Inny świat

6.4K 415 112
                                    

15 LAT PÓŹNIEJ

James Potter właśnie wracał z kolejnego posiedzenia Aurorów.

Śmierciożercy byli dziwnie nieaktywni, szykowało się, więc coś wielkiego...

Kilka dni temu cała sytuacja stała się jeszcze cięższa, kiedy Will wrócił z obozu letniego.

W ministerstwie ponadto miał pełne ręce roboty, odkąd Tonks po raz kolejny zmieniła zdanie i w końcu zdecydowała się zostać ze swoimi dzieciakami w domu. Remus w przeciwieństwie od niej podchodził do sprawy z o wiele mniejszą presją. Teddy i Owen nie mogli mieć bardziej pokręconych rodziców!

James aportował się prosto przed drzwi domu 12 na Grimmuald Place i zapukał, po czym wszedł.

- Wuj J's ! – krzyknął mały chłopiec z niebieskimi włoskami.

James zaśmiał się i podniósł chłopaczka , przez chwilę się wahał czy to Teddy czy Owen, jednak ostatecznie doszedł do wniosku, że to drugie.

- Hej Owen, jest już ktoś przede mną?

Chłopiec zachichotał i udawał, że się zastanawia.

- Hmm... więc ... Yy! Tak! Tak, są już, no wszyscy! Oprócz wujka Syriusza.

- Oprócz wujka Syriusza – powtórzył ze zmęczeniem James i zaniósł chłopca do schodów, i puszczając mu oczko wszedł do kuchni.

- Hej kochanie – powiedziała Lily i cmoknęła go w policzek. – Jak w pracy?

- Żebyś to widziała Lily. Kompletne fiasko! Ludzie są strasznie uprzedzeni. Ale lepiej dmuchać na zimne, jakby to powiedział Remus.

Usiadł przy stole i zabrał się za obiad, który podała mu Molly.

- Gdzie dzieciaki?

- Moi? Kto ich wie, boję się, że mogą właśnie przekabacać twojego syna...

- Syna Huncwotów nie da się bardziej przekabacić! – zaśmiał się Syriusz wchodząc do kuchni i odwieszając płaszcz na słupek.

- Drogie panie, wybaczcie mi moje spóźnienie, ale... - zawiesił głos i zlikwidował wesołość. – Kolejny sierociniec.

Talerz wypadł z rąk Molly.

Lily z zaciśniętymi ustami w wąską linię podała mu obiad.

- Bez ofiar w dzieciakach, tak jak ostatnio, tylko opiekunowie zabici od zaklęcia przed spaleniem budynku.

Lily zaczęła wycierać nerwowo kubki.

- Jak tak można! – szeptała wściekle do siebie.

Było powszechnie wiadomo, że co pewien czas Voldemort wysyłał swojego człowieka albo nawet kilku, żeby zniszczyli sierociniec ten czy tamten...

Dumbledore powiedział, że to dlatego, że Tom wychowywał się w sierocińcu i pewnie w ten sposób próbuje pokazać, że w jego mniemaniu nawet śmierć jest łaskawsza od losu sieroty.

Tak było przynajmniej przez pierwsze dwa razy, potem nagle dzieci były ratowane z pożaru zanim Aurorzy zdołali tam dotrzeć. Wszystkie po zaklęciu Obliviate...

Ale nie zawsze tak się działo, czasem niestety wszystkie umierały, bo nikt nie nadchodził z pomocą.

- Gdzie Artur? – spytał James odpychając wyobrażenie o płonących dzieciach.

- W Norze, siedzi z Ginny. Jakiś chłopak z nią zerwał.

- Oh, który ? – zapytała Lily ze wzburzeniem.

- Nie jestem pewna, albo Dean albo ten no... no i zapomniałam!

Lily zachichotała.

- Ginny jest silną kobietą, poradzi sobie. Zresztą to już nie pierwszy raz.

Kobiety nadal toczyły rozmowę o nieudanych miłościach najmłodszej z Weasleyów, kiedy do kuchni wszedł Remus z dwoma synami na rękach.

- Lunatyk przyniósł deser! – zawołał Syriusz i przemienił się w Łapę rozpoczynając pościg za dwoma urwisami.

Remus usiadł obok Jamesa.

Rozmawiali przez chwilę o dzieciach, kiedy rozległy się dźwięki wielu kroków na schodach.

Fred, George, Ron, Hermiona, Will i Luke zbiegli na dół z niewyobrażalną prędkością.

- Tato! Wróciłeś!- zawołał William i przytulił swojego tatę.

- Wow, co za powitanie – zaśmiał się James i sięgnął ręką na swoje plecy odlepiając karteczkę. – „KRYJ MOJE TYŁY" – odczytał i parsknął krótko. – Kto to wymyślił?

Luke i Will z minami niewiniątek wskazali na Hermionę.

- Wcale nie!

- Wszyscy wiemy, że to ty Hermiono – powiedział Ron puszczając oczko do dwóch, młodszych chłopców.

Luke i Will byli o trzy lata młodsi od Rona i Hermiony, i byli na tym samym roku w Hogwarcie.

Zostali najlepszymi przyjaciółmi po tym, jak Luke oblepił miotły wszystkich ślizgonów miodem i przez przypadek również miotły wszystkich gryfonów.

To było na ich pierwszym roku, Fred i George, jak to sami określili, zobaczyli w nim potencjał, a że chłopak nie chciał się przyznać, że to on jest sprawcą, wskazał na Willa... i tak spędzili razem kilka szlabanów.

Nagle drzwi się otworzyły i do środka wpadł Severus Snape.

- Wezwijcie Dumbledora, trzeba zwołać zebranie.

Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz