17

75 10 2
                                    

Jessie:
Musiałam iść na komisariat, aby znów zeznawać. Poszłam razem z Soffie, żebym miała jakieś towarzystwo.

- Czy dokładnie widziałyście twarz Owen'a? Leżał bokiem, twarzą do góry? - zapytał komisarz.

- twarzą do dołu - powiedziałyśmy chórem.

Komisarz mruknął coś pod nosem i zapisał.

- A pan nie był w moim domu? Przecież pan widział jego ciało. - powiedziałam.

- Tak, byłem, ale ciało zabrała grupa detektywistyczna i FBI z sąsiedniego stanu. Mają zrobić badania, pobrać próbki krwi i odciski palców. Dlatego to tak długo się ciągnie, pogrzeb może być nawet za 2 tygodnie - wyjaśnił komisarz.

Soffie spojrzała na mnie ze smutną miną.

- Znalazłaś coś w waszym domu, co mogło by nam pomóc w śledztwie?

Pomyślałam od razu o krysztaliku, który znalazł Luis. Nie miałam pewności, czy mam o tym jemu wspominać. Włożyłam ręce do kieszeni, a moje palce od razu natknęły się na coś maleńkiego. Wyjełam diamencik z kieszeni spodni, przyglądając się jemu.

- Znalazłam tylko to. - powiedziałam i położyłam krysztalik na biurku. - Przykro mi, ale są już tam odciski moich przyjaciół. To oni go znaleźli.

Komisarz znów sięgnął po lupkę.

- Myślę, że jest za mały, aby pobrać jakiekolwiek odciski. - odparł. - Mogę go zatrzymać? Tylko do obserwacji.

- Oczywiście. My już musimy iść, jak czegoś pan się dowie, niech pan mnie poinformuje.

***
Pojechałyśmy prosto do mojego domu. Spoglądałam przez okno samochodu, patrząc na każdy dom i podpierając się ręką.
Zerknęłam na Soffie, która ewidentnie chciała coś powiedzieć.

- Powiedz, to co masz na myśli - powiedziałam.

- Po prostu...wątpię, że Owen cię zdradzał. Uważam, że ten krysztalik należy do kogoś, kto mógł zabić Owen'a. - odparła Soffie, nie odwracając wzroku od drogi.

Kiwnęłam jej głową, skupiając się na każdym kolejnym pomijanym domie.

Nagle zobaczyłam tą samą kobietę, co zeszłego tygodnia. Tym razem wchodziła do swojego domu w towarzystwie trzech mężczyzn. Wyglądali na dwadzieścia lat. Nie powinnam interesować się nieznanymi mi ludźmi, ale tej kobiety zachowania są dziwne.

- Popatrz w prawo - powiedziałam do mojej przyjaciółki, która spojrzała w tamtą stronę.

- No i co?

- Nie zauważyłaś, że ta kobieta ma dziwne zachowania? Pamiętasz, kiedy wnosiła coś hurtowo do domu w czarnych workach? A teraz ci trzej mężczyźni...

Soffie spojrzała na mnie z kpiącą miną.

- Może to jej synowie? A ty chyba jesteś przewrażliwiona, powinnaś wybrać się do klubu.

- W sumie to nie jest zły pomysł. Ale sama raczej nie pójdę, może wybierzemy się razem? - zaproponowałam, majac z tyłu głowy słowa psychologa, że powinnam korzystać z życia.

- Dobrze, ale to kosztuje. Cena wynosi jedek buziak. - odparła, uśmiechając się, pokazując przy tym szereg białych zębów.
Zbliżyłam się do niej i pocałowałam w policzek.
Razem zachichotałyśmy, a Soff skręciła na moje podwórko.

***
Wybrałyśmy się same, bo dawno nie byłyśmy tylko we dwie. A Soffie to jednak moja najlepsza przyjaciółka.
Siedziałyśmy przy barze i piłyśmy kolorowe drinki, kiwając się do muzyki, czasem podśpiewując.

Nagle ktoś lekko pociągnął mnie za kosmyk włosów. Natychmiast się odwróciłam i moim oczom ukazał się chłopak, którego bardzo dobrze pamiętałam.

- Ben! Cześć, co ty tutaj robisz? - zapytałam, przytulając się do mojego przyjaciela z gimnazjum.

Był moim najlepszym kumplem na tamten czas. Był on moim pierwszym przyjacielem, w którym się nie zakochałam i z którym nie byłam. Ale nasz kontakt urwał się po gimnazjum. W liceum widywaliśmy się tylko sporadycznie i nagle on wyjechał do Norwegii.

- Wróciłem do domu, do rodziny no i do ciebie. Nie miałem w planach zostawać w Norwegii, tu jest mi najlepiej. A do klubu wpadłem przypadkowo, chciałem się odstresować - mówił, a ja słuchałam go z uśmiechem na twarzy. Nie widzieliśmy się już 6 lat! Z tego wszystkiego zapomniałam o Soffie.

- ...yy to moja przyjaciółka Soffie - powiedziałam - a to mój przyjaciel z gimnazjum, Ben. - oboje podali sobie ręce, wymieniając się uśmiechami.

- A co słychać u ciebie? - zapytał, siadając obok.

- Wszystko legło w gruzach, gdy zamordowali mojego chłopaka. - mruknęłam, spuszczając głowę.

- Co? Owen'a? - Ben był bardzo poruszony złą nowiną. - Wielkie wyrazy współczucia, nie wiem jak to wyrazić.

- Nie musisz, jakoś sobie radzę - odparłam ze smutnym uśmiechem. - Nie chcę o tym mówić i nawet myśleć, dlatego tu jesteśmy. Chciałam się wyrwać.

Spojrzałam na jego ciemną twarz i widziałam, że próbuje mnie zrozumieć.

- Rozumiem. Tak przy okazji - wypiękniałaś, jeszcze niedawno nosiłaś okulary i miałaś mnóstwo przyszczy - Ben puścił oczko Soffie - a teraz... śliczna dziewczyna.

Spiorunowałam go wzrokiem. Przypomniałam sobie jego sprzed kilku lat i od razu się roześmiałam.

- A pamiętasz te wszystkie muszki przy koszuli? Haha dobrze, że już ich nie nosisz. - odparłam, biorąc kolejny łyk mojego napoju.

-hej!? Wcześniej ci nie przeszkadzały! - odparł z udawaną obrazą w głosie. Patrząc na niego cieszyłam się, że się spotkaliśmy.

Hej kochani! Wiem, że rozdziały pojawiają się bardzo rzadko. Chciałabym to zmienić. Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział. Jeśli tak, zostawcie gwiazdkę! ;)

Jedyni - część 2 "Nowa Ja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz