Mroczna Grota

6.1K 412 160
                                    

- Jeszcze raz! – zaskrzeczała.

Chłopak odetchnął ciężko, ale nie sprzeciwił się.

Stanął na środku pokoju i przygotował różdżkę.

Coś kliknęło i nadal nie otwierając oczu rzucił zaklęcie obezwładniające w miejsce hałasu.

Ciało uderzyło o podłogę.

Odchylił się do tyłu łapiąc równowagę, kiedy zaklęcie mijało jego twarz i wycelował różdżkę w kolejnego przeciwnika.

Przeciwnik uderzył o ścianę, a chłopak lekko się wzdrygnął, bo był pewien, że usłyszał łamanie kości.

Był rozproszony na tyle, że zaklęcie wyrwało mu różdżkę z ręki i poszybowało do ostatniego przeciwnika.

Bellatrix.

 Skrzywił się, kiedy zobaczył nadlatującą klątwę, bo wiedział, że nie zdąży jej uniknąć. Żółty promień dotknął jego ciała i upadł na ziemię zwijając się w agonii. Był pewien, że ma uszkodzony każdy nerw w ciele. Marzył, żeby tylko ten dzień się już skończył!

Klątwa ustała.

Usłyszał uderzenie różdżki o podłogę i otwierając oczy zobaczył ją turlającą się koło jego głowy.

- Było lepiej niż ostatnio. – odparła. – Wytrzymałeś prawie 17 sesji, zanim przegrałeś.

Przegrałeś.  - Nienawidził tych słów, to przez nie zawsze bolało.

Sesje, jak to Bella nazywała, składały się z pojedynków, on kontra trzech do pięciu przeciwników, w zależności od jej humoru.

Sesja kończyła się, kiedy albo on albo przeciwnicy, przestawali stanowić zagrożenie. Można by pomyśleć, że jedna czy dwie byłaby wystarczająca, ale nie... Bella miała kompletnie inny punkt myślenia. Uważała, że im więcej tym lepiej.

Nie obchodziło ją jak bardzo źle się czuł, jak bardzo wyczerpany był, czekała aż osłabnie na tyle, żeby móc mu jeszcze dopiec.

Wstał powoli na kolana podpierając się drżącymi rękoma.

- Wybacz – powiedział. – Przegrałem.

- Owszem, mój książę. Przegrałeś – Sanguis czekał na zaklęcie torturujące, które nie nadchodziło.

Podniósł głowę i spojrzał na swoją nauczycielkę.

- Czarny Pan chce cię dzisiaj widzieć. Ma plany na jutro i lepiej by było, gdybyś w tym czasie nie słaniał się na nogach.

Sanguis skinął krótko głową i sięgnął po różdżkę.

- Wrócisz tu jeszcze wieczorem. Czarny Pan przyjdzie popatrzeć.

- Oczywiście – powiedział i wyszedł.

Skierował się prosto do swojego pokoju.

Wiedział już, że jeśli wszystko boli to nie ma, co się nad sobą rozczulać tylko szybko zdjąć ubranie i umyć w ciepłej wodzie, żeby rozluźnić mięśnie.

Dlatego pierwsze, co zrobił, to wskoczył pod prysznic.

Przebrał się z treningowych ubrań i założył czarne, czarodziejskie szaty i lustrzaną maskę. Nienawidził tej maski. Czarny Pan, jednak nalegał aby ją nosił, bo żaden śmierciożerca, poza wewnętrznym kręgiem, nie może się o nim dowiedzieć.  Dopóki nie nadejdzie czas.

Zawsze chował się w cieniach, był w tym mistrzem.

Założył kaptur  i rękawiczki.

Wyszedł ze swoich komnat i ze wschodniego skrzydła do głównej sali, gdzie oczekiwał go jego pan.

Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz