Rozdział. 21.

5.5K 319 7
                                    


Wiktorus dużo czasu spędził w przedsionku piekła i jeszcze więcej, tu, na ziemi, gdzie było mu jeszcze trudniej ze sobą.

Tam nie istnieje pojęcie czasu, więc nie istnieją nuda i związana z nią frustracja. Miał misję i wypełniał ją z dumą.

Licho jednak w piekle nie śpi.
Słyszał podszepty diabła o tym, jak wspaniale jest w świecie ludzi. Kusiły go, wabiły, zwłaszcza stosunki międzyludzkie, a konkretnie seks.

Zaczął odczuwać destrukcyjne uczucia. Poczuł się ważniejszy od tych nędznych ziemskich istot.
On strażnik bramy oddzielającej dwa światy, wysłany przez niebiosa, ma być gorszy od nich?

Jego obsesja na punkcie swojej wyższości wzrosła. Zwłaszcza, że ujrzał na ziemi najładniejszą kobietę, Anioła. Widział ją już kiedyś i był nią zafascynowany. Choć kobiecie daleko było do anielskiego ideału, to mu się spodobała. Te prawdziwe były nieosiągalne pod wieloma względami.

Zapragnął kobiety, zwłaszcza, że już od dawna żadnej nie miał.

Nie spodziewał się odrzucenia ze strony kobiety, nie podobało mu się to uczucie. Nie mógł pojąć, jak kobieta śmiała odrzucić jego zaloty, był wściekły i zły. Po raz pierwszy świat ludzi wydał mu się okrutny.

Nie mógł już wróć do siebie, ponieważ wydało się, że dopuścił się zaniedbania na swoim stanowisku. Miało to konsekwencję w tym, że wraz z nim do świata ludzi przedostało się zło. Oraz nie uszło uwadze Góry to, co robił w świecie ludzi z kobietami.

Zapałał zemstą do kobiety i wcielił plan w życie. Dopiero później zdał sobie sprawę, jaki błąd popełnił.

Uzmysłowił sobie, że stał się zły i że skrzywdził wiele niewinnych istot w tym kobietę o szlachetnym sercu, zaślepiony pychą, pożądaniem, żądzą.

Kiedy zdał sobie ze wszystkiego sprawę, a przede wszystkim, że zależało mu na kobiecie, było już za późno.

Ciężar tego, co zrobił, ciążył mu na duszy jak kamień na szyi. Przez długie stulecia pragnął odkupienia, jednak miał utrudnione zadanie z powodu kary.

Czuł jednak, że został niesprawiedliwe ukarany i postanowił wziąć swój los w swoje ręce. W końcu, niejedno wiedział i słyszał jako strażnik. Swoją szansę odnalazł w inkarnacji zwanej inaczej wędrówką dusz.
Słyszał, że istnieją ludzie, a zwłaszcza kobiety, które mogą mu pomóc. Nazywane były czarownicami.
Był już bliski rozwiązania swoich kłopotów i wreszcie miał szansę, by znowu ją ujrzeć, bowiem nie mógł o niej zapomnieć.

Jednak ten na górze znowu zdołał pokrzyżować mu plany. Wiktorus nie rozumiał, dlaczego ten skazał go na jeszcze większe cierpienie i męki, bo czuł się, jakby polizal lody przez szybkę.

Wreszcie czuł się spełniony, doświadczył tego, czego tak zazdrościł ludziom. Miłość oddana, ciepło, bezpieczeństwo. Po prostu ziemskiego życia. Gdy był już bliski temu, coś zawsze stawało mu na drodze szczęścia i tracił ukochaną. Rozdzielała go choroba, bliscy, jakieś nieporozumienia.

Za każdym razem czekał, aż jego ukochana się odrodzi i dorośnie. Pilnował jej, by nie stała się jej żadna krzywda.

Tęsknił, a ból i strach, że znowu ją straci, stawał się coraz większy. Popełniał wtedy błędy, bo za bardzo robił się natarczywy, niecierpliwy i zaborczy. Parę związków sam zniszczył.

Trwało to znacznie dłużej, zanim narodziła się kolejna dziedziczka.

Już od dziecka się wyróżniała od swoich potomkiń. No, bo czasy były inne, technika poszła w górę, kobiety stały się o wiele bardziej mądrzejsze, odważniej dawały światu radę. Były też samowystarczalne i frywolne, czasami bez jakichkolwiek zasad moralnych.

Wiktorus miał teraz kłopot z odnalezieniem się w sytuacji, jednak życie na przełomie wieków sprawiało, że szybko się przystosował.

Dużo trudniej było mu upilnować młodziutkiej Adelajdy, bo była dziewczyną na miarę swojego stulecia. Na początku był wściekły jak diabli, bo dziewczyna piła, bawiła się z coraz to nowszym chłopcem i musiał się natrudzić. Jednak podobała mu się bardziej niż pozostałe, miała po prostu to "coś ", co go pociągało w kobietach. Jeszcze nie w pełni wyzwolone, uśpione. Tym razem musiał się bardziej postarać.

Tym razem wszystko szło mu dwa razy trudniej. Nie było mu łatwo się ujawnić, bo nowa Adelajda albo Ada, jak kazała się nazywać, była twardo stąpającą po ziemi dziewczyną i nie wierzyła w rzeczy ponadnaturalne, no i nie przebywała tu na miejscu jak jej rodzina od pokoleń. A on był związany z tym miejscem, nie mógł pokazywać się swobodnie gdzie indziej. Jednak z przeznaczeniem nie da się wygrać i wreszcie udało mu sprowadzić Adę.

Dlatego wymyślił Wiktora i mężczyznę z lasu, podsunął Adzie wizję. Trafnie określił jej gorący charakter.

Znowu odezwały się w nim dzikie żądze, takiej właśnie kochanki szukał.

Musiał działać po mału, choć w jego ciele Ada rozpaliła ogień. Chciał ją mieć ponad wszystko, zwłaszcza po spotkaniu w lesie. Ada była taka chętna, ciepła, pachnąca, smakowita, gdy kosztował jej atrybut kobiecości. Był już tak blisko, niemal był pewny, że przy następnym razem uda mu się wejść do jej ciasnej dziurki.

Gdyby nie ten przeklęty nauczyciel, który kręcił się obok jego kobiety. Poczuł złość. Próbował przestraszyć delikwenta, ale w dzisiejszych czasach ludzie byle czego się nie bali.

Wpadł w furię, gdy Ada spędziła u nauczyciela całe popołudnie i wieczór. Zawładnęła nim zazdrość, chciał mieć Adę tylko dla siebie, no i jak cholera zależało mu na niej.

Nie chciał jej tego zrobić, ale ona z niego zakpiła i odrzuciła jego względy. Nie rozumiał dlaczego. Przecież jej się podobało tam w lesie i to go tak złościło.
************************

Dziękuję jamieskyline, za korektę bez jej pomocy moje opowiadanie pewnie wcale by się nie nadawało do czytania.

kochanek zza światów   *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz