Długo musiałem uświadamiać sobie, że to był tylko sen. Leżałem pod grubym, kraciastym kocem. Nie wiem ile spałem, zapewne długo, bo byłem już całkiem wyspany. Przetarłem oczy i ziewnąłem potężnie. Leżałem w niewielkiej sypialni z kamiennym kominkiem, w którym wesoło skwierczał ogień. Tuż obok ktoś rozwiesił na krzesłach moje ubrania. Rozejrzałem się i próbowałem zrozumieć, co zaszło, kiedy spałem.
Wtedy drzwi się chyliły. Odrobinę spanikowałem, bo naprawdę nie wiedziałem kogo się spodziewać.
Do pokoju wszedł starszy pan. Siwe włosy, kilkudniowy zarost, spora tusza i sympatyczne spojrzenie. Pociągnąłem nosem i spojrzałem na niego z zaciekawieniem.
– Wyspałeś się, dzieciaku? – spytał mnie odrobinę zachrypniętym, ale miłym głosem.
– Chyba – odpowiedziałem niepewnie i z lekkim szokiem.
– Nie często znajduję nieprzytomnych chłopaków w ogrodzie – parsknął. – Przyznaj się, nawiałeś z chaty, co?
Chciałem zaprzeczyć, ale właściwie nie miałem pomysłu na inne wytłumaczenie. Nie odpowiedziałem, jedynie odrobinę bardziej przykryłem się kocem. Nie dość, że dalej bolała mnie głowa, to jeszcze czułem piekielny głód, a mój żołądek zmienił się w czarną dziurę i ssał jak odkurzacz.
– Dziękuję za pomoc, ale to czy uciekłem czy nie, to nie pana sprawa – mruknąłem cicho, ale jednak uprzejmie. Nie chciałem wyzywać staruszka.
Tamten skinął głową i się zaśmiał. Usiadł na łóżku i położył dłoń na kocu.
– Ty jesteś kompletnie wymęczony, dzieciaku.
– Nie jestem dzieckiem – fuknąłem obrażony.
– Tak, tak, a ja mam piętnaście lat – rzucił ironicznie i ponownie parsknął śmiechem, co powoli zaczynało mnie irytować. Wzruszyłem ramionami.
– Zgubiłem się – mruknąłem.
– Spałeś prawie dwa dni – zaznaczył. – Znalazłem cię przedwczoraj wieczorem i położyłem do łóżka. Przespałeś cały wczorajszy dzień, chłopie.
– A teraz...
– Teraz świta. Niezłą drzemkę sobie urządziłeś. Śniło ci się coś?
Przypomniałem sobie ojca, którego widziałem w nocnym koszmarze i wzdrygnąłem się. Pokręciłem głową, bo nie miałem zamiaru przywoływać tych irytujących wspomnień.
– I pewnie jesteś cholernie głodny, co?
Tu trafił w dziesiątkę. Nie musiałem odpowiadać, brzuch zrobił to za mnie. Dziadek zaśmiał się jeszcze głośniej.
– Woda na herbatę już się robi, zaraz dostaniesz śniadanie – poklepał mnie po dłoni. – Jak ty się w ogóle nazywasz, dziecko?
– Tadeusz. Teddy – sprostowałem szybko.
– Tadeusz, piękne imię.
– Mnie tam się nie podoba – mruknąłem niechętnie.
Wstał i skierował się do drzwi.
– No, to sobie odpoczywaj Tadziu i zaraz dostaniesz jeść.
To powiedziawszy – wyszedł. Westchnąłem z irytacją, bo nie cierpiałem, gdy ktoś nazywał mnie Tadkiem, Tadziem, Tadeuszem. Jestem po prostu Teddy i tyle.
Nie zdążyłem nawet zapytać jak staruszek ma na imię. Na ścianach zauważyłem łowieckie trofea, a pod każdym z nich widniała mała złota tabliczka. „Andrzej Pokrzywa" – głosiła jedna z nich. Domyśliłem się, że jest to właśnie mój wybawca. Najwyraźniej od czasu do czasu kłusował...
CZYTASZ
Zabawka [THE END]
Teen FictionNazywam się Teddy Dobrowolski. Nie Tadeusz, nawet nie próbuj tak do mnie mówić. Na ogół jestem spokojnym dzieciakiem nieustannie bawiącym się fidget spinnerem, noszącym tę samą, starą czapkę z daszkiem i szkicującym wszystko, wszystkich i wszędzie...