Tyran

886 154 42
                                    

Żeby dojść do domu, musiałem przemierzyć spory kawałek. Połowę drogi pokonałem tramwajami, później ruszyłem na piechotę. Kopałem żwir przy drodze i zastanawiałem się jak spalić szkołę, ewentualnie jak namówić mamę na nauczanie indywidualne. Nie chciałem wracać do gimnazjum, byłem tego w stu procentach pewien. Te hieny szybko się nie odczepią. Dzieciaki w tym wieku mają już takie spaczenie mózgowe, żeby gnębić każdego, kto według wszechobecnej hierarchii jest „gorszym". Czemu? Przecież to nawet nie była moja wina. Nigdy nie prosiłem ojca, żeby mnie tłukł.

Ostatnie dni były najprawdziwszą próbą mojej wytrzymałości. Najpierw furia ojca, sprzeczka z babcią, kłótnie, dyrektor, plotki w klasie... Powoli zacząłem mieć dość. Nigdy wcześniej nie doświadczałem takich uczuć, zawsze panowałem nad emocjami, nie użalałem się nad sobą, po prostu... Wykonywałem obowiązek. Wiedziałem jednak, że odkąd patafiany ze szkoły wiedzą o moich problemach, nic już nie będzie takie samo.

Do domu dotarłem w stanie co najmniej beznadziejnym. Bolała mnie głowa, ale nie chciało mi się spać, więc drzemka odpadała. Usiadłem przy stole w kuchni i zacząłem szkicować. Na zeszłoroczną gwiazdkę dostałem świetny komplet ołówków i był to właściwie jedyny pozytywny aspekt tych świąt. Cały wieczór spędziłem wraz z mamą w toalecie, a ojciec za wszelką cenę próbował dobić się do środka. Nie chciałem do tego wracać. Otrząsnąłem się i po chwili znów myślami byłem przy rysunku. Linie poprowadzone w odpowiedni sposób ukazały przede mną psi łeb.

Zawsze chciałem mieć zwierzątko – psa, kota, rybkę chociażby. Obawiałbym się jednak, że żadne z nich nie przeżyłoby konfrontacji z ojcem, zupełnie tak, jak prezenty, które sporadycznie mi dawał. Miłość do pupili tłumiłem więc w sobie i nie czułem się z tym źle. Niewinne marzenie, które może kiedyś spełnię.

Dopracowywałem właśnie kosmyki futra, kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi wejściowych. Podskoczyłem w miejscu i głośno przełknąłem ślinę. Tylko jedna osoba tak trzaska. Tylko jedna chodzi tak ociężale i sapie przy każdym kroku. Wrócił mój oprawca.

– Dostałem telefon ze szkoły – usłyszałem jego niski, gardłowy głos. Poczułem na plecach zimny pot. – Jak się wytłumaczysz?

Stał w progu i piorunował mnie swoim zimnym wzrokiem. Właśnie dlatego musiałem mieć dobre oceny w szkole – gdybym źle się uczył, tyran miałby kolejny pretekst do znęcania się nade mną. W tej kwestii nie dostał zbyt wielkiego pola do popisu, nie miałem większych problemów na tle nauki. Teraz nadarzyła się okazja – pierwszy raz otrzymałem naganę – i nie omieszkał tego wykorzystać.

– Co masz na swoją obronę? – spytał, dokładnie wymawiając każdą sylabę. Przełknąłem ślinę przez zaciśnięte gardło. Zaschło mi w ustach. – Pytałem gówniarzu, jak się wytłumaczysz!? – podniósł głos.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Prawdę mówiąc w ogóle nie spodziewałem się, że wróci do domu wcześniej i że dyrektor zadzwoni właśnie do niego. Może mama miała wyłączony telefon? W każdym razie ojciec nie był pijany. Domyśliłem się, że nie przeszkodzi mu to w spraniu mnie na kwaśne jabłko. Szansa, że sobie daruje była jak jeden do miliona. Dobrze przynajmniej, że mama nie musiała na to patrzeć. Podszedł do mnie i szarpnął mnie za ramię. Jęknąłem cicho, tak by nie usłyszał. Stał nade mną i wiedziałem już, co muszę zrobić. Powoli zacząłem zdejmować gruby sweter. Niedługo wakacje, a ja nie mogłem nawet ubrać koszulki z krótkim rękawem, czy spodenek, by ludzie nie widzieli moich siniaków na rękach i nogach. Największy problem zawsze był na w-f.

– Szybciej! – rozkazał widząc, jak się ociągam. Przyspieszyłem. Po chwili stałem już przed nim półnagi i gapiłem się na gęsią skórkę, która pokryła moje ramię. Nagle owiał mnie dziwny chłód. Podniosłem wzrok, by zobaczyć jak ojciec odpina pasek spodni. Chwycił obydwa końce i kazał mi się odwrócić. Nie wykonałem polecenia.

Zabawka [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz