James i Lily - 36

1.7K 156 23
                                    


Lily obudziła się z krzykiem.

W zasadzie nie pamiętała, co ją tak przestraszyło, ale czuła się wręcz sparaliżowana strachem.

Nawet nie wiedziała, że płacze. Ale nie płacze-płacze, tylko płacze-płacze-płacze – jak w prawdziwej histerii!

- Ci... Już Lils, spokojnie, jestem tu, słyszysz? Jesteś bezpieczna, to ja... Lily, kwiatuszku, proszę... Nie płacz, jestem... jestem... - powtarzał James również bliski łez i spacyfikował jej ręce, żeby go nie uderzyła, bo w przypływie paniki zaczęła wymachiwać rękami i kopać nogami, powieki miała mocno zaciśnięte.

Wpakował się za nią na szpitalne łóżko i mocno ją objął, kiedy ona dalej się wyrywała i płakała. Położył policzek na czubku jej rudych włosów i szeptał dalej uspokajające słowa.

Po kilku minutach, Lily w końcu zaczęła brać głębsze oddechy, a i brakło jej już siły i pozwoliła ramionom opaść.

- J-James? – wychrypiała.

- Tak Lily, to ja. – ledwo wyszeptał, bo jego gardło było tak zaciśnięte z ulgi i szczęścia, że nie mógł nawet mocniej rozewrzeć warg, przez odcisk uśmiechu.

Otworzyła oczy i obróciła się do niego, a jej ramiona lekko się zatrzęsły, kiedy spojrzała w jego oczy. Z kolei James nie mógł oderwać od niej wzroku. Tak dawno nie widział tych zielonych tęczówek, jej opadających i wznoszących się wraz z powieką rzęs. Drgania kącików jej ust, rumieńców... A teraz nie mógł przestać wpatrywać się w jej różane usta.

Nie zastanawiając się wiele pocałował ją delikatnie, ale zaraz pocałunek przeistoczył się w bardzie żarłoczny i namiętny.

Lily zarzuciła mu ręce na szyję i usiadła na jego kolanach w bardziej wygodnej pozycji.

- Myślałem... że... Cię ... stracę... - wyszeptał biorąc oddechy między pocałunkami.

Lily uśmiechnęła się, choć ich usta dalej się dotykały, a on następnie scałował łzy z jej policzków.

Potem wtuliła się w jego pierś. Siedzieli w takiej pozycji, wsłuchując się w swoje oddech i wbijając dłonie jak najmocniej w swoje ciała, niczym w morderczym uścisku, bojąc się puścić.

- Harry? – zapytała po kilku minutach ciszy, kiedy zdołała zebrać myśli.

James nie odpowiedział.

Jak mógł jej powiedzieć, że Harry się obudził? Że cierpi prawdopodobnie na amnezję? I że on, James zawalił na całej linii i go stracił, pozwolił chłopcu uciec w nieznane?

Jednak Lily inaczej zinterpretowała ciszę ukochanego. Pomyślała, że Harry dalej musi być w śpiączce i James nie chce o tym mówić.

- Długo spałam? – zapytała zamiast tego. – Nic mnie nie boli, choć czuję się trochę sztywna...

James jęknął z frustracją i schował twarz w jej włosach.

Dlaczego zadawała pytania? Dlaczego chciała o tym rozmawiać, o tym wszystkim?

- James? – zapytała cicho i delikatnie.

- Dwa tygodnie minęło od śmierci Albusa. – powiedział w końcu.

Lily wessała głośno powietrze.

- Byłam nieprzytomna przez tydzień? – zapytała z przerażeniem. – Co z Hogwartem? Syriuszowi i Remusowi nic nie jest? – pytania same nasuwały się na język, kiedy nagle zesztywniała. – James. Gdzie jest Will? Dlaczego go tu nie ma?

Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz