- Więc o czym chciałaś porozmawiać? Co ciebie trapi? - zapytał, siadając przy biurku, na którym kolorowe karteczki samoprzylepne i dwa czarne długopisy to jedyna ozdoba.
Wzięłam głęboki oddech i powróciłam myślami do początku mojej depresji.
- A więc...mój chłopak został zamordowany i nie umiem sobie poradzić z jego brakiem. Czuję się samotna, choć otaczają mnie przyjaciele. Brakuje mi jego poczucia humoru, bliskości, jego zaczepek, pocałunków, wszystkiego, co kojarzyło mi się z nim.
Podał mi opakowanie chusteczek, które wyjął spod biurka.
Alan nie uspokajał, mnie nie pocieszał, nie mówił że jestem przedrażniona lub że wszystko będzie dobrze, chciał abym wiedziała, że czasu nie mogę cofnąć. I to był chyba punkt dla niego, że po prostu mnie wysłuchał.Gdy już trochę ochłonęłam, powiedział:
- Hmm... Dla każdej osoby jego problem jest najwięszy, a przynajmniej tak uważają. Wylana kawa na co dopiero wypraną koszulę lub samochód, który nie chce odpalić jest dla kogoś tragedią i sądzi, że to on ma najgorszy dzień. Twoja sytuacja jest bardzo poważna, bo straciłaś ukochaną osobę. Najlepszym sposobem jest życie pełną piersią. To znaczy, zapisz się na jakieś zajęcia, na które zawsze chciałaś uczęszczać, rób częste wypady z przyjaciółmi, słuchaj radosnej muzyki i tańcz jak szalona, uprawiaj różnego rodzaju sporty. Zrób wszystko, aby zapomnieć choć trochę o nim, bo przecież już nic nie możemy zrobić. Przede wszystkim miej nadzieję, że w końcu lepiej się poczujesz i rozmowa o straconej połówce nie będzie już tak smutna. - słuchałam jego z zaciekawieniem. Trochę to do mnie dotarło, że nie warto przez cały czas użalać się nad sobą. Odkleił od biurka zieloną karteczkę, napisał coś na niej i mi ją wręczył. - Proszę, tu masz zapisane godziny, w które możemy się spotykać na rozmowę. Jeżeli nie będziesz wtedy mogła, powiedz.
- Nie, nie mam pracy, więc każda godzina będzie mi pasować. Dziękuję, panu.
- Nie ma za co, od tego jestem, a i nie musisz mówić do mnie na "pan", mów mi Alan. Zawsze próbuję nawiązać jakiś przyjacielski kontakt z klientem.
- Dobrze, zapomniałam tylko o jednej rzeczy. - odparłam i wyjęłam z portfela 40 dolarów - Wystarczy?
- Tobie terapię zrobię za darmo - odparł z poważną miną i podszedł do wielkiego okna.
Trochę mnie zdziwiła jego reakcja, ale już go nie namiawiałam i wyszłam.
Soffie:
Zazwyczaj przed snem otwieram okno i zostawiam je otwarte przez całą noc. Następnego dnia, gdy budzę się, słyszę śpiew ptaków, ale dziś będąc w gościach u rodziny Luis'a, słyszę piejącego koguta, który najwyraźniej chce wszystkich obudzić, czuję przyjemny zapach bzu, który rośnie pod domem jego rodziców. Słońce "zerka" do pokoju, oświetlając go i odbijając się od lustra. Długo bym jeszcze mogła opowiadać, zachwycając się tym odmiennym otoczeniem.Odwróciłam się do Luis'a, który chyba przez dłuższy czas patrzył na mnie, głowę podpierając ręką.
- Cześć słońce - powiedział Luis, uśmiechając się.
- Cześć, Luis - powiedziałam, dając mu prosto w usta długiego buziaka.
On tylko zamruczał i przyciągnął mnie do siebie.- Dziękuję ci za tamten wieczór. Dzięki niemu zapomniałam o zmartwieniach. - odparłam.
Choć widząc moje odciski na stopach, to zmartwienia jeszcze nie zażegnane.
- Wszystko dla ciebie, kochanie. Choć lepiej żebyśmy się ubrali, nie wiadomo czy nikt tu nie wejdzie zaraz.
Gdy zeszliśmy na dół zjedliśmy razem z rodzicami Luis'a śniadanie i trochę porozmawialiśmy. Oczywiście nie obeszło się bez tematu...
-...dziecko to kiedy wy będziecie mieli? - powiedziała babcia Luis'a. Zabawna staruszka, zważając na jej wiek. - Już wy po ślubie, a ja już nie taka młoda.
Roześmiałam się cicho, tak samo jak przybierana mama Luis'a.
- Oczywiście babciu - zaśmiał się Luis - wszystko pod kontrolą.
CZYTASZ
Jedyni - część 2 "Nowa Ja"
RomanceWitam cię. Tutaj poznasz dalsze losy Soffie i Luisa - zakochanej w sobie pary. Jeżeli nie czytałeś jeszcze pierwszej części, bardzo cię do niej zapraszam!