4.

230 17 5
                                    

Soffie:

Gdy zadzwoniliśmy do właściciela domu na sprzedaż, zaproponował nam spotkanie za kilka dni. Zgodziliśmy się, a ja nie mogłam doczekać się, aż go zobaczę na żywo. Na zdjęciu wyglądał bardzo przyzwoicie i prosto, dlatego tak bardzo nam się spodobał. Nie był bardzo "przekombinowany".

Kiedy już wreszcie się z nim spotkaliśmy, zawiózł nas swoim autem w to miejsce. W realu był jeszcze piękniejszy.

Wykonany z drewna z czerwono - brązowym dachem. Ogród był duży ze zrobioną już wcześniej piaskownicą, n którą padały promienie słońca. Obok domu stała średniej wielkości szopa, która była także drewniana i z dachem również czerwono - brązowym dachem. Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę jego wnętrze.

Ale gdy tam weszliśmy, przeżyłam szok. Wnętrze było...no co się mamy okłamywać, wyglądało jakby przez niego przeszła nawałnica. Ze ścian schodziły tapety, wszędzie był piach i kamienie. Trochę to wyglądało tak, jakby ktoś zaczął go remontować, ale chyba zapomniał że ma go skończyć.

- Co to jest? - zapytaliśmy w tym samym czasie.

- Wiem, że w środku jest tragicznie, ale za to cena jest, myślę że w porządku. Możecie go wyremontować, wtedy zyska na cenie. - powiedział właściciel, ale mnie to nie przekonywało. Nawet, gdy później podał cenę, która była dość niska. Pewnie chciał się jego jak najszybciej pozbyć, bo nikt go nie chciał kupić.

- Przepraszam, muszę porozmawiać o tym z żoną - powiedział Luis i wziął mnie na bok.

-Lu, ten dom jest w tragedii. Nie wiem jak ty chcesz go wyremontować - powiedziałam ciszej.

- Kochanie, z zewnątrz jest piękny, prawda? Podoba ci się? - zapytał, a ja pokiwałam głową na tak. - No widzisz, wnętrze można wyremontować. Owen napewno nam pomoże w tym. Wszystko wyjdzie tak, jak będziesz chciała.

- No dobrze, ale pod warunkiem, że gdy go "naprawimy", zaprosimy naszą pakę, zgoda? - zaproponowałam.

- Dobrze, więc kupujemy go - odparł, zwracając się do właściciela, który nie ukrywał, że się cieszy. Czeka nas dużo pracy.

Po jakichś 3 dniach, wszystkie dokumenty związane z domem były podpisane. Nie ukrywam, że jeszcze mamy kasę za dom do spłacenia, ale to już inny temat. Luis i ja mamy pracę, więc jakoś sobie poradzimy. Po tym trzech dniach zaczęliśmy coś robić w środku tego domu. Zmiatanie, malowanie, szpachlowanie, kładzenie paneli i płytek, dopasowywanie drzwi, te wszystkie rzeczy wymagały dużo czasu, którego często nie mieliśmy. Na szczęście Owen, Harry i Hamon pomogli nam w urządzaniu. Jessie, Melanie i Cloe były bardzo zdziwione na wzmiankę o naszym nowym domu. Były chyba nawet bardziej podekscytowane niż ja. My, kobietki, dostałyśmy pracę, ale bardzo ''lekką'', jakby oni uważali, że jesteśmy słabe. A niech tak myślą, ja mam lepszą pracę: urządzę cały nasz dom. Nasi rodzice, powiedzieli, że wspomogą nas w wydatkach mebli.


5 tygodni później:

- Nie tak to miało wyglądać.

Otworzyłam powoli jedno oko i zerknęłam ukradkiem spod naciągniętej na głowę kołdry. Jessie stała przy moim łóżku z paczką żelków w jednej ręce i kubkiem od Starbucksa w drugiej. Dalej to pije.

- To za oknem też nie miało tak wyglądać. - odparła.

Spojrzałam przez okno. Rzeczywiście, takiego syfu na dworzu, w naszym ogrodzie nie miało być. Zaprosiliśmy tylko 15 osób! Piwa też nie było dużo, tylko jakieś 2 -3 skrzynki. Musiałam zaprosić ich, aby zobaczyli mój nowy dom, w którym od teraz będziemy się spotykać.

- Jezu, jest środek nocy. - powiedziałam.

Jessie wzdychnęła dramatycznie.

- Zlituj się, jest 8 rano. Wiem, że masz kaca, większego ode mnie, ale musisz iść do pracy.

Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Jessie w tę noc spała u mnie, a Luis pojechał z Harrym i Hamonem do niego. W ten wieczór działo się dużo, wszyscy się nachlaliśmy, jak jakieś bydło. Jezu, jak mi się przypomina ten sajgon na dworze, to umieram w środku.

- Okej, już wstaję. - powiedziałam, a Jessie się uśmiechnęła i ściągnęła ze mnie kołdrę.

Uchyliłam drzwi sypialni i zobaczyłam, że jest czysto. Ani jednej puszki. Zeszłyśmy po dwa stopnie po schodach do kuchni. Za pół godziny muszę iść do pracy. Jessie od niedawna tam pracuję, a mianowicie w bibliotece. Lubimy tam spędzać czas, choć to nie łatwa praca. Żadna praca nie jest łatwa. No ale jednak musimy do niej iść.

Wlałam wody do czajnika i włączyłam go. Wsypałam kawę do szklanek, wyjęłam miseczki, płatki i mleko. To było moje tradycyjne śniadanie w wieku od 5 do 12 lat. Fajnie sobie przypomnieć, chociaż nie mówię, że nigdy ich nie jem.

W kuchni panowała cisza. Jessie chciała coś powiedzieć, zastanawiała się, czy to zrobić.

- Mów - powiedziałam, zaparzając kawę.

Jessie spojrzała na mnie znad miski z płatkami.

- Chodzi o to, że....


I jak wam się podoba druga cześć Nowej Ja?


Jedyni - część 2 "Nowa Ja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz