Bal Bożonarodzeniowy

119 7 0
                                    

***Tsa... Wiem, że jest wrzesień, ale macie, wczujcie się***

Nareszcie nadszedł ten dzień. Minął tydzień, a więc dzisiaj odbywa się długo wyczekiwany bal. Nie spałam całą noc z podekscytowania. Myślałam, że coś pójdzie nie tak, albo jak się będzie zachowywał Draco, jak będę wyglądać i zastanawiałam się jeszcze czy mój tatuś nie postanowił przygotować jakichś niespodzianek. Niby to Hogwart, ale przecież dzięki mojemu ojcu jest tu już dwóch śmierciożerców.

***

Wstałam jak tylko najwcześniej mogłam. Na śniadaniu pojawiłam się jako jedna z pierwszych, a właściwie druga, bo uprzedziła mnie tylko jakaś gryfonka.

Swoje naleśniki zjadłam w mgnieniu oka, aby jak najszybciej zacząć przygotowania do balu. Wstałam od stołu, po czym odmaszerowałam do dormitorium.


***

- Nie śpicie już? - zapytałam Dafne i Milicentę, kiedy weszłam do pokoju.
- No co ty! - oburzyła się Milicenta.
- Dzisiaj wielki dzień... - uśmiechnęła się Dafne.
- Tsa... Jeśli niczego nie spartole... - zaśmiałam się i podeszłam do swojego kufra.

W głowie miałam czarną dziurę. Nie miałam pojęcia, jak się ubrać żeby przykryć ten pieprzony znak na mojej ręce i do tego ładnie wyglądać, więc zaczęłam moje słynne rozmyślania. Kiedy nogi od kucania zaczęły mi już cierpnąć, wykombinowałam, że ten znak przecież jest praktycznie niewidoczny, kiedy nie jest aktywny. I stwierdziłam, że jestem przewrażliwiona.

Zaczęłam grzebać w kufrze. Znalazłam suknię, którą dostałam od matki na święta w tamtym roku. Jak ja mogłam w ogóle o niej zapomnieć?

***


Przed drzwiami prowadzącymi wprost na Wielką Salę stał już mój książę z bajki. Jego czarny, profilowany garnitur doskonale współgrał ze śnieżnobiałą koszulą, idealnie podkreślając boską figurę chłopaka. Powoli zeszłam po schodach, rękę delikatnie opierając o balustradę.

Kryształowe płatki wyczarowanego śniegu delikatnie oprószały moje czarne włosy, zostawiając na nich piękną, białą poświatę. Kolorowe światełka oplatające wieńce na ścianach nadawały korytarzowi bardzo przytulny nastrój, jednocześnie idealnie współgrając ze śniegiem.

Spojrzałam w dół. Tuż przed schodami właśnie znalazł się Draco, który widocznie mnie zauważył. Obdarował mnie tym swoim wspaniałym uśmiechem, postarałam się go odwzajemnić. Zrobiłam ostatnie kilka kroków, aby zaraz potem znaleźć się już obok mojego partnera.

- Piękne wyglądasz... - powiedział, zaczesując kosmyk moich włosów za ucho, na co mimowolnie się zarumieniłam. - Chociaż trochę mnie przeraża, kiedy masz całe białe oczy...

Zaśmiałam się, ale nic nie powiedziałam. Wzięłam blondyna pod ramię i poprowadziłam pod drzwi od Wielkiej Sali. W chwilę później znaleźli się przy nas Blaise i piękna Dafne. Widać było, że są sobą oczarowani. Wręcz nie odrywali od siebie wzroku. Cicho parsknęliśmy z Draconem na ten widok. Wtedy drzwi od pomieszczenia zaczęły się otwierać.


***

- Nogi mnie już bolą, królu tańca... - zaśmiałam się, masując stopy.
- Przyniosę nam coś do picia, huh?
- Nie, nie chcę pić... Przejdźmy się gdzieś, co? - zaproponowałam, chwytając chłopaka za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.
- No dobra, widzę, że nie pozostawiłaś mi wyboru. No to chodźmy... - uśmiechnął się i przyspieszył kroku. - Alex...Ledwo idziesz, zdejmij te szpilki...
- Nie ma mowy, nie będę się wydurniać...
- Okej, jak chcesz... - westchnął i jednym zwinnym szarpnięciem podniósł mnie na ręce.


***

- Jej, jak tu pięknie... - westchnęłam schodząc z rąk blondyna.
- No, faktycznie...
- Zostańmy tu, co? - zapytałam wskazując na ławkę obok.

Usiedliśmy na drewnianej ławeczce. Draco odwrócił się przodem do mnie wyciągając z wewnętrznej kieszeni jakąś torebeczkę.

- Wiesz... Dzisiaj są Święta. I... chciałem ci to dać osobiście...
- Ja... Dziękuję, jesteś kochany... - powiedziałam przytulając chłopaka i odbierając od niego prezent. - Ale nie mam tutaj nic dla ciebie...

Draco chwycił moje dłonie, uniósł je w górę i delikatnie pocałował.

- Ty jesteś moim prezentem... - westchnął wpatrując się w moje oczy. Po krótkiej chwili nasze usta złączyły się w delikatnym, czułym pocałunku.

Draco całował idealnie. Muskał moje wargi jakby były czymś cudownym. Brakowało mi tego tak bardzo... Nawet o tym nie wiedziałam... Ale w tej chwili tylko on się liczy. Przejechał dłonią po moim zarumienionym policzku odklejając usta od moich. Wpatrzył się dokładnie w moje oczy, próbując wyczytać jakieś emocje, a było ich pełno.


- Jesteś wszystkim czego pragnę, Alex...

Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...Where stories live. Discover now