ROZDZIAŁ. 12.

6.1K 355 6
                                    

Wróciłam do domu dość późnym wieczorem, bo jeszcze odwiedziłam Tomka. Chciałam ponownie sprawdzić jak się czuje, ponieważ czułam się winna całej sytuacji, gdyż do wypadku doszło przecież na moim terenie. To cholerne ptaszysko zaorało Tomkowi czoło robiąc mu głęboką ranę, która wymagała szycia. To ja go zawiozłam do przychodni lekarskiej, która pełniła funkcję pogotowia ratunkowego.

Na szczęście rana nie była tak straszna, na jaką wyglądała - wystarczyło parę szwów. Tomek nie miał do mnie pretensji. Sam zaoponował, że to był wypadek, a w ramach rewanżu dałam się namówić na spacer. Tym razem także chciałam się upewnić, czy aby na pewno jest wszystko w porządku, bo nie ukrywam, ale zależało mi na tej znajomości i obawiałam się, że Tomek uwierzy w te brednie.

- Długo cię nie było. - Tymi słowami przywitała mnie ciotka od wejścia.

Spokojnie odpowiedziałam, że przecież ją uprzedziłam. Następnie doprowadziła mnie do kuchni, w której wypytywała mnie o szczegóły. Szczęściara również nam towarzyszyła. Miałam więcej cierpliwości do ciotki niż mama, więc spokojnie odpowiadałam. Na dodatek ciotka była troszkę chlapnięta - lubiła czasem sobie wypić. W momencie, gdy opowiedziałam jej, że byłam u Tomka, usłyszałam znowu te jej brednie: "Jemu się to nie spodoba.".

Wybuchłam, każąc jej mniej pić, albo się leczyć, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać tego głupiego gadania. Dodałam, że żaden "On" nie istnieje. Nie widziałam jej reakcji, bo od razy poszłam do siebie. Może nie powinnam się tak zachować, ale wracając od Tomka, który odprowadził mnie do samochodu, usłyszałam rozmowę dwóch przechodzących pijaków.

Jeden do drugiego mówił: "Widziałeś profesora, jak skończyły się jego amory? Coś urządziło go po wizycie w nawiedzonym domu. Nikt mi nie wmówi, że w tym domu nie straszy. Kto to widział, żeby ptaki atakowały ludzi?".

Wkurzyłam się, bo jednak mieli rację. Ja także nie słyszałam o podobnym przypadku - nawet w internecie nic o tym nie było.

Czy oni tu wszyscy w to wierzą?

Skoro tak, to może i ja powinnam zacząć?

Bo niby jak inaczej wytłumaczyć ten rzeczywisty sen, który zapadł mi głęboko w pamięci, jakbym przeżyła go na jawie?

Doskonale pamiętałam, że zanim straciłam przytomność, poczułam ból. Może wtedy?

- Nie! - powiedziałam głośno sama do siebie. Nie mogę w to wierzyć, bo zwariuję jak ciotka.

Postanowiłam wziąć gorącą, orzeźwiającą kąpiel. Wchodząc z powrotem do sypialni, mój wzrok padł w stronę okna, przez co zamarłam z przerażenia....

kochanek zza światów   *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz