8.

219 13 5
                                    

Gdy już zaszłyśmy do każdego sklepu z odzieżą, do każdej drogerii i dwóch księgarni, miałyśmy wychodzić z galerii, ale zatrzymały nas spojrzenia naszych przyjaciółek, a dokładnie Francę i Melanie.

- Bonyour! - krzyknęła Franca, przytulając nas obydwie jednocześnie.
Przywitałyśmy się wszystkie.

- Macie chwilę? Może zajdziemy do np. starbuck'a i tam pogadamy w spokoju, a nie tak na środku galerii? - zaproponowała Mel i poszłyśmy w kierunku popularnej kawiarni.

- No więc co u was? Jak tam dzidziuś? - zapytałam, to drugie pytanie kierując już do Franc'i. Jej brzuszek nie powiększył się zabardzo od naszego ostatniego spotkania, ale widać było, że już coś tam rośnie.

- Good, ahe jeszcze nie hest na tyhe dużę, żebym coś....hmm...jak to po polsku....

- czuła - podpowiedziała jej Mel.

- właśnię, czuła. - odparła, popijając herbatę - a co u whas słychać?

-Narazie jest normalnie, ale teraz, jak usłyszałyśmy o tych zabójcach lub narkomanach, to jest się czego bać - odpowiedziałam.

- Właśnie, podobno zamordowano 12 osób i jeden siedzi w pudle. - oznajmiła Soffie, jedząc co chwilę zakupione cukierki. - Czyżby pechowa trzynastka?

- Raczej tak. - potwierdziła Mel - Jedna osoba z tym zabitych mieszkała na mojej ulicy. A ja nawet słyszałam jakieś kłutnie przez okno, ale nie sądziłam, że do tego dojdzie. Tak bym zadzwoniła na policję.

Czas jakoś szybko minął i po godzinie dłużej jechałyśmy do domu. Przez całą drogę strasznie bolał mnie brzuch i głowa. Nigdy tak często nie powtarzały mi się te objawy, a dziś, co pół godziny.

Może zjadłam coś nieświeżego? Niee, jadłam tylko tosty.

- ....Pamiętasz tą imprezę, na której pomyliłaś jakiegoś kolesia z Owen'em? - zapytała Soffie, gdy wjeżdżałyśmy do mojego garażu.

- Haha, pewnie, a ten koleś był totalnie pijany i nawet powiedział do mnie ''leseczko". Nie wiem co było bardziej żałosne i przypałowe.

Wyjęłam klucze z torebki i przekręciłam go w drzwiach dwa razy.
Miałyśmy w planach przeanalizowanie nowego planu pracy, który nam podesłała szefowa na email-a. Pewnie znów będziemy musiały zostawać po dziewiętnastej.

- Zapraszam. - powiedziałam i wpuściłam Soffie pierwszą. Rozebrałyśmy się i zdięłyśmy buty. Powiesiłam torebkę, wyjmując z niej telefon, a gdy zobaczyłam Soffie stojącą na progu przed salonem ze łzami w oczach i zasłoniętymi ustami, nie wiedziałam co się stało.

Podeszłam bliżej jej i zobaczyłam martwego Owen'a leżącego na podłodze. Wszędzie była jego krew i porozrzucane rzeczy dookoła.
Serce mi zaczęło mocniej bić, zaczęłam płakać tak strasznie, że nie mogłam złapać tchu.

On nie żyje, jego nie ma. To nie możliwe, dlaczego on?

Soffie podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła.

- zadzwonię po policję i pogotowie. - odparła, wycierając moje łzy z policzka i dałam jej mój telefon.

Usiadłam przy ścianie, płacząc niesamowicie.

Kto to kur*a zrobił!? Zabije tą osobę gołymi rękoma! Zabiję, kur*a!

Nagle ogarnęła mnie ogromna złość i zaczęłam wszystko rozwalać dookoła, co jeszcze było całe. Powywalałam książki z regału i jakieś inne rzeczy. W porę przybiegła do mnie Soffie i przytrzymała mnie, nie pozwalając moim emocjom splądrować domu.
Znowu zaczęłam płakać. Ogromy ból...

- Kochałam go...- szepnęłam w jej ucho, gdy mnie przytulała.

- Wiem, Jessie. Wiem.

* * *
Soffie:

Gdy przyjechała policja i pogotowie, ochłonęli trochę Jessie, ale nawet ja i Luis byliśmy strasznie przejęci tym, co się wydarzyło i również nie mogliśmy powstrzymać się od płaczu. Był dla mnie jak brat, to było nie do przyjęcia, że jest już tam na górze. Musimy dorwać tego, kto zabił nam Owen'a.

Przepraszam was za to, że tak się potoczyły losy bohaterów.
Ps: Błędy w wypowiedziach Franc'i były specjanie ;)

Jedyni - część 2 "Nowa Ja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz