Bliźniaki

442 90 10
                                    

– Artur, przestań go trącać tym patykiem! – usłyszałem zirytowany dziewczęcy głos i czułem, jak coś ostrego dźga mnie w brzuch.

– On się nie rusza – odparł głos chłopięcy.

– Trzeba go wziąć do cioci. Ona jest pielęgniarką, będzie wiedziała co zrobić.

– A co jeśli to pijak?

– Błagam, czy on ci wygląda na pijaka?

– Kto wie?

– A co jeśli jemu coś jest?

Kaszlnąłem.

– Ciii, chyba się budzi – zaoponowała dziewczyna.

Bardzo powoli otworzyłem oczy. Czułem się co najmniej dziwnie, bo z jednej strony wstrząsały mną dreszcze, a z drugiej wciąż potwornie się pociłem. Wokół panowała ciemność, ale w nikłym, brzoskwiniowym świetle zachodzącego słońca, które napływało od strony rzeki widziałem stojące nade mną dwie postacie. Dzieciaki i to najprawdopodobniej w moim wieku. Chłopak i dziewczyna. Ona nachyliła się nade mną i przekrzywiła głowę.

– Słyszysz mnie? – spytała nieśmiało, trochę cicho.

Skinąłem głową i natychmiast tego pożałowałem. Spalony od słońca kark zapiekł boleśnie. Syknąłem.

– Kim jesteś? – dopytał chłopak.

– Po co go o to pytasz? – skarciła dziewczyna. – Nie widzisz, że jego coś boli? – znów skierowała na mnie wzrok. – Co ci jest? – spytała.

Nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć. Miałem wrażenie, że ktoś mnie podpalił i ogień oplótł moje nagie ramiona i łydki. Koszulka i krótkie spodenki, które na sobie miałem lepiły się od potu i dodatkowo podrażniały moją skatowaną skórę.

– F-Frodo – wyjąkałem, bo zdałem sobie sprawę, że w pobliżu nie ma psa. – G-gdzie Frodo? – Ożywiłem się i chciałem usiąść. Sparaliżował mnie ból.

– Leż – poprosiła dziewczyna i pomogła mi oprzeć się o ścianę. Plecami przywarłem do wilgotnej powierzchni i przymykałem oczy z uwielbieniem.

Siedziałem tak i gałkami ocznymi wodziłem wokół. Dziewczyna chłodną ręką dotykała mojego czoła, dłoni i ramion sprawiając mi tym samym piekielny ból, ale nie ośmieliłem się jej tego powiedzieć.

– Masz jeszcze tę wodę? – spytała chłopaka, który w odpowiedzi wyjął z plecaka butelkę.

Skinęła głową i przyłożyła mi ją do czoła. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Po chwili odkręciła zakrętkę, a dziubek przyłożyła mi do ust. Była cytrynowa, wolałbym zwykłą, ale nie narzekałem. Piłem łapczywie, przełykałem z prędkością światła i nim się obejrzałem, w całości opróżniłem butelkę. Zamlaskałem zdziwiony, ale nic więcej nie mogłem zrobić.

– Pić mu się chciało – odgarnęła spocone kosmyki włosów, które opadały mi na twarz.

– Gdzie jest Frodo? – wydukałem niewyraźnie.

– Majaczy. Myślisz, że coś mu jest? – spytał chłopak.

– Na to wygląda. Może to przez upał?

Rozprawiali tak nade mną, kiedy nagle usłyszałem stukot pazurów na chodniku. Zebrałem wszystkie swoje siły, by odwrócić głowę. Frodo pędził w moją stronę z butelką wody mineralnej w paszczy. Kochany piesek pobiegł szukać pomocy. Przystanął, kiedy zobaczył klęczące przy mnie dzieciaki. Zbliżył się wolno, a tamci natychmiast wstali, gdy tylko go zobaczyli. Wyraźnie się przestraszyli i w sekundę znieruchomieli.

Zabawka [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz