Problemy w szkole potocznie nazywamy Alexandra...

442 17 1
                                    

- Ty franco! Zostaw mnie Eric w spokoju, bo cię spalę! - krzyknęłam do bruneta. Na prawdę mam ochotę go spalić, władam ogniem. Nie wiem tylko dlaczego...
- A pal sobie co chcesz. Proszę bardzo! I tak umiesz tylko się wydzierać i ryczeć! - wydarł się chłopak jeszcze głośniej ode mnie.
- A chcesz się przekonać?! - wstałam z podłogi masując obolały policzek.
- Może nie tym razem... - uśmiechnął się sztucznie i odszedł.
Chwilę postałam sama na korytarzu, śmiejąc się z Erica. Był wysokim, szczupłym brunetem z pięknymi oczami. Miał 15 lat czyli był o dwa lata ode mnie starszy. Przyznać mu trzeba, że jest niesamowicie przystojny i każda laska na niego leci, ale jest też pieprzoną ciotą i wszystkiego się boi. A mi to odpowiada.
Popatrzyłam jeszcze chwilę w odchodzącego nastolatka i sama poszłam w przeciwną stronę.
Zawędrowałam na stołówkę, gdzie mogłam jeszcze dostać obiad. Zapomniałam, że długa przerwa jest od jedzenia, a nie od kłócenia się z idiotą. Stanęłam więc w kolejce do okienka, z którego kucharki wydają zawsze posiłki. Stałam tam już tak z pięć minut, kiedy przyszła moja nauczycielka od Angielskiego, czyli wychowawczyni klasy, do której chodzę.
- Alexandra, chodź ze mną. Przyszła twoja mama, chce ci coś pilnie przekazać.
- Serio? Nie może chwilę poczekać? Głodna jestem, już tu tyle stoję...
- Nie może poczekać. A zjesz w domu. Nie uczęszczasz już do tej szkoły.
- Co?! - zdziwiłam się. Moje oczy wraz ze zmianą nastroju zmieniły kolor na szary. - Jak to 'nie uczęszczam już do tej szkoły'? - zacytowałam nauczycielkę. - To gdzie ja się będę uczyć?
- Wszystkiego dowiesz się od swojej mamy. Chodź ze mną.
- Idę idę... Ciekawa jestem co mi powie...
Zeszłyśmy do pokoju nauczycielskiego. Znajdował się on na parterze całej placówki, zaraz obok sekretariatu.
W środku czekała już moja mama.
- Cześć kochanie... Miło cię widzieć. - uśmiechnęła się kobieta.
- Tak ciebie mamo też, ale wolałabym już przejść do konkretów.
- Hmm. No w końcu po to tu przyjechałam, pawda?
- Jak ty to widzisz? Wypisałaś mnie ze szkoły, dlaczego?
- Wolałabym porozmawiać o tym w domu... Tutaj jest zbyt dużo 'zwykłych ludzi'...
- Co to znaczy?
- Dowiesz się w domu. - powiedziała bardziej dobitnie.
- To w takim razie po co przyszłaś do szkoły? - zapytałam lekko wkurzona postawą matki.
- Żeby cię wypisać... Dziecko, nie zadawaj głupich pytań...
- Nie mogłaś z tym poczekać do końca dnia albo lepiej do końca roku szkolnego? Gdzie mnie teraz przyjmą?
- Nie, nie mogłam. To nie może tak długo zaczekać. A teraz chodź, bo sama przeciągasz to wszystko.
- Dobrze już... Chodź...

***

Szybko wróciłyśmy do domu. Kiedy tylko weszłyśmy do środka, mama pobiegła do swojego gabinetu. Po krótkiej chwili wyszła z niego niosąc w rękach jakieś listy.
- To należy do ciebie... - powiedziała jakby zniechęconym tonem, wręczając mi koperty. Na każdej z nich zauważyłam tę samą pieczęć.
- Co to jest? - zapytałam zdezorientowana.
- Słuchaj... Nie bardzo wiem od czego zacząć... Wiem, że nie powinnam była tego wszystkiego ukrywać, ale robiłam to dla twojego dobra.
- Nie rozumiem... Poczekaj chwilę. - usiadłam na schodach w przedpokoju i otworzyłam jedną z kopert. Napisali, że mają przyjemność poinformować mnie o przyjęciu do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Głośno się zaśmiałam. Pomyślałam, że to żart.
- Bo to żart, prawda?- zapytałam zaniepokojona poważną miną matki.
- Chciałabym żeby to był żart... Niestety tak nie jest...
- Żądam wyjaśnień...
- Wiem... Powiem ci tylko, że mamy gościa... On już wszystko ci wyjaśni.
- Nie no... Jeszcze lepiej! Kogo?
W salonie pokazał mi się wysoki mężczyzna z długą brodą i fikuśną czapką na głowie.
- Kto to jest?! - zapytałam ledwo powstrzymując śmiech.
- Albus Dumbledore... Sam dyrektor Hogwartu... - odpowiedziała moja matka.


_______________________________________________________________________



Witam was kochani w pierwszej części mojego nowego opowiadania. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Komentarze i gwiazdki bardzo mile widziane. Liczę się z tym, że w opowiadaniu może być dużo błędów, ale jestem nowa, niedoświadczona i w ogóle...no ale przecież ja się wyrobię. Także no... Ja już nie zanudzam, miłego czytania kolejnych części.
Do następnego!

Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...Where stories live. Discover now