Komplikacje

5.3K 370 38
                                    


Ból.

To pierwsze, co wiedział po przebudzeniu, choć nie rozumiał jak mógł pomyśleć, że się budzi.

Leżał na miękkim łóżku, ale ciało miał zdrętwiałe i obolałe. Poruszył ręką spoczywającą na pościeli, a jego instynkt skierował ją do rany na brzuchu. Napotkał bandaże, świeży opatrunek i po kilku chwilach namysłu zrozumiał, że rana jest wstępnie zaleczona, a ból jest już raczej wspomnieniem.

Wziął głęboki oddech i odłożył rękę z powrotem na pościel.

Była miękka i ciepła pod jego palcami, co było raczej dziwne, bo jego pościel była cienka i chłodna...

Poczuł, że łóżko się ugina przy jego boku pod czyimś ciężarem.

- Wiem, że nie śpisz.

Ten głos. Kojarzył ten głos...

Otworzył oczy krzywiąc się na jasność jaka była po drugiej stronie powiek i spotkał szare, ciepłe spojrzenie.

Przez pierwsze chwile był zdezorientowany.

- Black – powiedział, po raz kolejny smakując to słowo.

Nie spotykał często Aurorów, którzy nie chcieli by go aresztować, zabić itd...

W dodatku ten jeden wyjątkowo podpadł czymś Belli, a tym samym zebrał sobie dodatkowy punkt.

Tylko dlaczego w jego pokoju miałby być Auror?

Wspomnienia z... wtedy napłynęły do niego z szokiem i obezwładniającym przerażeniem.

Zacisnął szczękę i dłonie na pościeli.

To nie był jego pokój.

Jego wzrok opadł na drzwi, drzwi na których opierał się facet z tą głupią nogą!

Teraz z jakiegoś chorego powodu ten widok wydał mu się śmieszny.

- Jak się czujesz? – spytał Black.

San próbował ukryć zdziwienie, ale nie miał na to dość siły i przytomności.

- Czemu cię to obchodzi?

Mężczyzna westchnął ciężko i spojrzał na bandaże.

Dlaczego to było takie trudne? – pytał sam siebie.

- Bardzo mi przykro... Przepraszam, że musiałeś tak ucierpieć, Harry.

Głowa chłopaka niespodziewanie podskoczyła, przez co zawsze czujny ex-auror wyciągnął różdżkę, ale chłopak wydawał się nim nie przejmować.

- Jak mnie nazwałeś? – spytał nieswoim głosem.

- Harry. Bo tak masz na imię, prawda? – spytał Black, a coś w jego głosie sprawiło, że San nie chciał go rozczarować.

Przez chwilę wpatrywał się w jego twarz jakby próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie.

- A jak ty masz na imię? – odezwał się w końcu.

- Syriusz.

Chłopak z grymasem i bardzo widocznym cierpieniem podciągnął się, żeby usiąść i oparł się o ścianę za nim.

- Gdzie jestem?

Syriusz spojrzał na Moody'ego, a tamten pokręcił głową.

Nie powiedzą mu.

Chłopak westchnął.

- Czego ode mnie chcecie? – zapytał sam szukając rozwiązania. – Informacji o Voldemorcie? Wiem nie wiele o jego planach, nie należę do wewnętrznego kręgu.

Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz