Pierwsza krew

2.4K 207 46
                                    


Harry stał przed oknem swojej sypialni obserwując maleńkie śnieżynki kładące się na parapecie po drugiej stronie szyby. Słońce jeszcze nie wstało, a w zamku było cicho.

W jego komnacie było zimno, zdążył już zapomnieć, jak chłodno jest w Mrocznej Grocie o tej porze roku, przyzwyczaił się do ciepłego łóżka w Hogwarcie i zawsze palących się kominków, do szumu rozmów i śmiechów w ciągu dnia...

Wyglądał na zewnątrz ze ślepym wyrazem twarzy obracając w dłoniach medalion.

Usłyszał za sobą maleńki odgłos i szybko się odwrócił czym o mało nie przyprawił o zawał skrzata domowego, który przyniósł mu eliksir na wzrok.

Skrzat odwrócił spojrzenie od Harry'ego i szybko położył fiolkę przy łóżku, po czym uciekł.

Harry westchnął i odwrócił się od okna chowając medalion do wewnętrznej kieszeni szaty.

Podszedł do stoliczka i odkorkował buteleczkę. Pijąc wszystko jednym haustem, dotknęło go idiotyczne i nieracjonalne uczucie... -Zapomniał imienia własnego skrzata...

- To nadzwyczajne! – śmiała się Bella i miotała kolejną klątwę w jego stronę.

Rzeczywiście, takie było.

Harry nie potrafił tego wytłumaczyć, ale przez tak długą przerwę, bez codziennych treningów z Bellatrix i innymi śmierciożercami, nie stracił wiele na formie, wręcz przeciwnie. Wydawało się, że ma więcej mocy i energii. Jego zaklęcia były potężniejsze i prawie zawsze trafiały, a Harry kończył już 22 sesję i czuł się tylko trochę zmęczony.

- Expelliarmus! – wykrzyknął i rozbroił Bellę po raz kolejny.

Kobieta klasnęła w dłonie.

- Doskonale książę! – śmiała się. – Świetnie!

Harry uspokoił oddech i wrócił do naturalnej pozycji.

- Czarny Pan będzie zadowolony. – powiedziała solennie.

Harry tylko potaknął i przełknął ślinę, uśmiechał się, ale adrenalina dalej buzowała w jego ciele i nieprzyjemna gula czaiła się w gardle.

Po porannych lekcjach Harry poszedł się odświeżyć i nie przejmując się brakiem maski poszedł na spotkanie z Voldemortem.

- Panie. – powiedział na powitanie, klękając przed nim.

- Harry... Nie musisz się przede mną kłaniać, jesteś moim synem. Nie ma takiej potrzeby. – powiedział Voldemort odprawiając machnięciem ręki McNaira i Avery'ego.

Harry czuł na sobie spojrzenie tego drugiego trochę dłużej niż powinien, ale postanowił się tym nie przejmować.

- Słyszałem od Belli o waszym treningu. – kontynuował Voldemort. – Nie wiem, co może mieć wpływ na twój nagły skok magii, ale możesz być pewien, że podejmę w tym kierunku odpowiednie kroki.

Harry powstał z kolan.

- Doszły cię już słuchy o naszym porannym gościu? – zapytał Voldemort prowadząc go bocznym korytarzem w stronę pokoju, gdzie był przetrzymywany podczas bezowocnych starań Alecto do dostania się do jego umysłu.

- Gościu? – powtórzył Harry.

- Zeszłej nocy, zjawił się tutaj. – wytłumaczył Voldemort zerkając na Harry'ego kątem oka.

- Wybacz panie, ale przecież to niemożliwe. Nikt nie wie, gdzie znajduje się twoja kryjówka...

- To prawda, nikt nie wie, oprócz śmierciożerców.- odpowiedział Czarny Pan i otworzył drzwi jednego z pokoi, przepuszczając Harry'ego przodem.

Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz