Goście

121 15 2
                                    

Przez niemal dwa miesiące, wszystkie rozmowy w Hogwarcie opierały się o Turniej Trójmagiczny. W sumie to się nie dziwiłam. Też mnie denerwowało, że osoby poniżej siedemnastego roku życia nie mogą się zgłaszać. I nawet zastanawiałam się jak to zrobić, żeby przekroczyć linię wieku, ale to chyba nie możliwe. Dumbledore jest dużo mądrzejszy od zwykłego dzieciaka, więc raczej wszystko przewidział. Ale przynajmniej będę oglądać starcia uczestników. Chociaż tyle...

***

Nadszedł wieczór. Wszyscy poszliśmy na kolację. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam aż wszystkie miejsca się zapełnią. Kilka chwil po mnie do sali wszedł Draco. Szybkim krokiem podszedł i usiadł obok mnie. Kolacja się zaczęła. Na stole pojawiły się przeróżne, smakowite potrawy. Nałożyłam sobie budyń.

- Kurczę... Powinni już być... - powiedział Draco, wbijając widelec w sałatkę.
- No, niby tak... - westchnęłam, po czym wzięłam do ust łyżeczkę ze śmietankową masą. - Pewnie za chwilę przyjadą... - dodałam, uśmiechając się do blondyna.
- Czaisz, że z Durmstrangu przyjedzie Victor Krum?
- Ten z mistrzostw? - wzruszyłam ramionami i wróciłam do jedzenia.

Draco spojrzał na mnie jak na wariatkę i skinieniem głowy odpowiedział na moje pytanie.

- To fajnie - zaśmiałam się z miny chłopaka i wróciłam do budyniu.

***

W pewnym momencie rozległy się dziwne hałasy. Ktoś wyjrzał przez okno.

- Jadą! - krzyknął. Na sali zapanował gwar i ogólne zamieszanie. Pobiegliśmy szybko do drzwi wejściowych, po których otwarciu, wyszliśmy przed zamek.

Na rozgwieżdżonym niebie zauważyłam ogromny obiekt latający, poruszający się w kierunku Hogwartu z ogromną prędkością. Chwilę później powóz ciągnięty przez ogromne jednorożce wylądował przed wrotami zamku. Z pojazdu wyszła jakaś ogromna, elegancka kobieta. Za nią kilkadziesiąt młodych dziewczyn. Czyli uczennice z Beauxbatons... Kilkanaście minut później, kiedy Hagrid odprowadził już rumaki Madame Maxime, z jeziora na błoniach zaczął wyłaniać się gigantyczny statek. Na placu przed szkołą, w mgnieniu oka pojawili się bardzo przystojni uczniowie z Durmstrangu, ubrani w grube futra i futrzane czapki. Wyglądali jakby mieli się roztopić, a wieczór był bardzo zimny, mimo, że to końcówka października. Po krótkich przywitaniach, panienkom z Beauxbatons zaczęło być zimno, więc weszliśmy do Hogwartu, zapraszając jednocześnie gości z innych szkół na kolację.

***

- To są wile... - szepnął Draco do mojego ucha. Obszedł mnie z drugiej strony i usiadł na swoim miejscu.
- Co?
- Wile... Pamiętasz Mistrzostwa?
- Tak... - burknęłam, zamyślając się. Tak, pamiętam...aż za dobrze...
- O! Patrz, Krum idzie! - wyszeptał, bardziej dobitnie, gdyż szeptu krzykiem nazwać nie można, a gdyby było można, na pewno tak bym to nazwała.

Victor Krum, przystojny, ciemnooki brunet, uczący się w Instytucie Magii Durmstrang, usiadł między mną a blondynem. Obejrzałam się za siebie. Zauważyłam, że Ron mierzy wzrokiem cały stół Slytherinu, wyróżniając rozmawiającego z Krumem Dracona. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i obróciłam się w stronę chłopaków.

***

- Cześć, jestem Alex - uśmiechnęłam się i podałam rękę każdemu z chłopców, którzy się do nas przysiedli.

Otrzymałam od nich wiele miłych odpowiedzi.

- Ty ladniejsza od tych z Beauxbatons... - powiedział jeden z nich zdejmując futro. Nie był to Krum, ale był niemal tak przystojny jak on.

Nie znałam go, dopiero podszedł do naszego stołu. Usiadł na miejscu po przeciwnrj stronie mnie i nałożył na swój talerz dwa skrzydełka z kurczaka.

- Słucham? - zaśmiałam się, oczekując odpowiedzi, której nie uzyskałam, gdyż Dumbledore zaczął swoją kolejną przemowę.

- Jutro o tej porze Czara Ognia wylosuje trzech kandydatów reprezentujących nasze szkoły. Wrzucajcie swoje nazwiska nawet od jutrzejszego ranka. Chciałbym żebyście dobrze ocenili swoje możliwości. Teraz możecie się już rozejść do dormitoriów. Dobranoc...

Wstałam i poprawiłam swój mundurek.

- Ja chyba już pójdę. Miłej nocy...

Wyszłam nie czekając na odpowiedzi. Naszło mnie okropnie tragiczne przeczucie... Przeczucue to przecież coś zupełnie magicznego i niezrozumiałego. Mają je też zwykli mugole, którzy złym przeczuciem potrafią nawet przewidzieć śmierć kogoś bliskiego. A jeśli mugolom przeczucie się sprawdza, to czarodziejom tym bardziej i to mnie martwi.

Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...Where stories live. Discover now