Przewróciłam oczami. Znów to samo, choć tu choć tam zaraz się zesram. Jak zwykle idę za nim jak głupia nie sprzeciwiając się, a może powinnam.
- Stój. -Mówię stanowczo stawiając opór.
Indian odwrócił się by spojrzeć na mnie w zapytaniu. - do kąt Ty mnie w ogóle ciągniesz?
- Do rzeki.
- Aha do rzeki nie no ok. -Zawsze chciałam kąpać się w rzece z dzikusem i niestety po głowie chodzi mi jedna straszna obawa. Indian kontynuował swoją wędrówkę, im dłużej szliśmy tym bardziej krępuje mnie moja dłoń w jego. Jestem chyba chora.
- To tutaj- Rozglądam się nagle zwracając uwagę na otoczenie. Trochę więcej zieleni nawet więcej drzew. Całkiem miło. - idziesz?- Słyszę gdzieś za sobą Ashite. Odwracamy się a moim oczom ukazuje się piękna rzeka otoczona wielkimi skałami i dopiero teraz do moich uszu dotarł cichutki szum wody, która wolno mknęła gdzieś w nieznane. Ashita stał już w wodzie zanurzając się coraz bardziej. Taaa i tego najbardziej się obawiałam. Muszę się przed nim rozebrać, bo jaki ma sens przemoczyć sobie ubrania?? Może i by wyschły ale nie oszukujmy się nie cierpię siedzieć w mokrych ciuchach. Dobra w sumie to będzie tak jak w stroju kąpielowym po za tym w jego wiosce pewnie wszystkie indianki tak chodzą. Spojrzałam się na Ashite, kompletnie nie zwracał na mnie uwagi wynórzył się tylko z wody przeczesując swoje długie czarne włosy do tyłu stojąc w zasadzie do mnie tyłem. Dobra, wzruszyłam ramionamk rozbierać się zostając w samych majtkach i staniku. Wchodzę do wody po pas i od razu biorę się za mycie niebieskiej farby z mojego brzucha. Powoli schodzi a miejscami nawet w ogóle. Podnoszę głowę by skontrolować położenie Ashity. Stał tusz przy mnie obserwując mnie uważnie. Zamarłam, chyba czuje zakłopotanie jednak miesza się ono z chęcią przywalenia mu w ryj.
- coś się stało ?- Pytam starając się opanować nieśmiałość.
Ashita nagle przykłada mi do brzucha jakaś roślinę i zaczyna nią pocierać.
- To zioło pomoże zmyć farbę.- Prawie w ogóle nie dociera do mnie to co on mówi, może dla tego, że mój organizm zaczął dziwnie się zachowywać, kompletnie nie wiem dla czego nie potrafię się otrząsnąć. Swój wzrok przenoszę na mój brzuch, rzeczywiście farba schodziła.
- zdajesz sobie sprawę, że równie dobrze mogłabym zrobić to sama?- Pytam choć odpowiedzi nie dostaje, otrzymuje jedynie jego dziwny uśmiech, którego mogłabym zaliczyć to tych zadziornych. Spojrzałam na niego jak na głupka jednak z jego twarzy nie zniknął ten dziwny uśmieszek. Wpadł mi wiec do głowy niecny plan by przywrócić go na ziemię. Nie spuszczając go z oka nagle ochlapałam go wodą.
- może teraz wrócisz na ziemię.- Śmieje się na wspomnienie jego pięknej zdziwionej miny. Roześmiał się również niestety także zaczął mnie oblewać strumieniami wody. Ta zabawa mogła trwać wieki jednak nie dziś. Zrobiłam krok do przodu i poczułam, że tracę równowagę i upadam. W duchu czuje, że może to być moja kompromitacja więc w chwili pogodziłam się z tym faktem. Powoli upadając poczułam zderzenie. Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z kamiennym dnem. Otworzyłam oczy i zrozumiałam co się stało jednak nie wiem czy nie wolałabym przytulić się do kamieni zdecydowanie ta obcja byłaby lepsza,lepsza od przytulania się do indiana. Jego ciepłe umięśnione ciało pali moje a każdy jego mięsień mogę policzyć na swoim. Czuje się okropnie cudownie jednak to wszystko miesza się z zakłopotaniem, którego nie sposób uciszyć.
Zrobiło się dziwnie cicho a Ashita spoważniał.
- Ann, m...-Nagle przerwał mu mój telefon, który zaczął dzwonić w mojej kieszeń spodni.
- Wybacz. -Spojrzałam na zrezygnowane oczy indiana, po czym wyszłam. Chyba się nawet cieszę, że mogłam wyjść i przerwać to okropną chwilę. Coś sprawiło, że bałam się tego co chciał mi przekazać, choć może to nic poważnego, jednak wciąż ściska mnie w dołku. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz, to babcia:
- Tak ?
- gdzie jesteś ?
- Z Ashitą
- kochanie wróć na kolacje proszę cię-
Co! Już tak późno ? To nie możliwe.
-eh, jasne babciu, już się zbieram. Pa-
Rozłączam się od razu i odwracam się do Ashity, który nawet nie wiem kiedy wyszedł z wody. - przepraszam, muszę iść. -Ashita kiwnął głową dość smutno co sprawiło, że samej mnie zrobiło się przykro. Ubrałam się szybko i poszłam w swoją stronę mając nadzieję, że trafię do domu.

CZYTASZ
Navaho Gdzie Ty tam I Ja
RomantikPo złamanym sercu i wielkiej stracie Ann nie może się pozbierać. Rodzice postanawiają wysłać ją w dobre ręce by zapomniała o bólu. Czy po wszystkim zdoła jeszcze żyć normalnie i czy jej życie zmieni się diametralnie?