11

183 14 4
                                    

Jessie:
Leżeliśmy razem w łóżku, przytulając się i całując. Mieliśmy gdzieś to, że musimy iść do prac. Zrobiliśmy sobie wolny dzień.

- Kocham, gdy się uśmiechasz - powiedział Owen. Odgarnęłam włosy za ucho, dostając kolejnego buziaka od mojego chłopaka.
     Nagle zobaczyłam, że z jego piersi leci krew, tak bez żadnego powodu.

- Boże, Owen, ty krawisz! - wrzasnęłam.

- To przez twojego ojca! Nanawidzę jego i ciebie! - krzyknął wychodząc z łóżka i podchodząc do komódki obok, wyjął z niej pistolet.
Z jego piersi wypływała non stop gęsta, czerwona ciecz.

- Teraz i ciebie spotka to samo! - krzyknął i pociągając za spust, wystrzelił z niego kulę. Opierałam się i zasłaniałam dłońmi, krzycząc przy tym, aby tego nie robił. Kula trafiła w moje ciało, a ja odczułam nagły ból.

Obudziłam się.
Najgorszy koszmar, jaki do tej pory miałam. Strasznie się spociłam, dlatego od razu poszłam pod prysznic. Zamknęłam oczy, pozwalając wodzie powoli spływać po moim ciele. Zaczęłam płakać. Nie przejęłam się koszmarem, ale miałam wrażenie, że to co się wydarzyło, jest moją winą i mojego ojca. Co on takiego zrobił, że Owen chciał płacić życiem? Ale nawet jeżeli On nie żyje, zabójca tak czy inaczej będzie chciał zabić mojego ojca.

Wyszłam spod prysznica i ubrałam na siebie ciemną bluzkę bez ramiączek i jeansy, także ciemne. Spięłam włosy i zrobiłam lekki makijaż, żeby jakoś wyglądać. Bez śniadania wyszłam pobiegać, trochę się odstresować, wzięłam telefon i słuchawki i wybiegłam z domu, zabierając ze sobą klucze.

Raczej już ich nie będę zostawiać na parapecie pod doniczką - pomyślałam.

Po jakichś 5 minutach byłam w centrum, a po 10 w parku.
Przebiegłam jakiś kilometr, ale coś nie dawało mi spokoju, więc zatrzymałam się przy jeziorku z kaczkami. Wyjęłam telefon z kieszeni i wystukałam numer do taty.

Tata: Cześć, córuś. Jak sobie radzisz? Co u was słychać?

Ja: Cześć, tato. Tak się składa, że powinieneś wiedzieć.

Tata: Nie wiem o co ci chodzi, Jess. Coś się miedzy wami zadziało? Między tobą, a Owen'em? Tak? Powiedz mi.

Ja: On...jego już nie ma, tato. Zamordowali go.

Po policzku zaczęła płynąć mi łza. Byłam jeszcze bardziej przybita.

W słuchawce była tylko cisza.

Tata: Przykro mi, Jess. Ale jak to się stało?

Ja: Jeszcze się pytasz? Nie oglądasz telewizji? Nie słuchasz radia? To wszystko przez ciebie, tato. Szef jakiejś mafii chciał ciebie zabić! Nie wiem za co, ale Owen dołączył do niej, abyś tylko ty żył, bo nie chciał, abym po tobie płakała. A teraz to jego opłakuję. Dlaczego ty w ogóle zaglądałeś do tej mafii?

Tata: Córuś, dałbym wszystko, abyś była szczęśliwa, żebyś odzyskała Owen'a, ale ja niczym nie zawiniłem. Uwierz mi, nie miałem żadnej styczności z jakimiś mafiami. Chcesz, abym przyjechał i porozmawiał z tobą w cztery oczy?

Ja: Nie, już powiedziałam ci to, co miałam powiedzieć. - zakończyłam i włożyłam telefon do kieszeniu.
Podbiegłam do ławki obok, siadając na niej na przeciwko drugiej ławki, na której siedział jakiś chłopak, pochłonięty czytaniem książki.

Wyjęłam słuchawki i podłączyłam do telefonu, puszczając jakiś kawałek. Gdy usłyszałam pierwsze dźwięki, kolejne łzy poleciały. Nie mogłam się uspokoić, choś ludzie przechodzili obok mnie, nikt nie zareagował. I dobrze, bo by pomyśleli, że rodzice wywalili mnie z domu.
Przesiedziałam tak jakiś krótki czas i wtedy podszedł do mnie ten chłopak. Zorientowałam się dopiero, gdy dotknął mojego ramienia.
Zdjęłam słychawki, ocierając ostatnią łzę.

- Przepraszam, że o to pytam, ale czy coś się stało? Może jakoś ci pomóc? - zapytał, siadając obok mnie na ławce pod drzewem.

- Nie, nic. - powiedziałam, ale spojrzał się na mnie, nie wierząc w moją odpowiedź. - Tak, ale myślę, że pan mi raczej nie pomoże.

- Oh, myślę, że jesteśmy raczej w tym samym wieku, więc mów mi swobodnie Alan.

- Jessie - odparłam, podając mu rękę, którą uchwycił. Miał ciepłe ręce, jak na taki zimny poranek.

- Nie wstydź się, mów. Przynajmniej się wygadasz. - odparł, gładząc mnie po ramieniu.

- Słyszałeś o całej tej aferze z walizką i tymi zabójcami? Teraz wszyscy o tym mówią. - zapytałam, a Alan pomachał głową. - No więc....

Zawachałam się trochę. Nie wiedziałam czy mogę zaufać jemu, nie znam go i nie chciałam opowiadać o mojej przykrej sytuacji.

- ....Zabili mojego chłopaka. Ujrzałam jego zakrwawione ciało na środku salonu. Nie wiesz jak się czuję, nikt nie wie, jak to stracić bliską osobę. Nie wiem, jak mam się zachowywać, czuję tylko smutek i rozpacz.

- Jessie, masz dość dużo racji, nie straciłem bliskiej osoby, ani nie przeżyłem tego co ty. Ale mam pomysł jak ci pomóc. - odparł, a ja spojrzałam na niego. - jeżeli będziesz chciała mnie bliżej poznać i dowiedzieć się jak sobie pomóc, zadzwoń na ten numer.

Wstał, podając mi wizytówkę.

- Po kolorze włosów mogę stwierdzić, że jesteś odważną i wyjątkową osobą, napewno dasz radę uporać się ze samą sobą. - powiedział i poszedł.

Spojrzałam na wizytówkę i przeczytałam:
Pedagog Alan Dervin
Osoba, która ci pomoże wstać!

Teraz to trochę się obraziłam, mam nadzieję, że nie wziął mnie za psychiczną.

Jedyni - część 2 "Nowa Ja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz