Navaho ruszył się by wstać. Co spowodowało mój upadek na ziemie i okrutne obudzenie mnie.
- aaał.- Patrzę na Navaho, który niczym się nie przejął i zaczął skubać trawę. Zrobiło mi się okropnie zimno choć czemu się dziwić pewnie dochodzi dopiero 4. Zbieram się powoli, odczuwając ból w karku. Chyba źle spałam. Ubieram bluzę zapinając ją pod sama szyję i wkładam ręce do kieszeni.
Czuje jak coś szeleści mi pod palcami. Nie zbyt mnie to zdziwiło może bardziej poirytowało, zawsze mam śmieci w kieszeniach, ale kto ich nie ma? Trudno, zignoruje to, z resztą i tak jest mi już wszystko jedno. Podeszłam do swojego konia i powoli gładzę go po plecach. Ehh
- powiedz mi Navaho bo nie wiem, o co mi tak w ogóle chodzi??- Wcale nie liczyłam na odpowiedź, wystarczy, że przybiega do mnie kiedy O nim pomyślę to wystarczająco mnie przeraża. Poklepuje go po szyi i odchodzę o krok by usiąść obok. Moje myśli wciąż kumulują się w jednym punkcie pod nazwą Ashita. Nienawidzę go za jego podłe zabawy ze mną, nie nienawidze siebie za naiwność i za to, że na chwilę zapomniałam o Ruffian, którą zawiodłam. Łzy napłynęły mi do oczu a kilka uwolniło się z pod moich powiek i spłynęło. Poczułam wielki kamień na moim sercu. I znów cierpię, znów z mojej głupoty. Nie Ann musisz się wziąć w garść, gdzieś uwięziona we wnętrzu swojej agoni próbuje się otrząsnąć, ale nie potrafię jestem zbyt słaba. Muszę wrócić, muszę się uspokoić. Biorę trzy głębokie wdechy i ocieram łzy rękawem. Dobra, jeszcze jeden głęboki wdech i ruszam.

CZYTASZ
Navaho Gdzie Ty tam I Ja
RomansaPo złamanym sercu i wielkiej stracie Ann nie może się pozbierać. Rodzice postanawiają wysłać ją w dobre ręce by zapomniała o bólu. Czy po wszystkim zdoła jeszcze żyć normalnie i czy jej życie zmieni się diametralnie?