To była jedna z najgorszych nocy w moim życiu, przysięgam. Na początku miałem szczerą nadzieję, że wytrzymam i dam sobie radę, ale nic z tych rzeczy. Najpierw zaczęła mnie palić skóra. Krem się wchłonął i każde zetknięcie z jakąkolwiek powierzchnią, tudzież poruszenie którąś z kończyn kończyło się piekielnym bólem. Jęczałem sobie po cichu, a Frodo krążył wokół mnie i co jakiś czas trącał wilgotnym nosem.
– Kochany piesek – wydusiłem. – Nie bój się, wszystko jest dobrze.
Marzyłem o śnie, ale ilekroć na chwilę przymykałem oczy, natychmiast rozbudzał mnie grzmot. Miałem wrażenie, że dach strychu zrobiono z papieru i zaraz spadnie mi na głowę. Byłem już tak wykończony i wyczerpany, że umysł zaczął stawiać przede mną koszmarne sceny jak z horroru. Wydawało mi się, że drzwi się otwierają, że staje w nich ojciec, że zbliża się wolno klęka naprzeciw mnie i patrzy. Nic nie mówił, nie robił, po prostu gapił się tym swoim zimnym, niewidzącym wzrokiem, który tak dobrze znałem.
– Odejdź – wyszeptałem. – Idź stąd, ciebie tu nie ma! – wydarłem się i z całej siły zamachnąłem rękami.
Otworzyłem oczy. Wokół było zupełnie ciemno, a obok mnie ktoś siedział i trzymał za dłoń. Nie mogłem odróżnić konturów, wszystko było rozmyte i niewyraźne.
– Przyszłam zobaczyć, czy wszystko u ciebie dobrze – wyszeptała Ania. – Artur jest na dole, więc jesteśmy sami. – Wolno skinąłem głową i wytarłem twarz przedramieniem. Wciąż potwornie piekło. – Mówiłeś przez sen.
– Miałem koszmar – wyjąkałem. – Która jest godzina?
– Zaraz północ. Powiedziałam rodzicom, że zostawiłam na dworze rower, bo zapomniałam wprowadzić go do piwnicy i że jeśli tego nie zrobię, to zardzewieje. Za chwilkę muszę tam wrócić. U ciebie wszystko dobrze?
Wzruszyłem ramionami.
– Chyba jestem przemęczony – mruknąłem i westchnąłem z miażdżąca rezygnacją. – Ania powiedz mi, czemu świat mnie tak nienawidzi?
Trochę zdziwiło ją to pytanie, sam zresztą nie wiem czemu je zadałem. Może to przez to potworne zmęczenie?
– Dlaczego tak myślisz?
– Boję się.
Poczułem, że ścisnęła trochę mocniej.
– Czego?
– Że obudzę się jutro rano i ktoś tu przyjdzie, rozpozna mnie i zadzwoni na policję, a potem... Potem wrócę do domu.
– A ty nie chcesz wracać? – dopytywała.
– Ja... Nawet bym chciał, ale... Na razie po prostu nie mogę.
– Tu możesz zostać tak długo jak chcesz – odparła. Bałem się, że będzie pytać o powody, ale na to się nie zapowiadało.
– Dzięki wielkie, ale jeśli ktoś się dowie, że mnie ukrywacie, możecie mieć kłopoty – ostrzegłem. – Nie wiem, czy pomaganie mi ma sens. Lepiej będzie, jeśli jutro się stąd zmyję.
Ania usiadła koło mnie i teraz razem patrzyliśmy w przeciwległą ścianę.
– Daj spokój. Artur strasznie się podjarał twoim przyjściem – parsknęła. – Cały czas powtarza, że jutro z samego rana trzeba do ciebie przyjść i o wszystko wypytać. Zabiłby mnie, jakby dowiedział się, że tu jestem.
Uśmiechnąłem się do siebie.
– Nie wiem, czy jestem aż tak ciekawy.
– Pewnie, że jesteś – zaprotestowała żywo. – Nie codziennie spotyka się uciekinierów, nie? Musiałeś być strasznie odważny, skoro uciekłeś z domu.
CZYTASZ
Zabawka [THE END]
Teen FictionNazywam się Teddy Dobrowolski. Nie Tadeusz, nawet nie próbuj tak do mnie mówić. Na ogół jestem spokojnym dzieciakiem nieustannie bawiącym się fidget spinnerem, noszącym tę samą, starą czapkę z daszkiem i szkicującym wszystko, wszystkich i wszędzie...