9

2.9K 120 8
                                    

Ręka dziewczyny zsunęła się z gałęzi, pozostawiając ją w niebezpiecznym zwisie. Nie raz była w podobnych sytuacjach i nie raz skakała po drzewach. Niestety z jej skupienia, wyrwał ją Lai, przez, którego nie była w stanie się skoncentrować .

-Ellie, błagam cię nie ruszaj się zaraz się stąd zdejmę! - cały roztrzęsiony, zaczął wchodzić na barierkę

-Nie! Niech pan nie wchodzi! Ja sobie poradzę. - dodała, momentalnie łapiąc się z powrotem drzewa

-Nie żartuj sobie! - pierwszy raz widziała, go tak zdenerwowanego

-Przejdę zaraz do pnia i sobie zejdę - przesuwała się w wybraną stronę

-Mówiłem ci nie ruszaj się! Zaraz cię ściągnę! - rozglądał się po pokoju, szukając czegoś co pomoże mu ją dosięgnąć

-Jak pan przestanie na mnie krzyczeć to ja sobie zejdę. - dziewczyna nie chciała pokazać, że też się boi. Zaczęła powoli przesuwać się w stronę pnia, tak aby mogła spokojnie z niego zejść

-Dziewczyno, czy ty się niczego nie boisz!? - Lai ruszył w stronę wyjścia

Szybkim biegiem dotarł pod same drzewo. Obserwował Ellie, zaczęła już schodzić. Musiała ostrożnie wybierać gałęzie ponieważ sześćdziesiąt pięć kilo, nie jest odpowiednią wagą na wąską gałąź. Będąc w połowie drogi, niefortunnie wybrała jedną ze słabszych. Momentalnie złamała gałąź, prowadząc do własnego zwisu. 

-Ellie! - krzyknął przestraszony nauczyciel

-Ni.. nic mi nie jest! - odparła, lekko skołowana

Powoli, kierowała się w dół, nie zważając na niego. Gdy stanęła na najniższej gałęzi, dwa i pół metra nad ziemią, musiała zeskoczyć. Usiadła na drzewie z zamiarem zsunięcia się z niego, natomiast poczuła w pasie czyjeś dłonie. Lai złapał ją mocno i asekurował jak skakała. Stała już przed nim, lecz nauczyciel nie ściągnął rąk z jej talli, tylko przyciągnął ją do siebie. Bez wahania położył głowę na jej ramieniu, wprawiając ją w zakłopotanie. Ellie czuła jego przyśpieszone bicie serca oraz delikatne perfumy. Silne ręce Laia trzymały ją mocno w pasie, powodując rumieńce na jej twarzy.

-Proszę pana? - spytała cicho

-Nie mów tak do mnie jak jesteśmy sami. - szepnął cały czas trzymając swoją głowę na jej ramieniu

-Yhym.. - odparła miło, wtulając się w niego

Kuanlinowi spodobało się jak Ellie się do niego przytula. Na jego twarzy za widniał jeden z najprzyjemniejszych uśmiechów. Jeszcze przez chwilę oboje stali przytulając się do siebie. Dziewczyna pierwszy raz miała taki kontakt z jakimkolwiek chłopakiem. Była bardzo szczęśliwa, aż po chwili przypomniało jej się, czemu właściwie weszła na te drzewo. Wyszła z jego uścisku, odkrywając swoje rumieńce.

-Umm... Lai? - niepewnie spytała, patrząc w ziemię

-Tak? - przyglądał się jej z ciekawością

-No bo wiesz... - znów obserwowała depczącą przez nią trawę

-Spójrz na mnie. - przerwał jej, a dziewczyna powoli podniosła wzrok i spojrzała w jego ciemnobrązowe oczy, powodując uśmiech na jego twarzy

-Teraz mów. - dodał zadowolony

-No bo wiesz, teraz jakby nie było, mieliśmy biec no z tą mapą, tam wiesz w las i w ogóle to trochę czasu minęło i no tak no trzeba by było tam już pójść. - zaczynała się plątać we własnych słowach

-Już o tym pomyślałem.- zaśmiał się gdy Ellie zrobiła mocno zdziwioną minę  - Biegnąc po schodach, napisałem do pana Jamesa, że wymiotowałaś i dogonimy ich - jego uśmiech rozpraszał jej myśli

Luke stojący przy mecie wyczekiwał na Ellie. Ciekawił go fakt, iż jeszcze jej nie ma, przecież jest wysportowana, powinna już tu być. W oddali widział ostatnią osobę, która ledwo co biegnie. Przyjrzał się dobrze, lecz zamiast Ellie zobaczył blondynkę z jej pokoju. 

-Hej, gdzie jest Ellie? - spytał się zmęczonej dziewczyny

-Weź się koleś odczep, co?! - odparła mu cała zdyszana

Widać było, że ledwo oddycha, więc nie oczekiwał jakiejś dalszej konwersacji. Niezadowolony zszedł jej z drogi i zaczął szukać trenera Jamesa. Przeszedł przez padniętych ludzi z numerkami na koszulkach. Każdy dostał naklejkę z kolejnością w której przybiegł, co miało potem stanowić o ich karach. Zauważył nauczyciela siedzącego na głazie i śmiejącego się do listy osób. Był ostry i wymagający jak Lai, więc taki szyderczy uśmiech nie oznaczał niczego dobrego. James spostrzegł patrzącego na niego Luka i machnął do niego, wciąż się szczerząc.

-Co tak patrzysz, numer jeden? - spytał podtrzymując swój dobry humor

-Mam pytanie, zauważyłem, że Ellie Holt jeszcze nie przybiegła. Czy mogę pójść sprawdzić co się z nią dzieje? - grzecznie stał na wprost

-Wymiotowała i została z Laiem, ale zaraz przyjdą, więc nie ma takiej potrzeby. - zajął się z powrotem wypełnianiem listy

-Dobrze, dziękuję. - zaczął odchodzić po krótkiej i rzeczowej odpowiedzi

Luke zirytował się słysząc, że Ellie znów jest z Kuanlinem.  Przeszedł jeszcze raz na metę, a chwilę później przyszła Ellie z Laiem. 

- Ellie, nic ci nie jest? - zmartwiony podbiegł do niej 

-Nie, nie, nic mi nie jest po prostu się źle poczułam. - odpowiedziała zakłopotana, uśmiechając się, co nie spodobało się Laiowi

-A ty chłopcze jeśli nie chcesz mieć minusowych punktów, to wracaj do grupy. - przerwał im stanowczo, lecz w tej chwili włączył się jego telefon

-Może pan odbierze? - odpyskował mu 

Lai wyciągnął telefon z zamiarem anulowania połączenia, lecz wstrzymał się. Przez chwilę  nie wiedział co powinien zrobić. Ellie wychyliła się, aby zobaczyć kto dzwoni. Kontakt był zapisany pod nazwą "Naomi". Wyraz jej twarzy od razu się zmienił, zesmutniała. Domyśliła się, iż pewnie jest to jego dziewczyna. Widząc jej smutny wzrok, Luke szybko zareagował.

-To pewnie pana dziewczyna, więc niech pan odbierze. - nauczyciel zaniemówił, gdy Luke wykorzystał sytuację 

-Ellie chodźmy do reszty. - uśmiechnął się, zabierając ją od niego



Naprawdę?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz