28

66 7 2
                                    

- Jak sobie życzysz! - powiedziała i pociągnęła za spust, co oczywiście nic nie dało, bo magazynek był puściutki. Kate popatrzyła na broń z zmarszczonymi brwiami i pociągnęła jeszcze kilka razy. - Haha dobrze. - rzuciła pistolet na podłogę, a z cholewki swoich czarnych kozaczków wyjęła nóż i już miała wbić go w ciało Jessie, gdy do mieszkania wpadła policja i FBI. Komendanci szybko uwinęli się z kobietą.

- Co?!! Nie, puszczajcie mnie, ja jeszcze nie skończyłam!! Ja muszę znaleźć tę walizkę, muszę ją zabić, muszę...- wyrywała się, ale to nic nie pomagało.

- Przykro nam, Nolan, ale resztę rozrób będziesz musiała dokończyć w więzieniu, przy ścianie, z samą sobą. - powiedział Trevor, a policjanci wepchnęli kobietę do samochodu.

Nagle do szyby auta podeszła dziewczyna, jej córka.

- Mamo, nie sądziłam, że to prawda. - łkała Laura.  - Nie mogę uwierzyć, że zabiłaś Edward'a, przecież wiedziałaś, że go kochałam. I jeszcze to, że on jest moim ojcem! Zawiodłam się na tobie, mamo.

Jessie:

Podeszłam do taty i go przytuliłam mocno. Cieszyłam się, że już nigdy nie spotkam tej kobiety, że teraz będzie tylko lepiej, choć dalej bez Owen'a.

- Dziękuję Ci, tato. - powiedziałam.

- Nie masz za co, córeczko. Ja też jestem szczęśliwy, że większość się wyjaśniła. Tylko dalej nie mogę uwierzyć, że...jestem ojcem tej dziewczyny. Nie bądź zła, bo...

- Nie jestem, ważne, że tej kobiety już nie ma. A ja myślę, że dam radę zaakceptować Laurę. Czuję, że ona nie jest taka jak Kate. - odparła i uśmiechnęłam się do taty. - Mam jeszcze jedno ci do powiedzenia, ale wyjaśnię wam to, gdy będziemy w domu z mamą. 

Luis podszedł do Soffie i objął ją w pasie.

- Mam nadzieję, że dowiemy się szybko co dzieje się z Owen'em. - zaczęła Soffie. - Jakby co; Jessie, jesteśmy z tobą.

Wtedy do naszej czwórki podszedł komisarz Trevor.

- Jesteśmy pod wrażeniem, że daliście sobie radę. Kate Nolan skończy w pudle, a jeśli chodzi o pana Owen'a, będziemy wytrwale ciągnąć poszukiwania. Reszta wspólników Nolan jest już na pewno na komisariacie, będą przesłuchiwani, może coś wiedzą o stanie Owen'a oraz walizki, którą także musimy znaleźć. - oznajmił - jesteśmy w kontakcie, do widzenia państwu.

Gdy już wychodziliśmy z domu Soffie i Luis'a, chcieliśmy porozmawiać z roztrzęsioną, podobno moją przyrodnią siostrą. To jest takie dziwnie uczucie. Nie wiem jak mam się zachowywać w stosunku do niej.

- Witaj, Lauro - przywitał się mój tata.

- Dzień Dobry...- odparła dziewczyna i po chwili dodała - ...tato. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że wreszcie widzę mojego biologicznego ojca. Będzie mi trudno się do tego przyzwyczaić.

- Nam również, nie wiem jak wyjaśnię to mojej żonie, ale nawet jeśli mamy taką dziwną sytuację, wiedz, że możesz na mnie liczyć, skoro jesteś moją córką.

- Dobrze, dziękuję, ale nie będę udawać, że jesteśmy wielką kochającą się rodziną, bo nie znałam ciebie przez całe moje życie, a po tym co usłyszałam dzięki tej waszej kamerze, ty również nic nie wiedziałeś.

- Hmm...jeśli chcesz, możesz jechać z nami, przedstawię ci moją żonę, choć to będzie bardzo krępująca sytuacja.

- Na razie nie, chcę ochłonąć po tym co dziś usłyszałam. Może kiedy indziej. - Laura uśmiechnęła się smutno, weszła do swojego samochodu i odjechała.

