- Jestem w ciąży. To dziecko Owen'a, ale odkryłam ciążę dopiero po jego śmierci. Cieszę się, że będę miała jakąś część jego. - odparłam, a Alan próbował analizować wszystko co powiedziałam. Był zdziwiony tą wieścią. - Najgorsze jest to, że nie będzie miało ojca.
Alan patrzył na mnie, a ja ignorowałam to, wgapiając się w moją chusteczkę.
Chyba nie wiedział co ma powiedzieć, ale po chwili otrzeźwiał i odparł:- Może powinnaś znaleźć sobie kogoś nowego, zakochać się od nowa. Napewno nie będziesz tak bardzo samotna i może pokochasz kogoś.
Chciałam jemu powiedzieć, że oszalał. Ale co miałam do stracenia? Dziecko musi mieć ojca.
- Może i masz rację - spojrzałam na blondyna, a on zapatrzony był w moje oczy.
Mimowolnie spłynęła mi pojedyncza łza, a Alan starł ją z mojego policzka. Byłam trochę zaskoczona, tym co zrobił. Uśmiechnął się lekko. Nic nie mówiliśmy, Alan był bardzo cichy, jak dotąd pierwszy raz.
Nagle zbliżył się do mnie powoli i złączył nasze usta. Nasze usta toczyły ze sobą walkę, namiętną bitwę. Położył jedną rękę na mojej talii. Wtedy otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę z tego co my robimy.
Dotknęłam jego klatki piersiowej, żeby go od siebie odsunąć.Alan spojrzał na mnie szerokimi oczami.
- Ja...ja przepraszam cię - powiedział, drapiąc się po karku. - Nie mogłem się powstrzymać.
Znaliśmy się tylko miesiąc*, a spotkaliśmy się z 15 razy. Był we mnie zakochany?
- Nic nie szkodzi, to też i moja wina. - odpowiedziałam, uśmiechając się, aby trochę rozluźnić atmoswerę.
Alan był przystojny, piękne brązowe oczy i blond włosy, ideał dziewczyn. Ale dla mnie moim ideałem był OWEN. Choć był atrakcyjny, nie mógł "pobić" mojego ukochanego.
- Może ja już pójdę. - powiedziałam. Alan pokiwał tylko smutnie głową. - Hej, nie przejmuj się tym pocałunkiem. Było przyjemnie, ale to wszystko.
- Po prostu... Powinienem ci pomagać, a wzamian cię całuje. Nie powieniem, jeszcze raz przepraszam. - tłumaczył się, a ja lekko uderzył go pięścią w ramię, aby nie był taki przejęty. On tylko uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi.
- Do zobaczenia w czwartek, jeśli przyjdziesz - powiedział, a ja pomachałam mu.
Schodząc po schodach myślałam o tym, co wydarzyło się przed chwilą. Trochę rozśmieszyła mnie ta sytuacja. Zastanawiałam się, czy przy najbliższym spotkaniu będzie skrępowany.
***
Soffie:Ja i Luis chcieliśmy spędzić cały dzień tylko we dwójkę. No i z Toby'im, naszym przeuroczym pieskiem, który jest już dość spory. Specjalnie zwolniliśmy się z pracy, mówiąc, że mamy coś bardzo ważnego i nie będzięmy w stanie stawić się.
Ranek spędziliśmy w łóżku, rozmawiając i śmiejąc się z różnych sytuacji.- Przestań już! - krzyknęłam, gdy zaczął mnie gilgotać po brzuchu. Cały czas się śmiałam aż do łez. - Dosyć już! - krzyknęłam poważnie, a Luis spoważniał jak ja.
Nie mogłam wytrzymać i zaciskając usta, prychnęłam śmiechem. Luis rozumiejąc to za żart, rzucił się do całowania mnie. Darzył moje usta i szyję mokrymi pocałunkami.- Mam pomysł - powiedziałam i odepchnęłam go lekko, żeby wstać z łóżka.
- Jaki? - powiedział, zczerząc zęby. Już wiedziałam co chodzi mu po głowie.
Wzięłam swoje ubrania z krzesła i uciekłam do łazienki.
- Hej! - krzyknął, pukając do drzwi. - To taki miałaś pomysł?
- Nie dałbyś mi wstać z łóżka, ale mam inny plan. - odparłam, myjąc twarz, a potem zęby.
- Będziesz tego żałować - powiedział żartobliwie i już tylko słyszałam jak odchodzi.
Gdy już się ubrałam i umalowałam wyszłam z łazienki, rozglądając się po kuchni. Wpadłam na to, aby upiec ulubione ciastko Luis'a. Wyjęłam jajka, mąkę i resztę składników.
Już miałam sypać mąkę do miski, gdy poczułam ręce na talii.
- Hej, co robisz? - zapytał zwyczajnie, ale wiedziałam, że zaraz coś zrobi.
- Twoje ulubione ciasto - powiedziałam z uśmiechem. On tylko mruknął coś pod nosem, a ja nagle poczułam coś mokrego na głowie.
Luis zaczął się śmiać, a ja zaczęłam zbierać skurupkę od jajka z włosów. Tak, to wszystko brzmi śmiesznie.- Luis! - krzyknęłam i też chwyciłam za jajko i rzuciłam w jego klatkę. Luis zrobił się zły, a ja zaczęłam się śmiać, trzymając się na brzuch.
Nie mógł mi tego podarować i zakopał rękę w mące, po czym pchnął we mnie. Luis śmiał się do upadłego. Byłam cała biała, na szczęście nie dostałam w twarz. Ale on dostanie... I zrobiłam to samo, tym razem celując w jego twarz. Teraz już nie było mu do śmiechu.Miałam pecha, bo na stole stała cała butelka bitej śmietany. Luis spojrzał na nią i uśmiechnął się złowrogo.
Zaczęłam piszczeć i biegać po domie, aby nie dostać śmietaną.
Ale to nic nie dało, bo Luis mnie dopadł.- Nie! Luis! Tylko nie to! - piszczałam, ale on trzymał mnie w talii i nie umiałam się wydostać. Chłopak "wlał" mi bitą śmietanę za koszulkę, a ja znów pisnęłam.
- Teraz twoja kolej. Nie dasz rady? - podjudzał mnie mój mężczyzna, śmiejąc się.
Złapałam się za kolana, udając, że się zmęczyłam. Wtedy Luis do mnie podszedł, a ja szybko zgarnęłam jajko z blatu i roztrzaskałam mu na głowie, podobnie jak on.- Dobrze, niech ci będzie, moja księżniczko - odparł, zbierając pozostałości z jajka ze swojej czupryny. - Wygrałaś.
Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek, gdzie nie miał mąki.
Dokończyliśmy robić ciasto i włożyliśmy blachę do piekarnika. Poszliśmy pod prysznic Najpierw umyłam się ja, a gdy wyszłam umył się Luis.Przebrałam się w czyste ubrania, a mokre włosy zaczęłam suszyć ręcznikiem, bo ja strasznie nie cierpię suszarek.
Gdy już ciasto było gotowe zabraliśmy się za delektowaniem się nim.
- Pyszny - powiedział Luis, wkładając kolejny kawałek ciasta.
- Yhm - mruknęłam, z pełną buzią.
- Gdy zjemy, zabieram cię w pewno miejsce. - odparł Luis.
- Gdzie?
- Niespodzianka...
CZYTASZ
Jedyni - część 2 "Nowa Ja"
RomanceWitam cię. Tutaj poznasz dalsze losy Soffie i Luisa - zakochanej w sobie pary. Jeżeli nie czytałeś jeszcze pierwszej części, bardzo cię do niej zapraszam!