Ja za to nie mogę się ruszyć i siedzę tak, wpatrując się w ścianę. Moje myśli wciąż przywołują obrazy z wczorajszej nocy, a na język ciśnie mi się milion pytań. Jestem całkowicie zagubiona, a spokojna, zbyt spokojna Jade, nie pomaga mi w tym. Nagle słyszę jak krzesło obok mnie odsuwa się, a ktoś na nim siada. Ten ktoś to ciemnowłosa piękność, która zawładnęła moim sercem i duszą, wprowadzając do umysłu chaos.

- Wszystko w porządku? - pyta cicho, a z moich ust wydobywa się prychnięcie.

Pomimo tego, iż nie chce być niemiła ani ranić jej, jestem dzisiaj bardzo zirytowana i poddenerwowana.

- Czy wszystko w porządku? Ty pytasz czy wszystko w porządku? - szepcze, wybudzając się z transu i odwracając w stronę dziewczyny.

Patrzy na mnie niespokojnie jakby bała się, że powiem coś.... powiem coś, co ją zrani. Opuszczam ramiona i głowę, a oczy zamykam jednak obrazy w mojej głowie nie znikają, a nasilają się. Tak bardzo mnie wystraszyła, kiedy zobaczyłam ją klęczącą przed toaletą. Byłam przerażona i nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam się zraniona i rozbita, choć to ona cierpiała i pewnie nadal cierpi. Bezsilność jaka owładnęła moim ciałem, jest nie do opisania. Nie wiedziałam co robić, nie wiedziałam co robię. Mimo tego wszystkie moje czyny i słowa były szczere, dlatego teraz siedzę całkowicie zła i zagubiona przed dziewczyną, którą tak bardzo kocham. Po moich policzkach zaczyna płynąć ciepła ciecz, a wczorajsze uczucia wracają z podwojoną siłą. Chyba jeszcze nie doszłam do siebie.... Nagle otaczają mnie z dwóch stron malutkie, ale silne ramiona. Wtulam się w szyję dziewczyny i otaczam rękoma jej kruche ciało, mocząc łzami jej koszulkę. Czuję się jakbym tonęła w całej masie uczuć, które wszystkie oddane są jej, choć niektórych nie chciałabym czuć. Łapie się jej kurczowo bojąc się o nią, o jej życie. Tak bardzo mnie boli myśl, że ktoś ją skrzywdził, że ona sama skrzywdziła siebie, że nie umiałam tego zauważyć wcześniej. Moje serce bije mocno, a z każdym uderzeniem, moją klatkę wypełnia ból.

- Przepraszam - szepczę, a moimi ciałem targa kolejny atak bólu.

- Ciiiii - szepcze, kołysząc mnie - To nie twoja wina.

PassionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz