Rozdział. 8.

7.5K 412 9
                                    

Leżałam w łóżku zastanawiając się, jak się tu znalazłam. Przecież byłam w lesie, dokładniej w ziemiance. Na dodatek z Nim. Pewnie znowu wyobraźnia płata mi figle i stąd ten głupi sen. Na dodatek trochę wypiłam.

- Oczywiście, że tak było - obrałam to za pewnik, mówiąc sama do siebie.

Podniosłam się wyżej na poduszce i doszłam do wniosku, że przez uderzenie gałęzią poplątało mi się w głowie. Nagle drzwi do pokoju się uchyliły, po czym mogłam dostrzec głowę cioci Zuzi. Zapytała się, czy może wejść. W rękach trzymała tacę z piciem i jedzeniem.

- Jasne - wychrypiałam z powodu bólu gardła.

Chyba jakieś choróbsko mnie brało, gdyż czułam się niezbyt dobrze. Nie wiem, ile spałam, bo za oknem było już całkowicie jasno. Kiedy zapytałam ciotkę, jak się tu znalazłam, ta całkowicie mnie zadawalając swoja odpowiedzią rzekła, że długo nie wracałam, więc pobiegła po pomoc. Na szczęście spotkała Wiktora, który postanowił wyjść nam naprzeciw, dodając, że to on znalazł mnie na polanie w lesie - w dodatku nieprzytomną. Został zwabiony wyciem psa, który pozostał przy moim boku.

- Ooch - rozczuliłam się pytając o psa.

- On także jest bezpieczny. - Ciocia uśmiechnęła się lekko, stawiając tacę na stoliku nocnym. Wyjaśniła, że pies jest w domu.

Chciałam zobaczyć pieska i przekonać się na własne oczy. Nic nie mogłam poradzić na to, że bardzo kochałam zwierzęta - zwłaszcza psy i zależało mi na ich losie.

- Ciii, zostań w łóżku. Spokojnie, wczoraj długo leżałaś na mokrej ziemi - zostałam powstrzymana od wstania z łóżka. Zakręciło mi się w głowie. Posłuchałam jej.

- Był tu lekarz, kazał ci leżeć i gdyby co dzwonić. - Kiwnęłam głową, ciesząc się, że ciotka Zuza się o mnie troszczy.

Jęknełam zdumiona, kiedy spostrzegłam, że pod kołdrą jestem zupełnie naga. Znowu pomyślałam, że jednak to nie był sen. Ciotka mnie uspokajała, głaszcząc po dłoni i siedząc w nogach łóżka.

- Rozebraliśmy cię, bo byłaś cała przemoczona. - dokończyła.

- Z lekarzem? - dopytałam się. Mogłam znieść to, że lekarz widział mnie nagą. Nic innego nie wchodziło w rachubę, bo inaczej znaczyłoby to, że zwariowałam. Na myśli miałam to, co śniło mi się w lesie.

- Nie, z Wiktorem - odpowiedziała, niepewnie przyglądając się mojej reakcji.

- Bomba! - zarzuciłam kołdrę na głowę. Znowu Wiktor

Co do czego doszło - faktycznie się rozchorowałam. Przez trzy dni miałam gorączkę i okropny kaszel, więc nie wstawałam z wyra. Ciocia bardzo dobrze się mną opiekowała. Na moje szczęście Wiktor nie pojawiał się u mnie ani razu przez ten okres. Ciotka wyraziła się, że gdzieś przepadł, ale zapewnił, że wróci. No cóż, może mu się znudziła praca? Chyba się przesłyszałam, gdyż wydawało mi się w gorączce, że słyszę kłótnię ciotki z nim na zewnątrz.

Coś w rodzaju:
„Zostaw ją, nie pozwolę ci jej skrzywdzić.".

Następnie usłyszałam jego głos, brzmiący: „Nie po tym wszystkim. Ona jest mi przeznaczona i kocham ją od wieków." Ciocia się śmiała, a jej śmiech urwał się po słowach: ,,Ty nie potrafisz kochać.".

Finalnie doszedł do mnie odgłos, jakby się krztusiła. Byłam pewna, że to mi się nie przyśniło, jednak w konsekwencji ciocia zaprzeczyła twierdząc, że jest szalona i czasami mówi do siebie - mówiąc to na jej ustach był szeroki uśmiech. Wiedziałam przecież, że tak naprawdę nie uważa się za osobę stukniętą. Po prostu miała specyficzny sposób bycia. Przyjęłam jednak jej wyjaśnienia, bo głowa mi pękała, a w uszach mi szumiało. Mogłam coś źle usłyszeć. Nie zastanawiałam się nad tym długo, gdyż zmorzył mnie sen.

kochanek zza światów   *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz