- Alexandra? Chodź tu! - krzyknęła moja mama.
Wstałam ze swojego łóżka i poszłam na dół. W salonie stała niska blondynka, z brązowymi oczami. Ręce miała złożone na piersi. Zawsze kiedy matka przybierała taką postawę, wiedziałam, że nie będzie to najprzyjemniejsza rozmowa.- Co jest? - powiedziałam, przerywając ciszę, która między nami panowała.
- Usiądź.Wykonałam polecenie matki. Założyłam nogę na nogę, ręce złożyłam na brzuchu i bez słowa oparłam się o oparcie kanapy, czekając co powie mi rodzicielka.
- Spotkasz się z ojcem - powiedziała, a ja momentalnie się wyprostowałam.
- Co?
- To co słyszysz...
- Kiedy?
- Pojutrze...
- Gdzie?
- Dowiesz się na miejscu...
- No to fajnie, że przez cały miesiąc wakacji nie raczyłaś mi o tym wspomnieć, ani słowem. Cudownie... - wyrzuciłam ręce w powietrze i przewróciłam oczami.
- Uspokój się! - krzyknęła, po czym wzięła dwa głębokie wdechy i ze świstem wypuściła powietrze z ust. - Kim ja jestem? Twoją matką czy przyjaciółką? - westchnęła i usiadła obok mnie. - Znosiłam już dużo, bo wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe. Zrozum, że ja też nie jestem tym wszystkim zachwycona, ale nie możemy się denerwować. Jeśli ojciec się dowie, że nie chcemy w cale mu służyć, to będzie nieciekawie, więc siedź cicho i mnie słuchaj... - powiedziała na jednym wdechu.
- Przepraszam... Ja po prostu jestem trochę zła, że przez tyle czasu mnie do tego nie przygotowałaś... - spuściłam głowę i wpatrzyłam się w swoje kolana.
- Właśnie to robię...
- A więc... Zamieniam się w słuch... - podniosłam głowę i poprawiłam się na siedzeniu.
- Lord Voldemort zabronił mi przyjść. Będziesz musiała sobie poradzić sama... Ale powiem ci jak to wszystko będzie wyglądać i co się tam stanie.
Kobieta wstała i przeszła na środek salonu. Prawdopodobnie patrząc na mnie z takiej perspektywy było jej lepiej to wszystko tłumaczyć, więc nie pytałam.
- Błagam cię... Nie daj po sobie poznać, że się boisz, złościsz, nic... To bardzo ważne... Nie możesz się zdradzić, bo tym samym zdradzisz nas, wszyscy stracimy wtedy życie.. Ja to nic, ale ty... - wzdrygnęła się.
- Spokojnie... Będę twarda...
- Spodziewaj się tam osoby, którą doskonale znasz... Nie mogę ci zdradzać szczegółów, ale wiedz, że on nie działa tam na naszą niekorzyść. Sama się zorientujesz o kogo chodzi... Twój ojciec na pewno zaprezentuje ci zaklęcia niewybaczalne...na którymś ze śmierciożerców, dlatego ja ci za chwilę pokarzę o co chodzi. Ubierz się ładnie... Naszykowałam ci suknię... Zaraz ci pokażę, prawdopodobnie odbędzie się 'przyjęcie' z okazji przyjęcia nowego poplecznika, a w dodatku, według twojego ojca, przyszłego następcy.
- W sensie mnie?
- Tak, ciebie.
- Zostanę śmierciożercą tak wcześnie? Myślałam, że jak skończę szkołę, będę dorosła, a nie teraz... - przetarłam twarz dłońmi, aby się uspokoić. - No dobra, pokaż mi te zaklęcia...
Mama wyszła do kuchni, z której przyniosła dżdżownicę w słoiku. Biedny skąposzczet...
Położyła ją na stoliku tuż przede mną i wyciągnęła swoją różdżkę.
- Gotowa? - zapytała lekko drżącym głosem.
- Mhm... - burknęłam i wzięłam głęboki wdech.
- Imperius! - krzyknęła, a dżdżownica zgięła się pod kątem prostym, potem zaczęła pełznąć w kółko, a na końcu uniosła swój... ee... koniec i początek? Nie powiem... Trochę mnie to śmieszyło, ale kiedy pomyślałam, że ktoś mógłby mi tak robić, to już nie było mi tak zabawnie.
- Zaklęcie Imperiusa kontroluje twoim umysłem. Po prostu robisz to co osoba rzucająca na ciebie zaklęcie sobie tylko zażyczy... Okej, następne... Crucio!
Dżdżownica zaczęła się wyginać i pod wpływem bólu miotać po całym stole. Aż mnie ciarki przeszły. Nie wiem jak ja to wytrzymam, jeśli zobaczę, że takie tortury przeżywa człowiek.- Cruciatus... Służy do torturowania. Sprawia ogromny ból i... Uwierz, nie chciałabyś tego przeżyć. No, a teraz ostatnie... Avada Kedavra!
