Matki były jak kwiaty; dojrzałe w byciu niedojrzałym, silne jak mlecze i delikatne jak dmuchawce.
Miały szorstkie dłonie i gładkie blizny, ich usta rozpracowywały rebusy i ramiona nosiły góry — chociaż to ostatnie w końcu okazało się bujdą dla małych dzieci.
Maki wyrosły z ich krwi, z czerwonymi płatkami i czarnymi nóżkami, słodko-kwaśnymi owocami i przeznaczeniem, żeby dokonać rzeczy i dobrych, i złych, i każdych, na jakie było stać małe rączki.
Co jeśli matki wcale gór nie nosiły, a górami były, a na ich szczytach wyrosły kwiaty z krwi i poświęcenia — ale może to też było tylko bujdą dla małych dzieci.
(a/n) napisałam to na dzień matki, nigdy nikomu nie pokazałam, ale... tak.
![](https://img.wattpad.com/cover/105290047-288-k915378.jpg)
CZYTASZ
drabble
Short Story// zbiór historii na sto słów // najwyższe notowanie to #8 w kategorii opowiadania, 21.05.2017; #7, 11.07.2017; #3, 12.07.2017