U... cz.15

370 41 20
                                    

Byłam tak wykończona, że nie miałam siły zaprotestować, kiedy Rigel wziął mnie na ręce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Byłam tak wykończona, że nie miałam siły zaprotestować, kiedy Rigel wziął mnie na ręce. Zdobyłam się jedynie na niezbyt wyraźne wymamrotanie, by mnie zostawił i szedł dalej sam. Bez wątpienia spowalniałam go i beze mnie miałby większe szanse, by umknąć tym półzwierzom. Oczywiście uznał mój pomysł za niewart nawet skomentowania i stwierdził tylko, że w żadnych okolicznościach by mnie nie porzucił. Mimo wszystko taka jego postawa wydała mi się krzepiąca. Chociaż zapewne tam, dokąd mnie zabierał, i tak nic lepszego od marnej śmierci mnie nie czekało.

Miarowe kołysanie w rytm kroków Rigela szybko mnie uśpiło, a kiedy się ocknęłam wstawał już świt. Ścięta przymrozkiem trawa chrzęściła sucho pod stopami demona, który chyba nawet na chwilę nie zmienił tempa marszu. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego twarz. Był blady i rysy miał ściągnięte. Musiał być nieludzko zmęczony. Nawet nie próbowałam sobie tego wyobrazić.

– Już nie śpię – powiedziałam cicho. – Mogę iść sama.

Nie dał tego po sobie znać, ale sądzę, że przyjął moje słowa z ulgą. Postawił mnie na ziemi i pochylił się, by sprawdzić stan mojego „obuwia".

– Nie wytrzymają zbyt długo – mruknął. – Trudno, jak się podrą będziemy się martwić. Najwyżej...

– Nie możesz mnie cały czas nieść. Nie dasz rady! – zaprotestowałam.

Odniosłam wrażenie, że w ogóle nie słyszał, co do niego mówię, pogrążony we własnych rachubach. Patrzył w niebo, zasnute ołowianymi chmurami. Na twarzy poczułam pierwsze lodowate krople niesione wiatrem. Jakby mało było tego, że byliśmy głodni, zmęczeni i zmarznięci, zanosiło się, że lada moment będziemy jeszcze mokrzy. Gorzej już chyba być nie mogło. W dodatku nie widać było słońca, a to znacznie utrudniało określenie, ile czasu zostało nam jeszcze do owego nieszczęsnego południa, w którym to czasie musieliśmy opuścić dziedziny tych rogatych potworów, które groziły nam śmiercią.

Rigel wyprostował się i pociągnął mnie w górę, więc i ja stanęłam. Ale kiedy znów chciał wziąć mnie na ręce cofnęłam się.

– Pójdę sama! Przynajmniej, dopóki mam na nogach te... buty!

Wywrócił oczyma. Potem zbliżył się i ujął mnie pod brodę.

– Tracisz nasz czas i energię na bezsensowne spory, Kaysano. A nie mamy w nadmiarze ani jednego, ani drugiego. Nawet obciążony twoją osóbką idę szybciej niż ty, tak więc nie marudź tylko wskakuj na barana i najlepiej utnij sobie drzemkę, to będziesz mieć więcej sił na wieczór.

– A co będzie wieczorem? – moja ciekawość sama wcisnęła mi pytanie w usta.

– Zobaczysz – uśmiechnął się tajemniczo. – A teraz wskakuj.

Chcąc nie chcąc, musiałam ulokować się między jego skrzydłami. Nie było to wcale łatwe, jeśli zważyć, że musiałam jednocześnie tak układać podarty płaszcz, żeby moje ciało nie dotykało bezpośrednio skóry demona. Jego dotyk stanowczo był... elektryzujący a reakcje ciała, nad którymi nie miałam kontroli zdecydowanie niepożądane. Wcale mi się to nie podobało, bo przecież to był podstępny porywacz, zły demon i w dodatku uwodziciel a ja...

UkryciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz