Katar

325 71 25
                                    


Ostatni dzień przed wyjazdem spędziliśmy na zewnątrz. Wykurowałem się już prawie całkowicie i ciocia pozwoliła mi opuścić łóżko. Nie wiedziałem, czy wyjście na zewnątrz będzie dla mnie bezpieczne, dlatego wybraliśmy do tego celu późny wieczór. Ściemniło się i nikt nie mógł zobaczyć wyraźnie mojej twarzy. Planowaliśmy pochodzić trochę po mieście, porozmawiać, po prostu się pożegnać...

Mimo wszystko nie chciałem, by ten dzień zamienił się w jedną, wielką depresję. Uśmiechałem się więc praktycznie przez cały czas i śmiałem jak dziecko z ich wszystkich żartów, a przede wszystkim starałem się nie dopuścić do siebie myśli, że jutro będę musiał porzucić jedynych przyjaciół jakich w życiu miałem.

Frodo też wydawał się jakiś taki przyklapnięty. Pewnie nie chciał odejść, a ja doskonale go rozumiałem.  Nikt nie mówił, że to będzie łatwe.

Siedzieliśmy na placu zabaw. Ja na huśtawce z Anią, Artur na bujanym koniku, Frodo w piaskownicy.

– Szybko to zleciało – zacząłem niepewnie. – Wydaje mi się, jakbym wczoraj uciekł tym policjantom.

– Racja, też mi się tak wydaje – westchnęła Ania. – A to już cały tydzień minął...

– Nie ma co się załamywać – machnął ręką Artur. – Mus, to mus, przecież chciałeś wrócić do domu.

Skinąłem niepewnie głową.

– No chciałem, ale bez was... To nie będzie to samo. A potem wrócę do szkoły i...

– Przecież nie zapomnimy o sobie tak z dnia na dzień – mówił. – Będziemy dzwonić, my do ciebie, ty do nas, może nawet się spotkamy. To nie koniec świata, to po prostu... Zmiana.

– Po prostu? – prychnąłem, mocniej odpychając się nogami. – Przez cały dzień starałem się być optymistą, ale teraz... Nie powiem, że chcę mi się płakać, bo to idiotyczne, ale gdyby nie było... Płakałbym – przyznałem niechętnie.

Frodo podbiegł do mnie i zamachał ogonem. Zaśmiałem się i dałem mu polizać się po twarzy.

– Mam wrażenie, że mimo wszystko będzie lepiej – dodała Ania. – Przecież spędziliśmy ze sobą prawie miesiąc i nie nudziłam się ani przez chwilę. Zresztą z tobą nie da się nudzić. W sumie powinniśmy być ci wdzięczni.

– Za co?

– Dzięki tobie te wakacje stały się... Fajne. Kiedy dowiedziałam się, że rodzice tego lata rozejdą się, myślałam, że już nic tego nie uratuje. A jednak.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

– W sumie – zacząłem – nie wiem nawet, co stanie się po moim powrocie, ale... Kurczę, jesteście najlepszymi przyjaciółmi, jakich kiedykolwiek miałem, więc to ja powinienem być wdzięczny.

Zobaczyłem radość na ich twarzach, przez co i ja zacząłem cieszyć się w duchu. Byłem głupi, jeśli myślałem, że cała nasza przyjaźń skończy się, gdy odejdę. Może spotkamy się szybciej, niż mi się wydawało...

Artur machnął ręką i wstał z bujanego kuca.

– Nie siedźmy tu, zimno się robi – zakomenderował. – Przejdźmy się jeszcze po rynku, póki cokolwiek widać.

Zgodziłem się. Frodo pognał przodem, ja z bliźniakami w ślad za nim. Słońce już zaszło i purpurowe niebo onieśmielało swoim majestatem. Miałem wrażenie, że chmury są całkiem blisko, a nawet, że bez problemu mógłbym ich dotknąć. Owiewała mnie lekka bryza i wiatr pędził wśród kosmyków moich włosów. Oddychałem spokojnie, szliśmy w ciszy, więc mogłem relaksować się w skrytości sumienia. Zawsze, gdy znajdowałem się w pięknych okolicznościach, nabierałem ochoty na barwne porównania. Pojedyncze chmurki na niebie do złudzenia przypominały zgubione przez ogromnego ptaka pióra, a ja marzyłem, by takim właśnie ptakiem zostać. By lecieć w nieznane, opuścić gniazdo, stać się niezależnym...

Zabawka [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz