Spotkanie

163 10 0
                                    

- Nareszcie sami... - westchnął jasnowłosy chłopak, siadając na kanapie obok mnie. - W ogóle nie mieliśmy okazji tak normalnie pogadać sam na sam...
- Teraz mamy okazję. - uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam głowę w jego ramię.
- Jak ci minęły święta?
- Bardzo dobrze... Piękny ten naszyjnik, popatrz cały czas go noszę. - pokazałam Draconowi wisiorek, uprzednio wyciągając go spod bluzy. - Dziękuję. - przytuliłam chłopaka i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ja też dziękuję... Album jest przepiękny, ja nie wiem kiedy ty zrobiłaś te wszystkie zdjęcia... - zaśmiał się blondyn. - I nie wiem też o co ci chodziło z tym dopiskiem... ' Prezent nietypowy, mam nadzieję, że się podoba. Ten album to jakby pamiątka... Bo jeśli coś by się stało, to chcę, żebyś mógł sobie przez te zdjęcia o mnie przypominać. No, Wesołych Świąt!'
- Eee... To nieważne... Sam się dowiesz, już całkiem niedługo, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Bo chyba nie chcesz nigdzie wyjeżdżać, no nie?  - zapytał lekko drżącym głosem, starając się jednak udać, że wszystko jest okej. No ale się nie czepiam...Sama ledwo mówię...
- Nie, Draco...nigdzie się nie wybieram. A tobie jak święta minęły?
- No minęły by wspaniale, gdyby nie jeden gość, który co roku na święta do mnie przyjeżdża...
- Kto taki?
- No zgadnij...
- Czyżby Pansy? - zaśmiałam się.
- A któż by inny... - wyrzucił ręce w powietrze. - Wiesz co ona robiła?
- Skąd mam wiedzieć? - prychnęłam, kładąc głowę na kolanach Draco.
- No... - zaczął głaskać mnie po włosach. - ...to były najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu...
Nic nie powiedziałam. Nie chciałam przerywać chłopakowi wypowiedzi.
- Chodziła za mną krok w krok. Cały czas nawijała... Jaka to jesteś okropna, fałszywa, niebezpieczna, brzydka i w ogóle... No i oczywiście chwaliła siebie, że ona to by dla mnie w ogień skoczyła, że jest śliczna, lubi to co ja i ogólnie, że bardzo do siebie pasujemy... - prychnął. - Raz nawet weszła do mojego pokoju w samym ręczniku, po czym poprosiła żebym zapiął jej stanik, już pominę fakt, że nic w nim nie miała. - zaśmiał się. - Albo w Wigilię...Chciała żebym pomógł jej wybrać sukienkę, a potem jakby nigdy nic ubrała ją przy mnie i kazała ją zapiąć... Ona ma na prawdę nie równo pod sufitem...
- No nieźle... - no nie powiem...mam ochotę ją rozszarpać... - wiesz co, ona się chyba w tobie zakochała... - parsknęłam.
- Zdołałem się domyślić... W ogóle to marne jej szanse u mnie... Musiałaby mi chyba podać jakiś eliksir miłosny, który działa wiecznie i pierze mózg tak, że nawet nie wiesz z kim masz do czynienia. - zaśmiał się.

(Pancy's POV)

Już miałam wchodzić do Pokoju Wspólnego, kiedy zauważyłam na kanapie Dracona i Alexandrę. W porę się zatrzymałam, na szczęście mnie nie zauważyli. Oparłam się o ścianę i zaczęłam podsłuchiwać.

- No nieźle... - powiedziała brunetka leżąca na kolanach Draco. Na sam jej widok chce mi się rzygać, ale wtedy wyobrażam sobie, że Draco zrzuca ją z tych kolan i mówi, że kocha tylko mnie... Ach...jaki to piękny widok... - Wiesz co, ona się chyba w tobie zakochała... - parsknęła podnosząc wzrok na twarz blondyna. Swoją drogą ciekawe o kim oni mówią... Co za pech, że nie przyszłam wcześniej... Ugh.
- Zdołałem się domyślić... - zaczął mój kochany... Z miłością wsłuchałam się w jego głos jeszcze bardziej... - W ogóle to marne jej szanse u mnie... - dodał. - Musiałaby mi chyba podać jakiś eliksir miłosny, który działa wiecznie i pierze mózg tak, że nawet nie wiesz z kim masz do czynienia. - zaśmiał się tym swoim pociągającym głosem... No właśnie! Eliksir miłosny! To jest myśl! Teraz na pewno Dracuś będzie mój... Już sobie wyobrażam siebie w jego ramionach, trójkę dzieci obok nas i psa wesoło ujadającego na właśnie przybyłych gości... Cóż za piękna wizja...

Dumnie weszłam do Pokoju Wspólnego i zmierzyłam wzrokiem Alexandrę. Do Dracona posłałam ciepły, najlepszy uśmiech jaki miałam i z wysoko uniesioną głową wyszłam z lochów. Jak ja mogłam nie wpaść na ten eliksir?

(Alexandra's POV)

W pewnym momencie przez Pokój Wspólny przeszła Pansy. Zachowywała się normalnie, ale jednocześnie dziwnie. Wyglądała jakby była z siebie dumna. W pewnym momencie pomyślałam, że może nas podsłuchała, ale nie... Przecież jakby usłyszała co Draco o niej mówi, to by była raczej załamana a nie dumna.

