ROZDZIAŁ 5

85 6 0
                                    

- Tak... Oczywiście... - westchnął Draco. Nastąpiła chwila krępującej ciszy, którą postanowiłam przerwać.
- No więc...? - uśmiechnęłam się ciepło. Blondyn bez słowa podniósł się i pokazał mi swoje lewe przedramię, na które nie zwracałam wcześniej uwagi. Zamarłam, kiedy zobaczyłam na nim Mroczny Znak. Cholera, stało się to czego najbardziej na świecie chciałam uniknąć. W tym momencie miałam zamiar podwójnie zabić człowieka, który mnie spłodził i tych jego wszystkich zasranych śmierciożerców, a w szczególności Lucjusza Malfoy'a, który nie wiem jakim prawem śmiał się w ogóle nazywać ojcem Dracona. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zaczęłam płakać.
- Kochanie... - wyszeptałam, wtulając się z całej siły w blady tors chłopaka.
- Nie płacz Alex, błagam, nie ty... - wymruczał i wplótł palce w moje włosy. Miałam taką wielką ochotę rozszarpać Voldemorta... Nie mogłam nic zrobić... Draco wziął w dłonie moją twarz, przybliżając ją do swojej. Pocałunkami zebrał wszystkie moje łzy.
- Poradzimy sobie, Draco... Prawda? - zapytałam, podnosząc wzrok na oczy blondyna.
- Oczywiście... Jasne, że sobie poradzimy, tylko jest coś gorszego od tego, że jestem śmierciożercą. W końcu ty też nim jesteś... Ja...muszę zabić Dumbledore'a... - westchnął. Zamarłam i odsunęłam się od chłopaka.
- Ja-jak to zabić Dumbledore'a? - zająknęłam się.
- Uwierz, że ja tego nie chcę... Ja nie mogę... nie dam rady... Tak strasznie się boję, Alex... Jeśli tego nie zrobię... Twój ojciec zabije mnie... - wychrypiał, znów zaczęłam płakać. - Powiedział, że... Że taka jest cena... - dodał.
- Cena? Za co? - zapytałam, nie mogąc uwierzyć w to co mówi do mnie Draco.
- Za ciebie, Alex...

***

On zwariował... Ten potwór zwariował... Powtarzałam pod nosem kierując się w środku nocy na byle jaki korytarz. Nie obchodziło mnie gdzie pójdę, czy kogoś spotkam, ani nawet czy jakiś nieznany mi tajemniczy uczeń mnie zgwałci. To bez znaczenia. Żałuję, że Draco wtedy mnie uratował i żałuję, że pani Pomfrey wstrzyknęła mi to gówno, które zmieniło mnie w wampira pozwalając mi kurwa przeżyć. Wielką przysługę by mi zrobiła, jakbym umarła na tym jebanym łóżku w jebanym skrzydle szpitalnym.

Nim się obejrzałam, dotarłam na wieżę astronomiczną, z której miałam ochotę skoczyć. Co ja tu robię w ogóle? Przecież miałam się gryźć z Ericiem do śmierci i uczyć się w tym padole dla psychicznych dzieciaków, wśród których i tak byłabym nienormalna i pojebana. Swoją drogą dawno ich nie widziałam, a nawet stęskniłam się za ich obłąkaną naturą.

Nagle poczułam na swojej szyi zimny oddech. Poczułam ciarki, ciągiem przechodzące po moich plecach. Warknęłam pod nosem, odwracając się na pięcie w stronę swojego gościa. Nie wie biedak z kim zadarł...

- Blaise?! - pisnęłam, patrząc w oszalałe oczy czarnoskórego. Było w nich coś niepokojącego, ale i tak go uwielbiałam. Tej nocy wszystko wydaje się niepokojące.
- Jak widać, kochanieńka... - ponuro się uśmiechnął. Zauważyłam, że coś jest nie tak. To nie jest ten Blaise, z którym przyjaźniłam się od początku. Ale wszyscy się zmieniliśmy. Nie poznaję już nawet siebie.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytałam, głaszcząc go po ramieniu. - Jest środek nocy, Blaise.
- Wszyscy się pozmienialiśmy... - telepatia? - Źle się dzieje Alex... A do tego... Z Dafne nam się nie układa... Nie wiem co mam robić, nie chce mi się żyć... - wymamrotał, a ja zamarłam. Myślałam, że tylko ja i Draco dostrzegamy co się dzieje. Myliłam się...
- Na wszystkich nas źle wpływa to co się dzieje... Nie potrafimy myśleć racjonalnie, bo się boimy... - powiedziałam zerkając w oczy chłopaka. - Ale wszystko będzie Ok. Wszystko się ułoży... Wygramy z moim ojcem i będziemy żyli normalne ze świadomością, że zrobiliśmy coś dla społeczeństwa czarodziejów - uśmiechnęłam się pod nosem, sama zaczynając wierzyć w swoje słowa. Czy to możliwe? Tak, tylko musimy w siebie uwierzyć... Musimy się wspierać i działać razem...
- Dziękuję... - westchnął Blaise. - Tego mi trzeba było... - przytulił mnie. Czułam, że się uśmiecha. To dobrze. Po krótkiej chwili postanowiłam wrócić do dormitorium. Mam jeszcze jedną ważną rozmowę do odbycia.

Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...Where stories live. Discover now