I won't...

1.9K 103 13
                                    

Nadszedł ten dzień. Ten straszny, a zarazem w jakiś dziwny sposób ekscytujący dzień. Nie raz przecież kończy się szkołę, wyjeżdża z rodzinnego miasta, wynajmuje mieszkanie i zaczyna być się całkowicie odpowiedzialnym za całego siebie. Poprawiłam jeszcze tylko swoje włosy, a czarną, rozkloszowaną spódniczkę obciągnęłam w dół i przejrzałam się w lustrze. Moje blond włosy opadały luźno na ramiona, biała, luźna bluzka poruszała się z każdym moim ruchem, a spódniczka podskakiwała. Twarz była rozświetlona rozświetlaczem, brwi podkreślone cieniem, a rzęsy wytuszowane. Założyłam jeszcze tylko swoje czarne czółenka z kokardką i wzięłam swoją kopertówkę.

- Wszystko będzie dobrze - szepnęła brunetka wchodząc do pokoju.

Przyjrzałam się jej, a delikatny uśmiech wpłynął na moją twarz. Miała białą sukienkę, która sięgała jej do kolan i opinała się na jej ciele. U szyji miała czarną wstążkę, która tworzyła średnich rozmiarów kokardkę. Włosy dzisiaj spięte w wysokiego kucyka, podskakiwały z każdym jej krokiem. Zbliżyła się do mnie i ujęła moją twarz w dłonie, a ja przymknęłam oczy, chcąc choć na chwilę poczuć ukojenie, które niesie jej dotyk. Jej wargi dotknęły moich, szybko mnie całując.

- Będę za drzwiami. Jak tylko wyjdziesz będę czekała na ciebie - szepcze w moje usta, a ja z wolna się uspokajam.

- Zresztą dasz sobie radę. Tyle się przygotowywałaś. Jesteś mądra, bystra i obeznana we wszystkich możliwych kierunkach - cmoka mnie w usta.

- A teraz musisz już iść, ponieważ Luke zaczyna w tym momencie narzekać na ciebie - zaśmiałyśmy się obie.

Złączyła nasze usta, a ja oddałam się choć na chwilę temu powolnemu pocałunkowi.

- Kocham cię - powiedziałam, wychodząc.

- Ja ciebie też. Trzymam kciuki - pomachała mi i chłopakom w aucie.

- Gotowi? - spytał Josh nas obu kiedy ruszyliśmy.

- W ogóle - powiedzieliśmy równocześnie tym samym wywołując u bruneta śmiech.

- Ale skopiemy im dupy, a potem świętujemy przez następne miesiące! - uniósł w geście radości blondyn, a ja mu zawtórowałam.

***

- Mary Edwards - usłyszałam głos nauczyciela, a echo rozeszło się po wielkiej sali gimnastycznej.

Przełknęłam ślinę, aż miałam wrażenie, że każdy to słyszał. Odebrałam od kobiety swój numerek, kartkę z swoimi danymi, specjalne naklejki, którymi miałam oznaczyć testy oraz trzy długopisy. Nauczycielka upewniła się mnie tysiąc razy czy nie mam żadnego urządzenia i czy wszystko dostałam, po czym wpuściła mnie wprost do klatki potwora. Rozejrzałam się za swoją ławką, a kiedy ją odnalazłam, zajęłam swoje miejsce. Trzy ławki przede mną na krzyż siedział mój przyjaciel, który w tym właśnie momencie mi machał. Odmachałam niezdarnie, tym samym zrzucając swoje długopisy na ziemię. Moje policzki wypełniło ciepło, a ja szybko schyliłam się po swoje jedyne urządzenia do pisania. Ułożyłam wszystko na stole i założyłam włosy za ucho, a kobieta nadal wywoływała uczniów. Moje palce bezwiednie bębniły o drewnianą ławkę, pokazując moje zdenerwowanie. Starałam się uspokoić jakoś swój drżący oddech, a myśli pokierować na odpowiedni tor.

- Dzisiaj piszecie egzaminy z angielskiego i niemieckiego, a niektórzy z was piszą także rozszerzenia z tych przedmiotów - rozpoczęła tymi słowami kobieta z komisji.

***

Wybiła godzina 14:00, a ja odkładałam właśnie długopis. Na dzisiaj koniec - odetchnęłam z ulgą i mimo wszelakich obaw byłam z siebie w jakiś sposób zadowolona. Czekałam aż kobieta mnie wyczyta, a kiedy w końcu to nastąpiło wstałam wraz z wszystkimi swoimi rzeczami i oddałam je jej. Opuściłam salę, podniosłam z ziemi torebkę, która tu na mnie czekała, po czym skierowałam się do wyjścia.

PassionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz