24

21 2 0
                                        

W oddali widzę Ashite, który bez wątpienia patrzy na mnie ręką robiąc sobie cień nad oczami. Podjeżdżam do niego z uśmiechem na twarzy widząc jego zdumienie i fascynacje.
- Część- Uśmiecham się i zchodzę z konia.
- witaj-  Właśnie w tym momencie nie wiedząc czemu przypomniało mi się nasze ostatnie spotkanie, od razu na mojej twarzy wymalowało się zakłopotanie, którego za nic w świecie nie chciałam pokazać Ashicie.
- jak leci?- Pytam próbując wybić sobie z głowy tamte chwilę a jednocześnie starając się ukryć rumienice pod włosami. Patrzę w podłogę, że niby jestem zajęta kopaniem dołków.
- Choć. -Mówi i chwyta mojej ręki ciągnąc gdzieś. Nic już nie mówię bo chyba bym się jeszcze bardziej zbłaźniła. Po chwili doszliśmy do trzech drewnianych misek z kolorowymi cieczami a dokładniej z czerwoną, białą i niebieską.
- Co to?
- farby
- i Co z nimi. -Bo nie powiem ale zaciekawiło mnie to.
- będziemy malować swoje konie.- Swoje konie? Przecież..- super! Tylko mam jedno pytanie.
-hmmm??- Pyta mieszając patykiem w farmie.
- gdzie twój koń? -Ashita włożył  dwa palce do ust i zagwizdał dość specyficznie, najpierw głośno przeciągając dźwięk i schodząc na coraz cichszę tony. Za pagórka wyłonił się kary koń galopując w naszą stronę. Patrzę z podziwem jak koń przybliża się do nas aż w końcu staje u boku indianina.
- To jest Zuri
- piękna- Mówię z podziwem wciąż wlepiając oczy w klacz.
- czy ona też dzieli twoja duszę?
- Nie, ale byłem z nią od źrebaka. Można powiedzieć, że łączy nas dobra przyjaźń.
- rozumiem- kieruje oczy na Ashite, który macza palec w białej farbie po czym kreśli okrąg do około oka konia. Wygląda to całkiem ładnie i zastanawiam się jak wyglądał by w tym Navaho
- Navaho- Wołam nie pewnie. Nie sądzę żeby przyszedł na zawołanie, jednak koń odwrócił się w moja stronę i podszedł. -Aha- Delikatnie zanurzam palec w tej samej farbie i staram się zaznaczyć równe koło w okół oka Navaho, chyba mnie jednak poniosło bo zaczęłam rysować słoneczko. Odchodzę na bok i zerkam. Hmm całkiem nieźle. A gdyby tak go trochę bardziej podrasować. Woho moja szalona twórczość powoli zaczyna się wydostawać a to raczej niebezpieczne dla tego konia. Chcąc jakoś zmyć farbę z palca zaczęłam wycierać to w kark konia dzięki czemu powstał kolejny całkiem fajny ślaczek. Namaczam palec w niebieskiej farbie i na pysku konia zaznaczam trzy linie, które chyba nic nie oznaczają ale wydają się być takie klimatyczne. Wymalowałam mu jeszcze kilka kropeczek na szyi i twierdzę, że to chyba już wszystko stoję w zadumaniu gładząc się po szczęce. A nie jednak nie byłabym zapomniała, muszę odbić ręce. Wybrałam znów czerwoną farmę i odbijam mu moje dłonie na klatce piersiowej. Teraz wygląda pięknie. Ciekawe jak tam Ashita. Odwracam się do niego i nie mogę uwierzyć własnym oczą. Ten to ma wyobraźnię. Jego klacz ma całą głowę wymalowaną w różne wzory.
- ładnie- Przerywam ciszę zwracając uwagę Ashity
- Ty też jesteś ładnie wymalowana- Mówi uśmiechając się do mnie z rozbawieniem
- że co? - Zdezorientowana przecieram twarz - tutaj. dotyka brudnym palcem z farby mojej szczęki co sprawiło że jestem jeszcze bardziej brudna.
- przestań- Śmieje się niemożliwe i  odpycham Ashite. Dopiero po tem zobaczylam, że odbiłam i jemu czerwone dłonie na klatce piersiowej.
Ashita spojrzał na mnie a jego wyraz twarzy mówił tylko jedno UCIEKAJ!!! Wylał sobie resztki niebieskiej farby na dłonie a ja już wiem co się święci.
- Nie Ashita nie rób tego proszę Cię- Błagam go Przez śmiech, którego nie potrafię stłumic czego rownież on sam nie potrafi zrobić. Zaczynam biec, bo wiem, że on nie odpuści. Ashita jednak rzuca się na mnie przywracając nas na ziemie. - złaś ciężki jesteś- Ze śmiechu powoli zaczynam już płakać. Ashita chwyta mnie za talię żebym przestała się wiercić, odbijając swoje dłonie na moim brzuchu. - Ashita co ty robisz!! -Krzyczę wciąż nie potrafiąc stłumić śmiechu.
- próbuje wstać- Odpowiada roześmiany chwiejąc się na nogach po czym podaje mi rękę bym sama mogła wstać.
- eh dzięki, teraz muszę znowu się iść umyć. -Podciągam bluzkę i spoglądam na niebieskie dłonie.
- Z tym jest gorzej, bo widzisz niebieska farba gorzej schodzi.
- żartujesz sobie prawda ?
- Nie, trzeba zmyć to puki świeże
- wcale mnie nie pocieszyłeś, jak mnie babcia taką zobaczy to nie wpuści mnie do domu. Ashita jakby chwilę się namyślał. Oby wymyślił coś sensownego.
-Dobrze więc choć. 

Navaho Gdzie Ty tam I JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz