Jak powstają więzi

4.5K 332 59
                                    


Dlaczego to ich spotkało? Dlaczego to było tak wspaniałe i okropne?!

Lily pociągnęła nosem i z nostalgicznym smutnym uśmiechem chwyciła dłoń Harry'ego.

- Pewnie nie pamiętasz, nie możesz pamiętać... Byłeś jeszcze za mały. - powiedziała cicho i powoli odwróciła jego dłoń delikatnie wierzchem do góry. - Kiedy James musiał zrezygnować z treningu na Aurora i razem musieliśmy zająć się twoją ochroną, przez pewien czas ukrywaliśmy się w domu moich rodziców... Twój dziadek brał cię na kolana i zrywał żołędzie z dębu, który zasadziłam z nim razem z siostrą dawno temu w naszym ogrodzie. Zamykał je w dłoni i kiedy nie patrzyłeś dokładnie, szybko chował orzech i udawał, że zniknął. Zawsze cię tym rozśmieszał...

Harry zmarszczył brwi kiedy wpatrywał się jak palce jego matki rysują na jego dłoni kółka w różnych kierunkach.

- Moi rodzice byli mugolami. - powiedziała ciszej przełykając gulę, która zaczęła tworzyć się w jej gardle. - Między innymi dlatego zginęli. Czy ktokolwiek miał prawo im to odbierać? Życie? Wnuka?

- Co się z nimi stało? - spytał cicho, choć już dobrze znał odpowiedź.

- Voldemort. - powiedział pewnie James, co spowodowało, że Harry'ego zaczęły szczypać oczy i skręcać się w żołądku.

- Taka jest różnica pomiędzy moimi rodzicami, a twoimi Harry. Moi nie przeżyli, ale zginęli, żeby nas chronić. Twoi żyją... - jej głos się załamał. - I choć mieli więcej siły, możliwości, gotowości... Zawiedli. - Lily pokręciła stanowczo głową, kiedy cały ogrom sytuacji przytłoczył ją jeszcze bardziej. - James... nie dam rady! - powiedziała głosem, który tylko wskazywał, że zaraz wybuchnie.

Zanim James zdążył zareagować, kiedy Lily wstała kierując się do drzwi, Harry zatrzymał ją i chwycił za rękę pociągając ją bliżej na tyle na ile miał siły.

Nie wierzył, że naprawdę to robi, że to wszystko jest takie... szczere? Prawdziwe? Wyczuwalne?

Spojrzał jej prosto w oczy, nie ukrywając emocji, które się w nich czaiły. Widział też jak na dłoni co dzieje się wewnątrz niej.

- Powiedzieliście, że mnie nie zostawili. - James i Lily powoli i nie do końca wiedząc do czego zmierza skinęli głową. - Więc... proszę. Nie róbcie tego więcej... Teraz.

Lily zamrugała kilka razy widząc w jakiej pozycji się znalazła.

Merlinie złoty!

Spojrzała na Harry'ego, na drzwi, na miejsce, które przed chwilą zajmowała i nie wiele myśląc, słysząc nadzieję, prośbę i desperację w głosie chłopaka objęła go z całej siły.

Kołysała go delikatnie w ramionach nie zwracając uwagi na to czy on odwzajemnia objęcie.

Spod zaciśniętych powiek wychyliło się kilka łez.

Czuła jak jego oddech przyspieszył po czym zwolnił, jak mięśnie na plecach się spięły, po czym rozluźniły, jak napięcie w pokoju ucieka...

James nie mógł tylko siedzieć i się przyglądać. Wstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej.

Lily go zauważyła i dołączył do ich rodzinnego, straconego aktu.

Znajdowali się w takiej pozycji najpewniej dobre kilka minut, kiedy w końcu drzwi gwałtownie zaskrzypiały i stanął w niej Will.

- Mamo? Tato? - chłopak był bardzo widocznie zaskoczony. - Kto to jest?

.:()0O0():.

Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz