Siedziałem zanurzony po pachy w wypełnionej wodą wannie i relaksowałem się w absolutnej ciszy. Przymknąłem oczy. Bliźniacy twierdzili, że ich rodzice spędzają w domu tylko ułamki swojego życia, więc spokojnie mogłem skorzystać z łazienki. Byłem już tak ohydnie oblepiony brudem, potem i pyłem, że prawdę mówiąc, kiedy wszedłem do wody, cała ta warstwa spłynęła ze mnie i zmieszała się z białą pianą. Ohydne, acz prawdziwe.
Wannę opuściłem wyczyszczony i pachnący, jak kwiat polny na łące. Wspomagając się słuchawką prysznicową i gąbką wyszorowałem nawet głowę i przestrzeń za uszami, a także całą szyję. Odetchnąłem wonią owoców leśnych, obwiązałem ręcznik wokół pasa, po czym wyszedłem na korytarz.
Mieli czekać w salonie. Ruszyłem przed siebie i w momencie, kiedy stanąłem w drzwiach, wprost w moja stronę biegł już Frodo.
– Czekaj, co ty...
Nim zdążyłem dokończyć zdanie, kundel przebiegł mi między nogami, a że był sporych rozmiarów, pociągnął za sobą też ręcznik. Stałem tam w progu zupełnie goły, a bliźniacy patrzyli na mnie jak na UFO.
Ocknąłem się. Nie ma to jak mikro-drzemka w wannie. Ziewnąłem potężnie i przeciągnąłem się. Najchętniej spałbym miesiąc bez przerwy. Od braku snu można nabawić się jakichś chorób, na bank. Dokładnie wyszorowałem wszystkie zakamarki i nauczony doświadczeniem, tym razem sięgnąłem po biały szlafrok. Szczelnie obwiązałem go w pasie i opuściłem łazienkę. Na tę chwilę nie miałem żadnych ubrań, więc musiałem biegać naguteńki, póki mojej bielizny i ciuchów, które pożyczył mi Artur, nie przetrawi pralka. Po minucie kuśtykania, stanąłem w progu salonu. Bliźniacy siedzieli na kanapie, Frodo z kolei wylegiwał się na dywanie.
– Co tak długo? – rzucił Artur z irytacją.
– Przysnęło mi się trochę – przyznałem niechętnie i zacząłem trzeć oczy.
– Ale przynajmniej wreszcie pachniesz – pochwaliła Ania, a ja uśmiechnąłem się nieśmiało. Postanowiłem potraktować to jako swego rodzaju komplement. Zacisnąłem pasek szlafroka, który swoją drogą był na mnie z trzy rozmiary za duży, bo sięgał daleko za kolano. Ważne jednak, że byłem czysty i porządnie rozgrzany. Usiadłem między rodzeństwem.
– Masz jaśniejsze włosy, niż myślałam – parsknęła Ania.
– Bardzo śmieszne – skwitowałem. – No dobra, może trochę tego prysznica potrzebowałem, ale...
– Trochę?
Westchnąłem zrezygnowany.
– Dobra, bardzo. Ale dla was to nie jest żaden powód do śmiechu.
– Oczywiście, że nie – Ania pokręciła głową i parsknęła pod nosem. Przewróciłem oczyma.
Siedziałem spokojnie i czekałem, aż dziewczyna z powrotem nałoży opatrunki. Artur okupował podłogę i starał się wyuczyć Froda siadania na komendę.
– Ten pies, to idiota – westchnął po chwili.
– Nie idiota, on po prostu cię nie rozumie – odparłem.
– A co tu jest do rozumienia? Siad, to siad i tyle.
Zaśmiałem się cicho.
Rozglądałem się po schludnie urządzonym pomieszczeniu. Leżałem na szarej kanapie, ściany emanowały beżem, a przez okna wpadał blask pojedynczych promieni słonecznych, które wyglądały zza chmur. Mieszkanie nie było może duże, ale za to bardzo elegancko przystrojone.
Ania zawiązała kokardkę na opatrunku.
– Czysty i opatrzony – uśmiechnęła się.
– Ale za to wciąż głodny – dodałem.
CZYTASZ
Zabawka [THE END]
Teen FictionNazywam się Teddy Dobrowolski. Nie Tadeusz, nawet nie próbuj tak do mnie mówić. Na ogół jestem spokojnym dzieciakiem nieustannie bawiącym się fidget spinnerem, noszącym tę samą, starą czapkę z daszkiem i szkicującym wszystko, wszystkich i wszędzie...