- Panie Dumbledore... - odezwałam się, wchodząc powoli do gabinetu dyrektora. Bardzo się bałam. Serce, które nie pompowało już krwi, mało nie wyskoczyło mi z piersi, kiedy zobaczyłam przygnębioną twarz dyrektora. Podeszłam do profesora w kilku dłuższych krokach, zachowując między nami należytą - bezpieczną odległość.
- Nie bój się, już o wszystkim wiem... - westchnął, ściskając powitalnie moją dłoń.
- Czy jest coś, o czym jeszcze nie wiesz, profesorze? - prychnęłam, mimowolnie się uśmiechając.
- Tak, nie wiem, którą parę skarpet kupić mojemu przyjacielowi na urodziny. Jak myślisz? - zapytał machając mi przed nosem ulotką ze skarpetami, marki "Skarpety na każdą okazję".
- Yyy... Myślę, że te będą dobre... - wskazałam na parę w różowe jednorożce, bardzo się powstrzymywałam aby nie pęknąć ze śmiechu.
- Świetnie, też o nich myślałem... - uśmiechnął się, chowając ulotkę w kieszeni długiej szaty. - Jak sobie radzisz? - spytał nagle, siadając przy swoim biurku. Zaklaskał dwa razy, a na blat podleciały filiżanki z herbatą.
- Widzę, że nauczył się pan czegoś nowego? Gratuluję...
- Nie o tym mowa...
- Tak, racja... No, dobrze... - spuściłam głowę w dół zaczynając bawić się swoimi włosami. - Hagrid codziennie daje mi specjalne, dobrze ukrwione zwierzęta, do jedzenia. Jakoś żyję... - zaśmiałam się.
- Ważne, że potrafisz się powstrzymać. Nie każdy wampir umie zachować wstrzemięźliwość od ludzkiej krwi... Wyobrażam sobie jakie musi to być trudne...
- Nie jest tak źle... Zwierzęta mi wystarczają, nie ciągnie mnie do ludzi - westchnęłam wstając. - Właściwie, skoro profesor już wie o wszystkim, chyba mogę już iść... - uśmiechnęłam się.
- Uważaj na siebie i Draco. Zaczyna się wojna... Do widzenia Alexandro... - oddał szczery uśmiech i z grzeczności wstał na moje pożegnanie.Wyszłam z gabinetu i z prędkością światła pognałam do lochów. Zaczęłam szukać Dracona, który od pewnego czasu regularnie znikał. Mało czasu spędzał w dormitorium czy w PW, a jeśli znikał to na długo. Nie chciałam żyć do końca w niewiedzy. Postanowiłam wreszcie dowiedzieć się prawdy. Zaczęłam biec, najpierw powoli, ale z każdą chwilą coraz szybciej i szybciej, aż w końcu osiągnęłam prędkość, która faktycznie zaczęła mnie męczyć. Przebiegłam niezliczoną ilość korytarzy. Minęłam ludzi których znałam i których widziałam pierwszy raz na oczy. Kilku nauczycieli, okropnie wiele drzwi, aż w końcu trafiłam na niego. Siedział skulony pod filarem. Twarz miał schowaną w dłoniach, przez co chyba mnie nie widział. Podeszłam do niego, a dłoń położyłam na jego ramieniu. Wzdrygnął się, przez co po moim ciele przeszły nieprzyjemne prądy. Nie odwrócił się jednak do mnie, więc usiadłam obok, mocno go do siebie przytulając.
- Żadnych tajemnic, pamiętasz?
YOU ARE READING
Problemy w Hogwarcie potocznie nazywamy Riddle...
FanfictionJestem Alex. Niska, czarnowłosa, czarnooka 13-latka. Chodzę do normalnej szkoły w normalnym świecie. Jestem normalna, no prawie... Niestety, albo stety wszystko się zmienia...