Obudził się po raz kolejny, ledwie świadomy, że jest przytomny, kiedy usłyszał że ktoś otwiera drzwi. Spojrzał w górę i zobaczył Syriusza stojącego nad nim.
- Syriusz... - chciał powiedzieć, ale wiedział, że brzmiało to tak żałośnie i niezrozumiale, że i tak nikt by go nie zrozumiał.
- To twoja wina Harry. – powiedział jego ojciec chrzestny. – To przez ciebie wszyscy zginiemy, tak jak Snape.
- Nie...
- Tak, właśnie tak. – Syriusz uklęknął obok niego.
Harry chciał zamknąć oczy, odwrócić wzrok, ale nie mógł. Czuł łzy spływające po jego policzku.
- Will, James, Lily, Remus... Ron, Hermiona... Ginny... - wymieniał imiona, które były jak uderzenia. – Oni wszyscy zginą. Przez ciebie. Bo nie potrafiłeś podjąć właściwej decyzji. Nie potrafiłeś się przystosować.
- To nie prawda...
- Harry.. – powiedział Syriusz łagodniej. – Wiesz, że to prawda. Najwyższy czas to przyznać. Nie zdołasz tego zmienić. Nie dasz rady z tym walczyć. Nie lepiej jest się podd...
- Nie! – powiedział Harry silniejszym głosem. – Nigdy. Nie dasz rady mnie złamać Voldemort. – powiedział Harry przez zaciśnięte zęby, a Syriusz zaczął się rozpływać, jak wspomnienie z myśloodsiewni.
I kiedy Harry znowu otworzył oczy widział stojącego przy ścianie Voldemorta, ale się nie podniósł, nie drgnął, tylko odetchnął z ulgą, że to... to coś, dobiegło już końca.
- W końcu cię złamię Harry. – przysiągł Czarny Pan.
Harry nie odpowiedział, tylko zamknął oczy, oddając się zmęczeniu.
- Harry! Harry! No dalej! Obudź się, proszę! Nie mamy czasu!
- Will? – Harry zmusił się do otworzenia oczu.
To był Will, blady i roztrzęsiony. Szarpał jego ramię.
- Tak, tak Harry. Możesz wstać? Proszę powiedz coś.
Harry patrzył na Willa ze strachem.
Jak on mógł być tak głupi, żeby tu wrócić?
- Niezła próba Riddle, ale nie dam się nabrać. – powiedział, a jego głos odbił się echem w komnacie.
- O czym ty mówisz? Voldemort tu jest? – zapytał Will oglądając się przez ramię, a jego głos lekko się załamał. – Dasz radę wstać? Tata, Syriusz i Remus czekają. Proszę Harry, postaraj się, wiem, że dasz sobie radę!
Harry pokręcił głową patrząc na twarz młodszego brata. Analizując ją dokładnie, czując ból.
- Powiedziałeś jego imię.
Will zamrugał ze zdziwieniem.
- Tak powiedziałem, ale to i tak nie ma teraz znaczenia. Musimy uciekać!
Harry pokręcił głową smutno.
- Powiedziałeś jego imię. – powtórzył. – Will nie powiedziałby tego imienia tak po prostu.
Will przez chwilę patrzył na niego ślepo, a potem jego twarz wykrzywiła się w grymasie złości i zaczął się rozpływać, co bolało jeszcze bardziej.
Słyszał, że Voldemort przeklina i wychodzi z komnaty trzaskając drzwi.
Harry zacisnął powieki i poczuł jak ciepłe łzy spływają po jego policzku i nosie i osadzają się na lodowatej podłodze.
- Przepraszam... - wyszeptał łamiącym się głosem i cichutki szloch opuścił jego gardło.
Przed oczami stanęło mu wspomnienie, a właściwie zwykły obraz. Widział swoją mamę i tatę, Willa, Syriusza. Swoich przyjaciół i pytał się – czy ich jeszcze zobaczę?
Następnego dnia Voldemort znowu go odwiedził, a raczej - Lily Potter, tym razem wstał, prawie dał się wyprowadzić za drzwi, kiedy się opamiętał. A potem był James, który był podobny do wizji z Syriuszem, więc Harry tylko patrzył i pozwolił łzą spływać. Powtarzał w kółko - Nie. Nie. Nie lub - To nie prawda...
A potem Voldemort nasłał na niego wizję z Ginny.
Ginny płakała, błagała go, żeby wstał, żeby z nią poszedł, ale Harry zacisnął zęby i zatkał uszy. Zamknął oczy i starał się nie zwracać uwagi, jakby jej tam w ogóle nie było, ale to nie pomagało, bo on czuł w pewnym sensie jej obecność. Nie mógł jej ignorować w nieskończoność i na szczęście nie musiał, bo Voldemort szybciej stracił cierpliwość niż on zdołał się złamać, a czuł, że w końcu nie wytrzyma...
Zawsze miałam wrażenie, że to Syriusz i Will byli najbliżsi Harry'emu. - Rodziców nigdy nie miał, więc zawsze była jakąś granica, której Harry nie rozumiał i nie wiedział jak przekroczyć - z Syriuszem to było prostsze, w jakiś sposób mniej niezręczne, a Will - z Willem wszystko było łatwiejsze.
(To jeszcze nie jest ten właściwy rozdział - ten właściwy będzie dopiero wieczorkiem):)
CZYTASZ
Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] -Słyszeliście o Harry'm Potterze? - Niestety, szkoda dzieciaka... - A co sądzisz o Sanguisie? - O kim? - Och! To wspaniała opowieść o chłopcu narodzonym pewnej jesiennej nocy... Co by było, gdyby James nie umarł tylko Lily...