Mama zabiła dżdżownicę. Śmiesznie to wygląda, ale ja jestem wstrząśnięta. Kiedy sobie wyobrażam jak stosują takie zaklęcia na mnie, to aż mnie mdli. To jest straszne... Co mamie przyszło do głowy żeby w ogóle wchodzić w relacje z kimś takim jak mój ojciec?
- Wykonuj każde polecenie ojca i o każdym nas potajemnie informuj. Nie możesz dać po sobie poznać, że jesteś podstawiona. No i na wszelki wypadek wypij to... - Z kieszeni spodni wyciągnęła jakąś fiolkę, którą mi podała. - Ojciec raczej nie będzie ci podawał serum prawdy, ale w razie czego to ten eliksir będzie cię przed tym chronić. Wypij teraz jedną kroplę. Eliksir działa cały rok. Resztę zawieś na jakimś łańcuszku i noś schowane, ale zawsze przy sobie. Możesz podać najbliższej osobie, ale tylko kroplę rocznie.
- Dobrze, ale skąd ty to masz? - zapytałam, po czym wypiłam kroplę.
- Severus Snape coś ci mówi?
- No tak...Mogłam się tego spodziewać.
- Okej, idź spać... Musisz mieć siłę na jutro i pojutrze... Ogólnie... Psychicznie też się musisz przygotować, a sama zrobisz to najlepiej...
- Nie pokażesz mi tej sukni?
- No tak... - powiedziała, po czym wyszła do swojego gabinetu. - Zapomniałam, że buty też masz! - zawołała. Po chwili pojawiła się przede mną z ubraniami w rękach. (buty i sukienka w mediach)
- Czarna?
- Tak, tam możesz być ubrana tylko i wyłącznie na czarno, a tak po za tym, to za niedługo 'oficjalnie' będziesz już 'Czarną Panią'
- Okej...? A skąd to masz?
- To od ojca. Jest okropny pod każdym względem, ale trzeba mu przyznać, że ma gust...
- To prawda...
- Przymierz - uśmiechnęła się i podała mi rzeczy.
***
Następnego dnia obudziłam się wcześniej. Piękny zapach, który unosił się w całym domu, szybko sprawił, że moim brzuchem zawładnęło uczucie głodu. Zeszłam na dół i od razu skierowałam się do kuchni. Mama, tak jak podejrzewałam, właśnie kończyła smażyć naleśniki. Na małej wysepce, w środku kuchni, stały dżemy i talerzyki.- Dzień dobry! - powiedziałam, biorąc do rąk talerzyk. Położyłam go z boku i nałożyłam na niego naleśnik.
- Dzień dobry, córeczko... - wyłączyła gaz, podeszła do mnie i mocno mnie uściskała.
- Nie mogłaś lepiej trafić z tymi naleśnikami... - rozmarzyłam się.
- Nie ma za co... - zaśmiała się.
***
Kiedy weszłam do swojego pokoju, na parapecie zobaczyłam Masterkę, która usilnie biła dziobem w szybę mojego okna, aby oznajmić mi, że mam ją wpuścić. Zrobiłam to, po czym odwiązałam z jej nóżki list. Napisał Draco, w sumie to już nawet przestałam oczekiwać listu od Cedrika... Nie napisał do mnie ani raz...
'Hej Alex,
Mam nadzieję, że wiesz o Mistrzostwach Świata w Quidditchu? A z resztą... Nawet jeśli nie wiedziałaś, to już wiesz. Tata kupił cztery bilety. Mam nadzieję, że dasz się zaprosić na ostatnie trzy tygodnie wakacji w Malfoy Manor? Nie chcę słyszeć odmowy... Tata kupił już dla ciebie bilet, także liczymy, że z nami pojedziesz. Rodzice wysłali już wiadomość do twojej mamy. Chcą się oficjalnie zapytać. A tak w ogóle to jak ci mijają wakacje? Szybko ten miesiąc zleciał, no nie? Już nie mogę się doczekać, aż do nas przyjedziesz. Będziemy po ciebie w niedzielę, czyli za dwa dni. Daj mi odpowiedź, najlepiej jeszcze dziś. Do zobaczenia!
Draco'
- Aleeex! - krzyknęła moja mama.
- Mogę jechać? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Możesz... - powiedziała, a ja niemalże podskoczyłam z radości.
Od razu zabrałam się za pisanie odpowiedzi do Dracona. Napisałam, że też nie mogę się doczekać i, że mama się zgodziła.
YOU ARE READING
Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...
FanfictionJestem Alex. Niska, czarnowłosa, czarnooka 13-latka. Chodzę do normalnej szkoły w normalnym świecie. Jestem normalna, no prawie... Niestety, albo stety wszystko się zmienia...