- Widziałeś ją? - zapytałam, kierując wzrok na twarz blondyna.
- Tsa... Mops jak zawsze... - zaśmiał się.
- Późno już... Idziemy spać? W ogóle, gdzie ona szła o tej porze?
- Nie wiem... Ona jest dziwna...
- No racja... To co? Idziemy spać? - spytałam ziewając i przeciągając się na kolanach Draco.
- No dobra. Chodź, bo mi tu zaraz uśniesz... - zaśmiał się, a ja znowu ziewnęłam.

Przytuliłam chłopaka na pożegnanie, tak jak zawsze to robię i poszłam do dormitorium. Chwyciłam za kawałek pergaminu i zaczęłam pisać.

'Spotkajmy się o 23, na korytarzu przed WS.
Alex.'

Przyczepiłam karteczkę do nóżki Masterki i wypuściłam ją. Za jakieś 15 minut, pewnie dostanę odpowiedź, ale w sumie to mam jeszcze półtorej godziny.

Tak jak się spodziewałam, dostałam odpowiedź po kilkunastu minutach.

'Okej, będę. To do zobaczenia.
Harry.'

***

Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Nie wysilałam się na jakiś piękny wygląd. Miałam na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach i czarną, zwykłą bluzę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam buty, schowałam w nich różdżkę i wyszłam po cichu z dormitorium. Co dziwne Pansy jeszcze się nie pojawiła. Ale nie o tym teraz.

***

- Cześć - powiedział Harry podchodząc w moją stronę.
- Hej Harry... To co idziemy?
- Mhm. Mam coś co pozwoli nam uniknąć dementorów. - wyciągnął w moją stronę jakiś stary, zniszczony kawałek pergaminu. Czystego pergaminu...
- W czym nam to ma pomóc? - zapytałam lekko zbita z tropu.
- Popatrz. Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego...
- Czyżby? - zaśmiałam się, ruszając brwiami.

Na mapie zaczęły pojawiać się napisy, rysunki butów, jakieś kreski i wyglądało to bardzo fajnie.

- Co to jest? - zapytałam, szeroko otwierając usta ze zdziwienia.
- Mapa huncwotów. Nieźle to wymyślili. - zaśmiał się. - Tutaj jest wszystko o Hogwarcie. Chodź, nie ma czasu. Snape tu idzie. - powiedział wskazując na mapę. Chwycił mnie za przedramię i biegiem pociągnął za sobą.


***

Po bardzo długiej drodze przez jakiś ciemny, zimny korytarz, wreszcie dotarliśmy do pubu. Przeszliśmy ostrożnie do stolika i zajęliśmy miejsca.

- Kremowe piwo? - zapytał Harry, biorąc do rąk menu.
- Mhm... Ty też, no nie?
- Jakże by inaczej... - zaśmiał się.

Po chwili sączyliśmy już nasze 'trunki'. Myślałam bardzo namiętnie jak zacząć rozmowę w tych tematach, ale nie mogłam nic wymyślić. Widziałam po wyrazie jego twarzy, że chyba zastanawiał się nad tym samym. Obróciłam parę razy kufel z piwem i zaczęłam.

- Harry... emm... chyba po coś tu przyszliśmy, prawda? Więc no... Rozmawiałeś z Dumbledore'em?
- Tak, rozmawiałem. Powiedział, że zaczynamy porządną naukę od przyszłego tygodnia.
- Hmmm, będzie nas uczył profesor Lupin? - zapytałam, po czym pociągnęłam łyk piwa kremowego i oblizałam usta z rozkosznej piany.
- Lupin i... Snape... - skrzywił się Potter.
- Snape?! Co on ma do OPCM?
- Będzie pomagał Lupinowi. Musimy szybko się uczyć. Nie będzie czasu żeby jeden nauczyciel uczył dwójkę, dlatego on też będzie nas uczył. Podobno sam chciał być nauczycielem obrony, ale Dumbledore nigdy nie chciał go przyjąć na to stanowisko, więc skończył na eliksirach.
- A ja zawsze się zastanawiałam co go tak ciągnie do tej obrony i czemu nigdy nie lubił nauczycieli, którzy nas tego uczyli. No to teraz już wiem. - zaśmiałam się.
- Dumbledore będzie z tobą o tym rozmawiać. - wziął łyk piwa. -  Tak mi powiedział... - uśmiechnął się.
- A co do nas... Co o tym myślisz?
- Jesteś ok. Myślę, że to będzie miła współpraca... - uśmiechnęłam się i dopiłam swoje piwo. Chłopak zrobił to samo. - Idziemy?
- No... Jest późno... - powiedział wstając. Na stoliku zostawiliśmy pieniądze i wyszliśmy. - No i co do ciebie... Nie jesteś jak inni ślizgoni...
- Bo nie mam bzika na punkcie czystości krwi i nie wywyższam się? Tiara chciała mnie dać do Gryffindoru, zagroziłam, że ją spalę... - zaśmiałam się.
- Uwierzysz, że miałem być w Slytherinie?
- Czy ta stara czapa tak stresuje każdego?
- Chyba tylko nas... - pokręcił głową. - Ale nie miałem tego na myśli. Chodziło mi o to, że z tobą da się dogadać.
Nic nie odpowiedziałam. Zamiast tego zaśmiałam się kręcąc głową w geście politowania.



Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...Where stories live. Discover now