* * * *

Wróciliśmy do domu moich rodziców. Musieliśmy wszystko opowiedzieć mamie, o tej całej Laurze i o tym wszystkim. Mama była zszokowana i chyba zła, że jej mąż ma córkę na boku. Ale chyba jej szybko przeszło, gdy dowiedziała się, że tata nie wiedział, że Laura istnieje. Kolejną rzeczą, którą musiałam oznajmić rodzicom było to, że jestem w ciąży i spodziewam się synka. Więc znowu rodzice byli zszokowali, ale chyba się ucieszyli z tego powodu, że doczekają się wnuka. A może wyobrazili sobie to, że ojciec mojego synka może żyć i gdzieś się ukrywać...

DWA DNI PÓŹNIEJ:
Soffie:

-...o jeju, a jak Lily płacze nocą. Patrick czasem udaje, że śpi, żeby odwrócić się od obowiązku - powiedziała Franca i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.

- Ale jak ja ci zazdroszczę tego małego bobaska - powiedziała Jane, trzymając na rękach córeczkę Francy i zabawiając ją.

- Jessie za kilka miesięcy też będzie miała kogo lulać - powiedziała Melanie.

Wszystkie popatrzyłyśmy na Jess, która uśmiechała się, ale widać było po niej, że coś ją trapi.

- Co jest? - zapytałam.

Dziewczyna miętosiła w palcach milutki materiał różowej bluzeczki Lily.

- Po prostu...ah, cały czas mam nadzieję, że Owen żyje, ale..co będzie jeśli zostanę sama z dzieckiem? Przecież do tej pory powinien już wyjść z tej swojej rzekomej kryjówki.

- Dziewczyno, nie zamartwiaj się tak. Może po prostu czeka na odpowiednią chwilę albo po prostu nie wie, że ta morderczyni jest w pudle - odparła Jane - na pewno gdy zobaczy w mediach o co się rozchodzi, wróci do ciebie.

- Tak, Jane ma rację. - dodała Melanie z pełną buzią ciasta czekoladowego, po czym wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.

- Dziękuje dziewczyny, że jesteście przy mnie. Dzięki wam moje samopoczucie się poprawia.

- Oo kocham was! - krzyknęła któraś i znowu zaczęłyśmy się śmiać.

Gdy wróciłam od Melanie, była jakoś 19. Weszłam do domu, zdjęłam buty i miałam iść szybko do sypialni, gdy nagle ktoś od tyłu zakrył mi oczy.
Odwróciłam się przodem do torsu chłopaka i uśmiechnęła się do niego.

- Stęskniłem się - szepnął Luis.

- Przecież nie było mnie tylko kilka godzin, a dokładnie sześć.

- To była wieczność - odparł i pocałował mnie w usta. - Chodź, coś nam przygotowałem - powiedział i pociągnął mnie za rękę. W jadalni była przygotowana kolacja przy świecach, pięknie pachniało i na pewno tak samo smakowało. Sam to przygotował - dla mnie.

- Luis...jak pięknie to przygotowałeś, avvv. A ja jestem taka głodna haha

Chłopak odsunął krzesło od stołu, a ja usiadłam przy pięknie ozdobionym stole.
Zjedliśmy pyszne danie przygotowane przez mojego męża, było cudowne. Ale musiał być jakiś powód.
Potem posprzątaliśmy ze stołu, a ja poszłam pod prysznic. Gdy już się wyszykowałam spać, Luis poszedł po coś do kuchni i po chwili zjawił się w sypialni z bukietem róż.

- Są dla ciebie, skarbie - powiedział, całując mnie w usta.

- Ojej, są cudne, dziękuję, ale z jakiej to okazji? - zapytałam.

- Dziś jest 16 września - szepnął w usta, całując mnie namiętnie.

16 września... Co było 16 wrze...? O nie! Zapomniałam...

- Oh, Misiuuu - zaczęłam smutno - zapomniałam o naszym dniu spotkania, tak mi głupio. Dziękuję za te kwiaty i pyszną kolację, ale...

- Ciii....- przerwał mi - ja też zapomniałem, ale jakoś o 17.00 przypomniało mi się.

-ohh..- powiedziałam i włożyłam bukiet do pustego wazonu na szafce nocnej. Odwróciłam się ponownie do niego i znowu zaczęliśmy się całować. Przejechałam otwartą dłonią po jego torsie, a on zostawiał mokre pocałunki na mojej szyi. Rękami błądził po mojej talii i wsuwał ciepłe dłonie pod bluskę. Popychaliśmy się swoimi ciałami w stronę łóżka. Nagle zdiął ze mnie bluskę, a potem ja zrobiłam to samo u niego i popchnęłam go na łóżko.

Jedyni - część 2 "Nowa Ja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz