Obudziło mnie skrzypienie drzwi. W progu stała Milicenta z czerwoną róża, do której doczepiona była karteczka i duża czekoladka.
- Zaprosił mnie! - pisnęła rzucając mi się na szyję.
- To wspaniale! Teraz szykuj jakąś wystrzałową kreację, w końcu za tydzień Bal... - uśmiechnęłam się i pogłaskałam przyjaciółkę po plecach.
- A ciebie jeszcze nikt nie zaprosił? - zdziwiła się. - Przecież ty to ty... Kto by cię nie chciał?
- Zapraszali, zapraszali... Ale taki Goyle, albo Flint... No nie oszukujmy się... To nie jest mój typ. A tak po za tym widziałaś jak oni tańczą? Przecież to jest istna katastrofa... - pokręciłam głową.A tak na prawdę, to po cichu liczę na to, że Dracon mnie zaprosi. I limit postawiłam sobie do dzisiaj, więc jeśli mnie nie zaprosi to będę musiała zgodzić się na kogoś z tych idiotów...
***
Zwlokłam się powoli z ciepłego łóżka. Założyłam swoje kapcie w groszki i milutki szlafrok.
- Alohomora... - westchnęłam, a wieko mojego kufra zaczęło się otwierać. Tak, tak... Otwieranie swojej walizki za pomocą zaklęcia jest dziwne, ale zgubiłam kluczyk w Malfoy Manor. Chyba...
Nareszcie sobota... Dzień wolny od wszystkiego... Nawet od mundurka, więc wyciągnęłam z kufra czarne rurki z bardzo wysokim stanem i czarny, obcisły top i szarą, rozpinaną na zamek bluzę. Wyszłam z dormitorium zaczesując palcami włosy do tyłu.
- Hej! - przybiłam piątkę z mijanym Blaise' em.
Odkąd zaprosił Dafne, jest chyba najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Och, na brodę Merlina... Niech Draco mnie zaprosi, a sama będę najszczęśliwsza...
Weszłam do Pokoju Wspólnego. Był zapełniony. Przeszłam kilka kroków w stronę kanapy. Wtedy poczułam szarpnięcie za ramię.
- Cześć Alex... - uśmiechnął się Krum.
- Victor? Umm... Cześć... - uśmiechnęłam się ciepło. - Umm... stało się coś? - zapytałam zaniepokojona ciszą ze strony chłopaka. On tylko stał i uważnie m się przypatrywał.
- No... Właściwie to tak... - westchnął. - Ekhm, chciałem cię o coś zapytać.
- Zamieniam się w słuch... - ponagliłam bruneta.
- Chciałabyś może pójść ze mną na bal?
- A więc o to chodzi... - uśmiechnęłam się. - Dasz mi czas do jutra? Muszę się zastanowić. Nie chcę żebyś marnował sobie Bal ze mną...
- Czemu miałbym marnować z tobą czas? - uniósł wyzywająco jedną brew, składając ręce na piersiach.
- No wiesz... Emm... Nie umiem tańczyć... - wykręciłam się.
- No dobrze. Przemyśl to. Daj mi jutro odpowiedź, okej?
- Pewnie... Przepraszam, spieszę się... - pomachałam Victorowi i szybkim krokiem wyszłam z Pokoju Wspólnego.
***
Wieczór nadszedł zaskakująco szybko. Wieczór, a właściwie noc. Właśnie zbliżała się godzina 22.30. Stwierdziłam że bez sensu jest czekanie na Dracona, którego i tak nie spotkałam przez cały dzień.
Podeszłam do Kruma w pełnym przekonaniu, że Draco pewnie kogoś już wybrał i mnie olewa. Brunet uważnie mi się przyjrzał. Uśmiechnął się na mój widok, po czym oparł głowę na ręce.
- Już się zastanowiłam... - wydukałam powoli.
- Iii? - zapytał przeciągle Krum.
- Iii...
- Alex! - zawył Blaise, przerywając mi tym samym.
- Przepraszam cię, wrócimy do tej rozmowy jutro, dobrze?
- Jasne... - uśmiechnął się i wrócił do rozmowy z kumplem.
- Co jest? - zapytałam szeptem stając przy ścianie.
- Musisz iść do dormitorium, jest późno...
- Co? - zapytałam szerzej otwierając oczy.
- Tak... Idź już spać, bo się nie wyśpisz...
- Ale... Jutro jest niedziela... Mogę jutro spać ile chcę, o co ci chodzi?
- Po prostu się martwię...
- Ale nie masz o co...
- Jak się nie wyśpisz to będziesz niewyspana...
- No ale...
- No idźże i mnie nie denerwuj kobieto, błagam cię...
- No dobra... - burknęłam i zaskoczona poszłam do dormitorium.***
W środku nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami i weszłam wgłąb pomieszczenia. Na swoim łóżku zobaczyłam usypaną z płatków czerwonych róż strzałkę. Wskazywała na okno. Podeszłam do niego, a na parapecie zobaczyłam przepaloną kartkę papieru. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać.
'Nie bój się. Kartka wybuchnie za 5 sekund.'
Odrzuciłam ją jak najdalej mogłam. 3... 2... 1... BUM!
Kartka wybuchła tysiącami kolorów, które przeistoczyły się w białego gołębia. On usiadł na mojej ręce. Spostrzegłam, że do jego nóżki jest przyczepiona karteczka. Ta też wybuchnie?
Odwiązałam ją powoli i rozwinęłam. 'Idź do łazienki prefektów'
Ale to wszystko tajemnicze. Czy Blaise ma coś z tym wspólnego? Nie wiem, ale coś mi tu śmierdzi... Ech... I tak pójdę do tej łazienki.
***
Woda tryskająca z fontanny na środku pomieszczenia, była tęczowa. Dziwne wydało mi się, że nie słychać nigdzie śmiechu jęczącej Marty. No cóż... Rozejrzałam się po całej łazience. Zorientowałam się, stoję na kolejnych płatkach z czerwonych róż. Tym razem układały się w napis.
' Wyjdź z łazienki i idź korytarzem aż do zbroi'
Tak też zrobiłam. Kiedy znalazłam się obok rycerskiej zbroi stojącej przed schodami, usłyszałam dziwne hałasy. Przestraszyłam się. Nagle zbroja się poruszyła. Wyciągnęła metalową rękę i podała mi kartkę. Kolejną kartkę...
' To już ostatnie polecenie... Odwróć się...'
Odwróciłam się. To co zobaczyłam po prostu zwaliło mnie z nóg. Przede mną stał Draco z bukietem czerwonych róż w ręku. Uklęknął na jedno kolano.
- Alexandro Riddle... Czy zgodzisz się towarzyszyć mi na Balu Bożonarodzeniowym?
- Ty idioto - krzyknęłam. - Wywłóczyłeś mną po całym Hogwarcie i jeszcze się mnie pytasz czy pójdę z tobą na bal?! - uniosłam się, a uśmiech Dracona szybko zszedł z jego twarzy. - To było najpiękniejsze zaproszenie jakie kiedykolwiek dostałam na cokolwiek... Oczywiście, że z tobą pójdę... - uśmiechnęłam się i rzuciłam blondynowi na szyję.
YOU ARE READING
Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...
FanfictionJestem Alex. Niska, czarnowłosa, czarnooka 13-latka. Chodzę do normalnej szkoły w normalnym świecie. Jestem normalna, no prawie... Niestety, albo stety wszystko się zmienia...