Levi x Reader

3.7K 150 65
                                    

Shot dla Madjanna25. Miłej lekturki~

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Dołączyłam do Zwiadowców. To było moim marzeniem od najmłodszych lat. Za parę dni, świeżaki mają swoją pierwszą wyprawę poza mury.

Dzisiejszy trening polegał głównie na zabijaniu ogromnych, drewnianych tytanów. Kazano nam liczyć nasze "ofiary". Zabijanie trwało około 25-50 minut. Nie wiem dokładnie, gdyż niesamowicie straciłam poczucie czasu. Kiedy usłyszeliśmy znak, że koniec tej części treningu, zeszłam na dół, gdzie czekał Erwin, Levi oraz Pyxis. Nie wiedzieliśmy, dlaczego akurat oni tu stali.
— Każdy z was powie nam teraz, ile kukieł zabił. - powiedział Erwin.
Nasz raport wyglądał następująco:
- Mikasa: 5/15
- Eren: 3/15
- Armin: 1/15
- Sasha: 1/15
- Connie: 0/15
- Jean: 2/15
- Christa: 0/15
- Ymir: 4/15
- [Imię]: 14/15.
Kiedy ja wypowiedziałam mój wynik, nawet Levi był zdziwiony. Tylu osobom poszło źle. Dla mnie było to niesamowicie łatwe i przyjemne. Sama byłam zdziwiona, że innym poszło aż tak źle.
— [Imię], twój wynik to najlepszy wynik w historii. Nawet kapral nie miał tak wspaniałego wyniku. - powiedział Erwin.
— N-naprawdę? Nie wiedziałam. Dla mnie było to łatwe. Bardzo łatwe.. - odparłam.
— Po treningu, do mojego gabinetu, [nazwisko]. - powiedział Levi.
Tego dnia mieliśmy również walkę wręcz. Moją parą okazał się Reiner, który za pyskowanie generałowi, musiał biec karne 60 kółek wokół całego placu. Pomimo, że chłopak nie był zmęczony, udało mi się pokonać go za każdym razem. Sam Levi nie wytrzymał i kazał mi ze sobą walczyć. Każdy jego atak był przemyślany, jednak nawet jemu nie udało się mnie powalić na ziemię.
Po udanym treningu, przyszła pora na kolację. Siedziałam przy stole z Sashą, Erenem, Mikasą i Arminem. Nagle podszedł do nas kapral z Petrą.
— [Nazwisko], jak skończysz jeść, od razu do mojego gabinetu. - powiedział.
— A temu o co chodzi? - zapytał Eren.
— Sama nie wiem. Ale już będę się zbierać. Co jak co, ale trochę się go boję. - odpowiedziałam Erenowi, po czym wstałam od stołu. Zaniosłam mój talerz i ruszyłam do gabinetu Levi'a. Gdy znalazłam się już pod jego gabinetem, zapukałam delikatnie.
— Proszę. - powiedział Levi. Gdy tylko usłyszałam jego słowo, nacisnęłam klamkę i pchnęłam drewniane drzwi. Weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
— Usiądź. - powiedział poważnie. Chwilowo opanował mnie strach. Nie wiedziałam, czego mam się po nim spodziewać. W końcu chyba nie zrobiłam nic złego. Chociaż z drugiej strony, jemu można podpaść, nawet tym, że źle oddychasz w jego towarzystwie.
— [Imię], nie będę owijał w bawełnę. Jesteś niesamowicie zdolną kadetką. Potrafisz dokonywać niesamowitych rzeczy. Dlatego chciałbym ciebie w swoim składzie jako moją prawą rękę. Zgadzasz się? - powiedział Levi. Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa.
— Oczywiście, że się zgadzam! Jeszcze jako pana prawa ręka. Dziękuję bardzo. - odpowiedziałam.
— Dobrze. Od teraz jesteś w moim składzie. Do każdego zwracaj się po imieniu. W tym do mnie i do Erwina. Na stołówce również siadasz przy stoliku naszego oddziału. Jasne? - powiedział poważnie Levi.
— Jasne! - odparłam, po czym wyszłam z gabinetu. Dalej nie mogłam uwierzyć w słowa, które usłyszałam. Powiedziałam o wszystkim moim przyjaciołom, po czym się z nimi pożegnałam. Miałam pokój tuż obok Levi'a.

Dzień wyprawy. Dzisiaj możemy zrobić krok w przód, lub stracić kolejnych ludzi. Miałam jechać obok Levi'a. W końcu byłam jego prawą ręką. Asystowałam mu w prawie wszystkich walkach. Jednak teraz role się odwróciły. Tytan, którego miałam zabić razem z kapralem, złapał i pociągnął za moje sznurki od sprzętu do trójwymiarowego manewru. Z dobrych 10-ciu metrów zleciałam na ziemię. Czułam, jak uderzam o ziemię, łamiąc sobie kości. Spanikowany Levi, zabił tytana, po czym podbiegł do mnie.
— [Imię], [imię], halo, odezwij się. [Imię], spójrz na mnie. - mówił przez łzy. Czułam, jak przytula się do mnie. Ale czułam również jak odchodzę.
— L-levi.. to koniec. Chcę, żebyś wiedział, że walczyć u twego boku było dla mnie ogromnym zaszczytem. Wiedz też, że podobałeś mi się. Od samego początku. - powiedziałam resztkami sił.
— Proszę, nie odchodź. [Imię], kocham cię. - powiedział.
— Też cię kocham, Levi. Żegnaj.. - powiedziałam.
— [Imię]... - wyszeptał Levi. Stracił kolejną osobę, na której mu zależało. Znów jest sam. Znów nikogo przy nim nie ma. Odeszła. Jego ukochana [imię]. Nigdy więcej jej nie zobaczy, nie przytuli. Nie pocałuje. Nawet nie miał takiej okazji. Bo los stał się dla nich okrutny...









~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Przyznam, przy pisaniu tego poryczałam się. Ale to wina piosenek, których słuchałam przy tej końcówce. *Czyli Hiroyuki Sawano - Call of Silence oraz Call Your Name*. Długi shot, przyznam, ale taki życzyła sobie osóbka wymieniona na samej górze :3
Miłego dnia/wieczora 😅

One Shoty SnK *Zakończone ✔*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz