36

21 2 0
                                        

Po paru godzinach ścigania się i robienia sobie zdjęć z końmi, z wujkiem wreszcie mogę odchaczyć kolejny punkt na liscie, zrealizowałam 1/3 mojego planu. Teraz jeszcze tylko.. wyciągam telefon z kieszeni i wchodzę w opcję by wybrać kontakty po czym znaleźć Jacinto. Spoglądam na numer z lekkim niepokojem. Pewnie się obwinia. Naciskam w opcję wybierz numer i przykładam telefon do ucha. Już po chwili rozlega się sygnał łączenia. Oby odebrał.... kolejny sygnał łączenia... kurczę, a co jeśli on się na mnie obraził, bo nie chciałam z nim gadać ? W mojej głowie wędruje 1000 panicznych myśli.
- Ann, to ty ? -W słuchawce telefonu słyszę zdziwiony głos Jacinto.
- Tak.- Odpowiadam krutko,
- Ann ja chciałbym Cię naprawdę przeprosić, tak mi przykro, ja nie chciałem.- Jacinto coraz bardziej popada w desperacje i bezsilność.
- daj spokój, Jacinto.- Przerywam mu - To nie jest twoja wina i nigdy nie była, jeśli chcesz wiedzieć od początku nie winiłam cie za to co się stało.- Dodaje, jednak po drugiej stronie słyszę chwilową ciszę..
- Ann nawet nie wiesz jak mi ułożyło.- Odzywa się nagle
- wybacz, że nie dzwoniłam ale.....- Zamyślam się przez chwilę
- Rozumiem.- Przerywa mi szybko - Ann, jak się trzymasz ??
- Nie najgorzej.- Odpowiadam szybko
- To dobrze
- Tak.......
Słyszę jakiś szmer, odwracam się i widzę, że obok uchylonych drzwi stoi babcia, chyba czeka aż skończę rozmawiać, to nawet lepiej. Nie wiem o czym mogłabym jeszcze rozmawiać z Jacinto.- przepraszam muszę już kończyć. -Kończę rozmowę.
- jasne spoko.- Odpowiada a w jego głosie słyszę lekkie zakłopotanie. Pewnie myśli, że go zbywam
- pogadamy potem.- Dodaje i rozłączam się. - Co chciałaś babciu?
- przyszłam zapytać czy się już spakowałaś, twoi rodzice lada moment mogą przyjechać. O nie racja.
-nie babciu już to robię.
- oj dziecko, dziecko.- Uśmiechnęła się swoim uśmiechem pełnym troski i odeszła. Włożyłam telefon do kieszeni i zabieram się do roboty. Z pod łóżka wyciągam walizkę i podchodzę do szafy żeby wyciągnąć moje ciuchy. Wrzucam wszystko nie składając tego wcześniej po czym rozglądam się czy czegoś nie zapomniałam. No tak pościelić łóżko i zabrać zdjęcie Ruffian. Podchodzę do łóżka i starannie układam poduszki A następnie zabieram się za składanie kołdry.
Trzask! Nagle słyszę pękające szkło. Zdziwiona odkładam pościel i podchodzę do źródła hałasu. No świetnie na podłodze leży moją potłuczona ramka. Musiałam zachaczyć ją kołdrą. Kucam by zebrać roztrzaskane szkło w śród odłamków znajduje jakąś kartkę. Powoli ją otwieram i od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. To tekst mojej pierwszej piosenki. Wszystkie wspomnienia znowu wróciły jednak teraz mnie nie smucą a bardziej mnie rozweseliły. Musiała być włożona za zdjęcie. To głupie Ale wiem co z nią zrobić. Szybko chowam piosenkę do kieszeni i kontynuuje sprzątanie. Mam wrażenie, że robię to trochę w amoku tak aby nie myśleć o tym co chce zrobić bo jestem pewna, że rozbolał by mnie brzuch. Nagle słyszę, że dostałam esemesa odczytuje go szybko ,, już jesteśmy. Mama" teraz się lekko zestresowałam albowiem moja godzina prawdy zrobiła wielki krok w przód. Zabrałam walizkę ze sobą i zeszłam na dół. U drzwi widzę już rodziców witających się z babcią.
- Ann, kochanie. -Przytula mnie mama
- Cześć mamo, część tato. -Macham przez ramię mamy. Tata odmachuje po czym przybija grabe z Wujkiem Majkiem.
- dzieci kochane. -Ucieszyła się babcia
- to co mamo jedziemy? -Zapytał tata po czym pocałował babcię w policzek.
- Tak synu, tylko wezmę swoją torebkę.- Babcia pomaszerowała na górę. A my zapakowaliśmy się wszyscy do auta taty.
- Dżon kiedy my ostatnio byliśmy razem w tym barze? -Zapytał wujek Tom zapinając swój pas.
- kupę lat.- Odparł poprawiając lusterko wsteczne. Po chwili weszła też babcia i ruszyliśmy do miasta. Rodzice wciąż rozmawiali z wujkami i babcią ja jednak zastanawiałam się jak wcielić mój plan w życie. Drogą do miasta autem jest zdecydowanie szybciej niż wozem starego indianina, więc nie zdążyłam ułożyć idealnego biznes planu. Postawiłam na żywioł. Wszyscy wysiedli i skierowali się do wejścia a ja ukradkiem zaczaiłam się przy tylnim wejściu od razu za kurtyny. Rodzinka nawet nie zauważyła że mnie nie ma zniknęła za głównym wejściem, więc ja ostrożnie weszłam wejściem dla upoważnionych. Od razu za drzwiami pojawiły się schody prowadzące za kulisy i mały korytarzyk gdzie podejrzewam znajdują się garderoby i składzik na instrumenty. Weszłam po schodach i udałam się w miejsce gdzie kapele mają czas na przygotowanie i Od razu zobaczyłam kolesia który miał około 40. Kowboj zauważył mnie i widać było że nie jestem tu miłe widziana. Postanawiam pierwsza podjąć rozmowę.
- przepraszam , niech Pan poczeka zanim coś pan powie, tak wiem nie powinno mnie tu być, ale muszę coś zrobić a Pan musi mi pomóc.- Mężczyzna wyraźnie zmienił wyraz twarzy z wściekłego na zdziwionego. Postanawiam, więc kontynuować. - Nie cały miesiąc temu straciłam konia i chciałabym zaśpiewać mu moją piosenkę, którą dla niego napisałam, tylko nie za bardzo wiem do jakiej melodi ją zaśpiewać wiem to może głupie, ale ja czuje, że muszę to zrobić. -Mina faceta znów się zmieniła tym razem złagodniała. Kurczę on jest moją jedyną szansą z nie cierpliwością czekam na jego odpowiedź.
- Dobra pokaż mi tą piosenkę.
- dziękuję.- Uśmiecham się serdecznie i podbiegam do niego z kartką.
- chodź za mną. -Rozkazał i podążył w stronę zespołu.

Navaho Gdzie Ty tam I JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz